- Rose! - Sara, powitała mnie z radością - jak miło, że zdecydowałaś się mnie odwiedzić. Proszę, wejdź.
Kobieta zaprowadziła mnie do salonu, który pełnił funkcję pokoju gościnnego.
Jej mieszkanie było mniejsze od mojego, ale niezwykle przytulne.
Rozejrzałam się po pokoju, podczas gdy Sara poszła zaparzyć herbatę.
Na ścianach wisiały zdjęcia w białych ramkach.
Niektóre z nich były czarno-białe.
Na pierwszym zdjęciu młoda dziewczynka o bujnych, kręconych włosach, machała do obiektywu, na drugim zaś ta sama dziewczynka przytulała się do psa, dwa razy większego od niej.
Kolejne zdjęcie ukazywało młodą parę, podczas pocałunku.
Dostrzegłam jeszcze zdjęcie pamiątkowe Sary z balu maturalnego oraz z collegu.
- Czas szybko płynie- usłyszałam spokojny głos za swoimi plecami. - Człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy, dopóki nie zaczynają dokuczać mu bóle, przypominające o tym, że lata sprawności fizycznej już dawno minęły. Chociaż teraz z patrząc na to, jestem wdzięczna za to, że dożyłam swojego wieku.
Kobieta położyła na stoliku tackę z herbatą oraz talerzykiem z ciasteczkami.
Gestem ręki poprosiła, abym usiadła obok niej na zielonej kanapie.
- Jak ci poszły poszukiwania pracy?
- Świetnie- odparłam - udało mi się znaleźć coś fajnego, w klubie ,,Dangeons and Dragons".
Sara przez chwilę myślała nad tym, co ode mnie usłyszała.
- Aaa już wiem, o który klub ci chodzi. Nie byłam tam. To miejsce dla młodych, zdrowych ludzi - machnęła ręka. - A jak podoba ci się miasteczko? Nie spotkały cię żadne przykrości?
- Nie. Wydaje się w porządku, ale nie miałam jeszcze okazji, aby obejrzeć wszystko dokładniej.
Sara pokiwała głową i nalała nam do filiżanek herbaty z białego dzbanuszka ze złotą rączka.
- Moi rodzice przeprowadzili się tu z Kalifornii w 1952 roku. Miałam wtedy siedem lat. Ojciec dostał lepszą posadę. Był dentystą i to dobrym, a to uwierz starej kobiecie na słowo, w tamtych czasach, było na cenę złota. Dlatego, gdy zaproponowano mu lepsze zarobki, długo nie zastanawiał się nad przeprowadzką. Razem z siostrą byłyśmy bardzo podekscytowane.
- Masz siostrę?
- Tak, miała na imię Margaret.
- Miała?
- Moja siostra uległa nieszczęsnemu wypadkowi. Spadła z klifu mając zaledwie szesnaście lat.Na twarzy Sary pojawił się grymas bólu.
- Bardzo mi przykro.Chwyciłam dłoń starszej kobiety i lekko uścisnęłam. Sara odwzajemniła gest.
- Po śmierci Margaret rodzice wyjechali ze mną do Londynu. Gdy skończyłam dwadzieścia pięć lat, wróciłam do Cleveland.
- Dlaczego?
- To miasteczko - wzruszyła ramionami- gdy już tu przyjedziesz, nie chcesz wyjeżdżać. Moi rodzice nie byli przywiązani do tego miejsca, uważali że jest przeklęte. Ja uważam je za dom. Tutaj, umarła moja siostra i wydaję mi się, że jej część jest w Cleveland. Gdy tu jestem, czuję jej obecność. Wybacz mi Rose, zapewne masz mnie za zdziwaczałą staruszkę, której starość odebrała zdrowy rozsądek.
- Skądże- uśmiechnęłam się do niej - po prostu bardzo kochałaś siostrę. To normalne, że chcesz być blisko niej.
- Jesteś bardzo miłą osobą. Musisz uważać, aby ktoś, kiedyś nie wykorzystał tego przeciwko tobie - ostrzegła.
Zaśmiałam się pod nosem. Sara posłała mi pytające spojrzenie.
- Odkąd tu przyjechałam, często to słyszę- wyjaśniłam jej. Kobieta, również się roześmiała.- Nie miej nam tego za złe. Każdy kto, wystarczająco długo mieszka w Cleveland, wie, że zagrożenie czyha w każdym miejscu i o każdej porze.
- To co się tutaj dzieję jest przerażające. Nie do wiary, że policja nie ma żadnych poszlak.
- Niestety takie jest życie. Nie zawsze toczy się sprawiedliwie.
- Muszę już iść, chciałam jeszcze odpocząć zanim pójdę do pracy.
- W porządku.
- Dziękuję za herbatę- powiedziałam wychodząc od Sary.
- Zajrzyj jeszcze kiedyś do mnie, Rose - poprosiła, gdy schodziłam po schodach.
CZYTASZ
Wyścig z Diabłem
Short StoryCleveland, małe miasteczko, w którym dochodzi do okropnych zbrodni, postanawia odwiedzić znudzona życiem w Milwaukee, Rose Gardener. Rose pozna tajemnice miasteczka oraz jego mieszkańców, przez co narazi się na niebezpieczeństwo. Mężczyzna, którego...