Rozdział 1

1.2K 47 8
                                    

Nie widziałam czy podjęłam dobrą decyzje, ale było już za późno, żeby się wycofać, pomimo rodzących się w mojej głowie wątpliwości, wczoraj wieczorem zadzwoniłam na lotnisko i zapytałam o wolne miejsce na lot,  do Cleveland. Udało mi się, zarezerwować  jedno miejsce z przesiadką w Atlancie. 
Zwolniło się miejsce w klasie ekonomicznej. Poprosiłam o zarezerwowanie go na nazwisko Gardener, gdy odłożyłam słuchawkę, weszłam do pokoju, gdzie mój tata oglądał mecz w telewizji, a mama czytała magazyn plotkarski.
Stanęłam w progu i odchrząknęłam. Ich spojrzenia skierowały się w moją stronę.
- Jutro wylatuję do Cleveland.
Mama odłożyła gazetę spoglądając na mnie niebieskimi oczami. Miała długie, brązowe włosy i oliwkową cerę.
- Jesteś tego pewna? - zapytała łagodnym tonem, a ja kiwnęłam potwierdzająco głową. Rzadko kłóciłam się z rodzicami. Byłam jedynaczką i zawsze dbali o mnie najlepiej jak tylko potrafili.
- Rose... Myślę, że powinnaś to przemyśleć - zaczął tata. Rude włosy sięgały mu do ramion, zielone oczy spoglądały na mnie z troską.
- Wiem, że myślałaś o tym wyjeździe od dłuższego czasu, ale nie znasz tam nikogo. Nie wiadomo, czy nie wylądujesz na ulicy, mogą cię przecież tam okraść.
- Tato, mam oszczędności, wynajęłam już mieszkanie, pracy zacznę szukać w pierwszym tygodniu jak tylko tam dotrę. Gdyby coś poszło nie tak, zadzwonię do was - obiecałam im. Rodzice wymienili między sobą spojrzenia. Kochałam ich, ale miałam już dwadzieścia cztery lata, a oni wciąż traktowali mnie jakbym miała czternaście.
- Nadal, nie rozumiem, dlaczego chcesz wyjechać i to jeszcze do Cleveland- powiedziała mama. - Nigdy nie słyszałam o tym miasteczku. Możesz wynająć sobie mieszkanie tutaj na miejscu. Znasz ludzi i okolice. Poza tym będziemy blisko, gdybyś czegoś potrzebowała.
Poczułam, że jeśli nadal będę ich słuchać, nakłonią mnie do zmiany zdania.
- Mówiłam wam już. Cleveland to małe, spokojne miasteczko, wprost idealne do odpoczynku od dużych miast takich jak Nowy Jork, czy właśnie Milwaukee. Nie słyszałaś o nim, bo mało osób je odwiedza - wzruszyłam ramionami. - Chcę zmienić otoczenie i poznać nowe miejsca.
- Tak, po prostu? - zapytał tata.
- Tak, po prostu. Muszę się spakować. Zakończyłam rozmowę udając się do pokoju.


Żegnając się z rodzicami na lotnisku, byłam spokojna, jednak teraz siedząc w samolocie dopadły mnie ponure myśli. Czy aby na pewno sobie poradzę w nowym miejscu? Zapewniłam rodziców, że dam sobie radę, ale teraz nie byłam tego aż tak pewna. Z tego co przeczytałam ludzie w Cleveland przychylnie patrzyli na nowo przybyłe osoby, jednak nic więcej na temat tego miasta nie znalazłam. To sprawiło, że chciałam tam pojechać i poznać Cleveland.
Facet, który mimowolnie obrzucił mnie spojrzeniem, kiedy zajmował miejsce obok, odezwał się jakieś dwadzieścia minut po wystartowaniu samolotu.
- Dokąd się Pani wybiera? - zapytał łagodnym męskim głosem, uśmiechając się.
- Do Cleveland - odpowiedziałam siląc się na uśmiech.
- Ochh... Ma Pani tam rodzinę?
- Przeprowadzam się tam.
Mężczyzna spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach i z lekkim przerażeniem, a później zapytał:
-  Lepiej żeby za powodem przeprowadzki, kryło się coś naprawdę ważnego.
Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc co miał na myśli.
- Nie rozumiem...
- Nie słyszała Pani o tych morderstwach?
Z moich ust wydobył się cichy jęk.
- O tym miasteczku jest niewiele informacji- powiedziałam zduszonym głosem.
Mężczyzna pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Racja. To miasteczko... To co się w nim dzieje, nie jest nagłaśniane. Zapewne dlatego, że telewizja i gazety wolą poświęcać artykuły większym miastom takim jak Nowy Jork albo Chicago. Wiem co dzieje się w Cleveland, tylko dzięki mojej kuzynce, która mieszkała tam przez jakiś czas. Teraz wraz z mężem mieszka w Meksyku.
- O jakich morderstwach Pan mówił?
- Zaczęły się jakieś pół roku temu. Z tego co mówiła  Ashley, zamordowano tam czternaście osób.
- Czternaście osób?! - wykrzyknęłam.
Mężczyzna przyłożył palec do ust żebym była ciszej, kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.
- Czternaście osób- powtórzyłam już znacznie ciszej - I nadal nie złapali sprawcy?
- Niestety. Tamtejsza policja rozkłada ręce. Nikt spoza Cleveland nie interesuje się tym co się tam dzieje. Co prawda, policja poprosiła o pomoc. FBI przejęło sprawę, przesłuchali kilku podejrzanych, ale nie mieli żadnych dowodów, więc nikogo nie aresztowali.
- Nie wierzę... Jakim cudem ani razu o tym nie słyszałam?
- To co się wydarzyło się w Cleveland, zazwyczaj tam pozostaję. Pierwszą ofiarę znaleziono na początku grudnia, chłopak miał dopiero dwadzieścia lat. Drugą ofiarę... Wszystko w porządku?
- Tak - odpowiedziałam przyciszonym głosem.
- Nie wygląda, jakby  było.
Pokręciłam głową, nie widząc co powiedzieć.
- Może nie powinienem o tym mówić. Tylko Panią nastraszyłem.
- Nie, nie, w porządku. Dobrze, że się o tym dowiedziałam, Panie...
- Mów mi Tom Reed.
Wyciągnął rękę w geście powitania, uścisnęłam ją zimną dłonią.
- Rose Gardener.
Rozległ się głos stewardessy, informujący o wylądowaniu w Atlancie.
- Miło mi cię poznać Rose, powiedziałbym ci jeszcze mnóstwo rzeczy o Cleveland, ale tutaj wysiadam, więc muszę się z tobą pożegnać.
- Dziękuję- powiedziałam, posyłając mu uśmiech.
Tom odpowiedział mi tym samym. Wstał, ale zanim wyszedł, zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Uważaj na siebie Rose.
- Poradzę sobie- wydusiłam z siebie, a Tom opuścił pokład samolotu.
Rozejrzałam się dokoła.
Większość pasażerów wysiadła. Najwidoczniej mało kto leciał do Cleveland.
Odwróciłam głowę w stronę okna, wkładając słuchawki do uszu. Zaczęłam rozważać swoje opcje. Owszem, mogłam wrócić do domu, ale nie zniosłabym twarzy rodziców mówiących ,,A nie mówiliśmy".
Może nie będzie tak źle, próbowałam przekonać samą siebie. Zawsze mogę się stamtąd wynieść. Co prawda, nie miałam teraz pieniędzy na kolejny lot, ale gdy tylko trochę zarobię, mogę zamieszkać w innym miejscu. Za oknem zaczęło zmierzchać. Zamknęłam oczy i po chwili usnęłam.
Obudziła mnie stewardessa, informująca o dotarciu na miejsce. W samolocie nie było nikogo poza mną.  Widocznie tylko mi się przysnęło.
Podziękowałam i zabrałam swoje walizki.
Wysiadłam z samolotu. Byłam na niewielkim lotnisku. Spojrzałam na telefon, sprawdzając godzinę. Dochodziła siódma. Odszukałam w torbie kartkę z adresem kobiety, u której wynajęłam mieszkanie.
Podeszłam do kiosku i zakupiłam mapę miasta.
Złapałam taksówkę, podając kierowcy adres z kartki.
Taksówka zatrzymała się na światłach, zobaczyłam tłum ludzi pod budynkiem z neonowym napisem ,,Dungeons and Dragons".
- Co to za miejsce? - zapytałam kierowce.
- Co? - spojrzał na budynek. - Aaa. To klub. Codziennie jest tam tłoczno. Mają bardzo dobry alkohol. To najbardziej oblegane miejsce w miasteczku. 
- Jeśli panience zimno, to zamknę okno - powiedział, chwilę później zerkając na mnie we wstecznym lusterku.
- Nie trzeba, ale byłabym wdzięczna, gdyby odpowiedział mi Pan na kilka pytań.
Taksiarz przez chwilę milczał, po czym odezwał się:
- Chodzi o morderstwa, prawda?
- Tak.
- Cleveland nie jest już takie jak dawniej. Stało się niebezpiecznym miejscem, nie wiadomo komu można zaufać. Niech panienka uda się do miejskiej biblioteki. Tam znajduje się cała historia, spisana w księgach. Warto dowiedzieć się jak to miejsce wyglądało zanim zaczęły się tu te nieprzyjemne wydarzenia.

Wyścig z DiabłemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz