Początek przyjaźni?

2.6K 180 63
                                    

I znowu ja 😂😱💚😘
Mega piosenka, polecam, stara, ale jara 💪😏💕💋

~°~°~°~°~°~°~°~°~

Lilith dzisiejszej nocy praktycznie nie spała. Rano czuła się okropnie, talizman na szyi bardzo jej ciążył. Nawet nie myślała, żeby go zdjąć, bo wiedziała, że to niemożliwe. Wzięła szybki i zimny prysznic. Nawet przez tonę tapety, jak to żartował jej dawny przyjaciel i mistrz Vlad, było widać wory pod oczami. Starała się, jak najlepiej to zamaskować, ale po pewnym czasie stwierdziła, że bez zaklęcia się nie obejdzie. Spojrzała na piękną, ale zmęczoną kobietę w lustrze i ciężko westchnęła.
- Masz dwadzieścia osiem lat i na razie nic dobrego nie zrobiłaś ze swoim życiem - szepnęła.
- To przestań się nad sobą użalać i bierz się do roboty leniu. Miałaś chyba pomóc w tej cholernej wojnie - odpowiedziało odbicie. 
- Masz rację - odparła już bardziej wesoła - w końcu może odpokutuję swoje winy.
- Pewnie, że mam rację - prychnęła lustrzana Lilith - no, więc dupa w troki, a wieczorem zaczynasz szukać informacji do zadania powieżonego ci przez starego.
- Uważaj co mówisz - upomniała ją materialna panna Vablatsky - od kiedy to mi rozkazujesz? - podniosła jedną brew.
- A od kiedy pytasz mnie o zdanie? - wykonała ten sam gest, przy okazji uśmiechając się kpiąco. Rozdrażniona kobieta spojrzała na nią groźnie i wyszła z łazienki.
To chyba nie jest normalne, że rozmawiam ze swoim odbiciem - pomyślała nauczycielka - ale czy ja kiedyś byłam normalna? Ach... Czemu cię tu nie ma? - westchnęła głęboko na wspomnienie przyjaciela. Vlada poznała na jednej z wypraw do Rosji. Była wtedy strasznie młodziutka, dopiero zaczęła poszukiwać zaginione artefakty. Spacerowała ulicami Kremlu, gdy wpadła na nieziemsko przystojnego mężczyznę, średniej długości lekko kręcone włosy, kilkudniowy zarost i te przepiękne czekoladowe oczy. Pomógł jej wstać i pozbierać książki. Ona stała jak sparaliżowana i jedyne co mogła zrobić to patrzeć w te cudowne tęczówki. Gdy się otrząsnęła zaczęli rozmowę, bardzo długą rozmowę. Wyczuł w niej strach, niepewność, ale i determinację oraz wielkie pokłady mocy, wyczuł, że jest taka jak on. Wyczuł, że jest wampirem. Ona jeszcze wtedy nie umiała sobie z tym poradzić, zabiła kilka osób, dlatego nieustannie uciekała, zazwyczaj tam, gdzie nie było ludzi. Vlad bardzo jej pomógł. Zamieszkała w jego dworze, nauczył ją samokontroli. Trwało to prawie pół roku. Po tym czasie wreszcie uwięziła "bestię" na dnie swojego umysłu. Zaskoczyło to nie tylko ją, ale też wampira, nikt jeszcze nigdy nie dał rady wyprzeć się swojej natury, lecz w jej przypadku było inaczej. Vlad był królem wszystkich wampirów, a ona dostała ten dar, a raczej przekleństwo. Miał jej o tym przypominać właśnie ten medalion, na jedną noc stawała się "bestią", ale nie tylko, bo nawet kimś więcej. Dlatego uciekła od rodziców, uważała iż to właśnie przez nich jest przeklęta i w pewnym sensie miała trochę racji... Przerwała swoją retrospekcję, gdyż weszła do Wielkiej Sali. Była sobota, więc tak, jak myślała pomieszczenie świeciło pustkami. Kilku nauczycieli i dosłownie garstka uczniów. Usiadła na swoim stałym miejscu, a zaraz tuż obok na miejscu Rolandy pojawił się Remus.
- Dzień dobry Lilith - odezwał się szatyn.
- O cześć Remusie - obdarowała go promiennym uśmiechem, już czuła się lepiej, mimo że przypomniała sobie o mentorze i jedynym przyjacielu. Nie widziała go w końcu od pięciu lat. Poznali się, gdy miała osiemnaście, odeszła po pół roku, potem trochę zwiedzała, przy okazji pracy oczywiście, ale zawsze zaglądała do Rumunii, bowiem tam hrabia mieszkał, z dala od ludzi, co jej bardzo odpowiadało. Od pięciu lat zaniedbywała przyjaciela. Stwierdziła, że któregoś dnia musi się do niego wybrać albo chociaż napisać.
- Wreszcie weekend co? - westchnął mężczyzna - Masz na jutro jakieś plany? - zapytał niepewnie.
- Nie, raczej nie - spojrzała uważnie na kolegę.
- To może...wybrałabyś się ze mną do Hogsmeade?
- Jasne, czemu nie - uśmiechnęła się do niego - tylko...ja nie bardzo wiem, gdzie to jest - zaśmiała się, a on jej zawtórował.
- Faktycznie, skąd możesz przecież wiedzieć. To taka wioska niedaleko Hogwartu. Zazwyczaj urządzamy tam wyjścia dla uczniów, jedno ma być nawet za kilka tygodni.
- A... To w takim razie jesteśmy umówieni - upiła łyk herbaty - pasuje ci o trzeciej?
- Jak najbardziej - uśmiechnął się z ulgą - To do zobaczenia - ruszył w kierunku wyjścia. Lilith pomyślała, że najwyraźniej zakończył już posiłek. Zastanawiała się kogo tu można jeszcze zagadać. Nie miała zbyt wiele czasu, żeby poznać innych nauczycieli. Nim jednak zdążyła cokolwiek zrobić pojawiła się tym razem Minerwa McGonagall.
- Witam panno Vablatsky - surowy głos profesorki spowodował, że Lilith automatycznie wstała. Czuła respekt przed starszą czarownicą, nie bała się jej, ale chciała pokazać szacunek, jakim ją dażyła. Nie wiedzieć czemu każdy chyba tak się zachowywał w jej towarzystwie. Z resztą nic dziwnego dystyngowana czarownica roztaczała wokół siebie właśnie taką aurę.
- Dzień dobry pani profesor - brunetka posłała jej nieśmiały uśmiech, który kobieta odwzajemniła. Lilith pomyślała, że Minerwa jest naprawdę piękną kobietą, gdy nie zaciska ust w kreskę.
- Czy zechciałabyś może zajrzeć dziś do mnie koło czwartej? Zapraszam na herbatkę.
- Bardzo chętnie - Lilith poprawiła rękawy granatowej szaty - Dziękuję za zaproszenie.
- Nie krępuj się tak moja droga - Minerwa uśmiechnęła się szerzej - ja tylko wyglądam na groźną - kobiety się cichutko zaśmiały.

- Wolisz kawę, czy herbatę? - zapytała McGonagall, gdy obie siedziały wygodnie w fotelach.
- Poproszę herbatę, najlepiej zieloną, jeśli to nie problem, oczywiście - poprawiła okulary. Zawsze, gdy się denerwowała lub krępowała poprawiała ubrania, włosy, okulary, dosłownie wszystko. Większość czasu spędzała w towarzystwie mężczyzn, więc nie bardzo umiała dogadać się z kobietami.
- Żaden problem kochana i mów mi po imieniu - uśmiechnęła się lewitując porcelanową zastawę z napojem.
- Dobrze Minerwo.
- A więc Lilith, jak podoba ci się w Hogwarcie? - zapytała biorąc mały łyk parującej cieczy.
- Jest naprawdę wspaniale, zamek jest cudowny, ta atmosfera, uczniowie sprawiają czasami problemy, ale nie ma się czemu dziwić w tym wieku chcą się wyszaleć. Nigdy nie pomyślałam, że polubię pracę nauczyciela.
- A do tej pory gdzie pracowałaś, jeżeli mogę spytać? - I tak już zapytałaś - pomyślała młodsza wiedźma.
- Ciężko to co robiłam nazwać pracą, bo za pracę dostaje się pensję, a raczej robiłam to charytatywnie. Poza tym to moje hobby. A praca dla zakonu się z tym pokrywała.
- A pro po zakonu - starsza czarownica pstryknęła palcami - Albus nie mówił nam, że mamy jeszcze jakiegoś członka. Kiedy dokładnie przystąpiłaś do naszej organizacji? - podniosła zaciekawiona brwi.
- Cóż, dyrektor stwierdził, że ta informacja nie jest aż tak konieczna, aby ją ujawniać. Moja praca raczej nie należała i nadal nie należy do najważniejszych - uśmiechnęła się. Może I nie najważniejsza, ale za to niebezpieczna - szepnęło jej sumienie - To chyba było jakoś trzy...no może cztery lata temu. Dokładnie nie pamiętam, czas bardzo szybko leci.
- A to prawda - Minerwa pokiwała głową ze zrozumieniem - wiem, to bardzo dobrze. Pamiętam, jak ja zaczynam tutaj pracę... - kobiety bardzo się rozgadały. Szybko znalazły wspólny język i wiele zainteresowań podzielały.
- ...A więc mówisz, że jesteś Mistrzynią Transmutacji? - zdziwiła się Minerwa. Była zaskoczona, że tak młoda osoba na tak obszerną wiedzię.
- Ach, to nic takiego - machnęła ręką, nie lubiła się chwalić i opowiadać o swoich umiejętnościach - Zawsze uwielbiałam ten przedmiot, więc nie sprawiło mi to większych trudności.
- A jak inne przedmioty? - ten temat zaciekawił wicedyrektorkę.
- Cóż jestem również Mistrzynią Zaklęć i Eliksirów, więc wydaje mi się, że nie najgorzej. Moim zdaniem czarownica powinna znać się na wszystkich rodzajach magii - uśmiechnęła się nieśmiało - chociaż muszę przyznać, że nie przepadam za wróżbiarstwem, dlatego ciężko mi się dogadać z ciocią Sybillą.
- Uwierz mi moja droga ja również nie trawię tego. A jeżeli mogę zapytać, to w jakim stopniu jesteś spokrewniona z profesor Trelawney?
- Ciocia Sybilla jest siostrą mojej mamy, a może była - zamyśliła się na chwilę - w sumie to dawno nie miałam kontaktu z rodzicami, więc nie mam pojęcia. Zerwałam z nimi wszystkie stosunki bardzo dawno temu - jej twarz posmutniała. Widać po latach żałowała swojej decyzji. Minerwa wyczuła to i zmieniła temat.
- Jesteś Mistrzynią Transmutacji, więc zapewne uczyłaś się animagii?
- Tak, trochę to zajęło, ale jestem animagiem. Podobnie jak ty Minerwo prawda? - podniosła jedną brew. Wzięła do ręki ciasteczko i uważnie przyjrzała się koleżance.
- Skąd ty to wiesz dziecko? - zapytała zaskoczona, nie zwróciła nawet uwagi, że powiedziała do niej, jak do uczennicy.
- Nie byłam pewna, aż do tej pory - puściła jej oczko - Coś z rodziny kotowatych?
- Tak - powiedziała podekscytowana - A jaka jest twoja postać w takim razie? - głos profesor McGonagall był przepełniony ciekawością.
- Podobnie, lwica.
Lilith wyszła z jej komnat koło dwudziestej. Przegapiły kolację, ale skrzaty przygotowały dla nich coś ciepłego. Gdy brunetka wracała do siebie pomyślała, że to może być początek naprawdę trwałej znajomości. 

~°~°~°~°~°~°~°~°~

Cześć, cześć 💚💖😍😘
Vlad* wzięłam to z filmu/horroru, który niedawno oglądałam. Zdaje się, że z 1992. Jest na sali, ktoś kto lubi, jak ja stare filmy? Mniejsza... Świetny, polecam. Zakochałam się w nim... I uwaga dodatkowa informacja. Gary Oldman, grający właśnie księcia Drakulę, wcielił się również w rolę Syriusza Blacka💖😍💕💋

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 27, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Lilith, nie Lily / S.S. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz