Rozdział 6 Giganty

140 7 1
                                    

Leżałam na ziemi. Towarzyszył mi okropny ból głowy (tak kolejny raz boli ją głowa). Zamknęłam oczy. Gdy udało mi się podnieść powieki zobaczyłam leżącego na zbożu rolnika. Powoli podniosłam się i spojrzałam na moje przyjaciółki, a później znowu na starszego pana.
- Czy on nie żyje? - spytałam Reven powoli podchodząc do rolnika.
- Nie jestem pewna, ale chyba tak. Podobno miał na imię Bart. - Cedar spojrzała na mnie krytycznie. Po chwili zauważyłam,że po mojej twarzy spływa krew!
- Musiałam się bardzo mocno walnąć w głowę. - Reven założyła mi bandaż.
- Chodźmy już! - rozkazała czarnowłosa.
- Trzeba mu pomóc! - krzyknęłam.
- Chciał nas zabić.
- Był pod wpływem uroku. Pomyśl sobie, że miał dzieci, które czekają na niego w domu.
- Pomóż mu! - opatrzyłam Barta i ruszyłyśmy w dalszą podróż. Szłyśmy bardzo powoli. Każda z nas była bardzo zmęczona. Spojrzałam na Cedar, która powoli zasypiała. Nagle dziewczyna padła na ziemię i zasnęła. Wzięłam ją na ręce.
- Nic jej nie jest? - spytała zaniepokojona Reven.
- Nie. Po prostu musi odpocząć. - wytłumaczyłam mojej przyjaciółce. Kilka minut później weszłyśmy do lasu. Po chwili zobaczyłam polane, na której się zatrzymałyśmy. Rozpaliłam ognisko i zbudowałam namioty.  Zaniosłam Cedar do jednego z nich. Włożyłam ją do śpiwora. Siadłyśmy przed ogniskiem razem z Reven i zaczęłyśmy piec kiełbaski. Przerwało nam wycie. Zza krzaków wyszły wilki!
-Aaaaaa! - krzyczałam ze strachu ,a włochate zwierzęta zbliżały się do nas. Kiedy jeden wilk zjadał mi nogę, a Reven kciuk zza drzew wyskoczyła Cerise. Dziewczyna stanęła za nami. Wilki cofnęły się. Nasza przyjaciółka zdjęła swój kaptur. Jej uszy były pokryte sierścią. Cerise zaczęła krzyczeć. Powoli włochate zwierzęta uciekły. Dziewczyna pobiegła w stronę szkoły.
.............................................................
Następnego dnia. Wstałam o godzinie 07.00. Wyszłam z namiotu i usiadłam na kamieniu. Spojrzałam na nasze obozowisko. Obok drzew były trzy namioty. Naprzeciwko nich cztery kłody. Weszła do mojego domku, żeby się przebrać. Ubrałam fioletową sukienkę do kolan. Zaczęłam zwijać mój śpiwór, a potem cały namiot. Gdy Reven i Cedar obudziły się ja byłam już gotowa do drogi. Godzinę później ruszyłyśmy dalej. Po kilku minutach marszu poczułam okropny ból w nodze. Upadłam. Spojrzałam na moją łydkę, była cała we krwi. Przypomniałam sobie, że jeden z wilków pogryzł mnie, a potem uciekł. Cedar zawiązała mi bandaż na nodze tak, że nie mogłam nią poruszać. Reven zawołała Nevermore'a. Smok wielkości psa przyfrunął do nas w ciągu minuty. Gdy wylądował zauważyłam, że jego skrzydła zmieniły kolor na szary, a on sam jest obolały i zmęczony. Reven wzięła Nevermore'a na ręce.
- Jest za bardzo zmęczony. Nie może latać.
- Kraina baśni słabnie.  Musimy się pospieszyć! - powoli wstałam. Podniosłam z ziemi dwa kijki i zrobiłam sobie z nich kule. Po kilku godzinach znalazłyśmy się na skraju lasu przed nami było ogromne miasteczko. Zauważyłam, że stoimy na wzgórzu. Widoki z tam tond były przepiękne. Dzień był suchy i gorący. Powoli zbliżał się czas wakacji. Nagle przede mną pojawił się ten sam czarny dym, który później zmienił kolor na różowy.
- Maddie! Nie masz dość cierpienia. No popatrz na siebie. Jesteś cała poobijana. Pozwól mi się tym zająć, a wszyscy zginął bezboleśnie - odezwał się arogancki głos dochodzący z różowej pokraki.
- Nigdy!
- W takim razie! - dym zniknął. Po chwili usłyszałam trzask. Obróciłam się żeby sprawdzić co to. Zobaczyłam tylko wzory na korach drzew, które wyglądały jak twarze gigantów. Po chwili zauważyłam, że rośliny zaczynają się ruszać. Jeden z potworów chwycił mnie w tali. Auu! Drzazgi wbijały się w moje ciało
- Zostaw ją! - krzyknęła Cedar. Drzewo rzuciło mnie na ziemię. Nie mogłam się ruszyć ,,Co by zrobiła dawna Maddie? No jasne!" pomyślałam i zaczęłam staczać się ze wzgórza. Gdy znalazłam się przy bramie prowadzącej do miasta. Dziewczyny ruszyły za mną. Chwilę później wszystkie byłyśmy u stóp górki. Drewniane giganty pobiegły w naszą stronę. Spojrzałam na Cedar, która patrzyła na jedno z drzew bardzo przytulnie tak jakby widziała kogoś bliskiego.
- Wujku Robercie! Coś się stało? - powiedziała dziewczyna
- Nie nic takiego. - odezwał się dąb. Rośliny wróciły na miejsce.
- O co chodziło? - zapytałam.
- Najwyraźniej Rose im coś nagadała. - odpowiedziała Cedar. Stanęłyśmy przed  bramą. Próbowałam ją otworzyć, ale była zamknięta na kłódkę. Za nią pojawili się dwaj chłopcy. Obaj mieli na sobie maski.
- Jesteś potworem? - zapytał jeden z nich.
- Ja, skąd! - odpowiedziałam
- Nie chodzi mi o ciebie, tylko o tą drewnianą lale. - chłopiec wskazał na Cedar
- Ona nigdy nie była i nigdy nie będzie potworem! To jest córka Pinokia. - powiedziałam. Drugi chłopak otworzył bramę. Weszłyśmy do miasta. Zauważyłam, że na wystawie każdego sklepu są magazyny z potworami, widły i pochodnie. Zatrzymałam się przy słupie, na którym wywieszone były ulotki. Na jednej z nich był narysowany wampir i pisało:
Halloween już dzisiaj. Przyjdź na coroczny festiwal.
- Dzisiaj Halloween! Mój tata mówi, że każde święto jest bardzo ważne. -  Wyciągnęłam z kapelusza zęby wampira i podałam Reven. Dla siebie wybrałam kocie uszy i ogon, a Cedar nic nie dałam, ponieważ ona już jest zrobiona z drewna. Poszłyśmy dalej. Po piętnastu minutach stanęłam przed ogromnym budynkiem przypominającym zamek i zrobionym z fioletowych cegieł. Nad potężnymi drzwiami był herb z trupią czaszką, która miała na głowie różową kokardkę. Pod nią znajdował napis:
,,Straszyceum - Monster high"
Kolejny rozdział za nami. Dziękuję wam za to, że tu jesteście i czytacie tą książkę. Jest już ponad sto odczytów rybki♥♡♥♡, ale tylko 4 gwiazdki :-(. Gwiazdkujcie i komentujcie.

Ever After High - Tu Maddie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz