Rozdział 8

627 34 13
                                    

- Wyglądasz na zdenerwowaną, czyżbyś miała jakieś wątpliwości? - Danny wiedział, że znajdzie coś w mieszkaniu, a najgorsze w tym wszystkim było to, że ja również podzielałam jego przypuszczenia, chociaż nie przyznawałam się do tego.

- Po prostu uważam to za stratę czasu - odpowiedziałam wymijająco.

Mieszkanie Colsona Bakera wyglądało tak jak się spodziewałam. Przeważały ciemne kolory czerwieni i czerni. Po prawej stronie od windy stał barek, za nim potężna szklana półka z różnymi trunkami. Całe mieszkanie miało bardzo wysoki sufit. Agent Covers wszedł pewnym krokiem na środek pokoju, rozglądając się dookoła. Skierował się w stronę ciemnobrązowej komody. Zaczął przeglądać jej zawartość, gdy nie znalazł w niej nic co by go zainteresowało, podszedł do biurka, na którym leżała sterta papierów. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

- Będziesz tak stała i się przyglądała? 

Nie bardzo wiedziałam co mam zrobić. Odchrząknęłam, ruszając w stronę barku. Na blacie leżały notesy z zapisanymi adresami dostawców oraz różne papiery związane z zarządzaniem klubu. Moja uwagę przyciągnął mały skórzany notesik, kalendarz. Kierowana przez instynkt pochwyciłam go chowając do tylnej kieszeni dżinsów. Covers próbował dostać się do komputera Colsona, ale hasło mu na to nie pozwalało. Obszedł całe mieszkanie. Usiadłam na kanapie i czekałam aż skończy. Nie chciałam się rozglądać w jego mieszkaniu, czułam się tak jakbym naruszała jego prywatną strefę i to uczucie wcale nie chciało zniknąć.  Covers stanął naprzeciwko mnie i rozłożył ręce.

- Możesz świętować Rose, nic nie znalazłem. Wezmę jeszcze laptop, aby informatycy złamali hasło i sprawdzimy co na nim znajdziemy, ale mieszkanie wygląda w porządku.

Uśmiechnęłam się z uczucie satysfakcji na twarzy powiedziałam:

- Pomyliłeś się. Ktoś morduje ludzi to fakt, ale Colson jest tylko ofiarą tej osoby, nie żadnym wspólnikiem. 

Agent pokiwał głową.

- Źle mnie zrozumieliście. Nigdy nie podejrzewałem, że to on stoi za morderstwami, nie byłby na tyle głupi żeby zostawiać ślady prowadzące do niego, ale osoba za to odpowiedzialna wie, że Colson jest na jej tropie. On nie chce zdradzić tego co wie. Myślałem, że tutaj coś znajdę, ale najwidoczniej się pomyliłem.

Wyszliśmy z klubu, gdy na zewnątrz już zmierzchało. Agent Covers uparł się, że mnie odprowadzi.

- Znam historię Bakera - podjął w końcu Danny - przeszłości nie da się wymazać. Być może Colson miał nadzieję, że uda mu się o niej zapomnieć, ale ona zawsze powraca. Tym razem powróciła jako szaleniec panoszący się po miasteczku.

- To nie jego wina, że jakiemuś typowi nagle odbiło - spojrzałam na niego, ale agent patrzył się na drogę przed nami.

- Wcale nie mówię, że to jego wina. Ale posłuchaj i postaraj się zrozumieć. Baker czuje się za to odpowiedzialny, a nie ma nic gorszego niż poczucie winy, za coś na co nie mamy wpływu. Ludzie zginęli, ale wciąż są tu inni, którzy mogą zginąć. Jeśli Colson nie będzie chciał ze mną współpracować może im zaszkodzić. Nie mówię już o tym, że ryzykuję własnym życiem, mówię o życiu twoim, Billa i innych niewinnych osób.

- Dlaczego mi to mówisz? Nie znam go za długo, nie wpłynę na niego, lepiej pogadaj z Billem jest jego najlepszym przyjacielem.

- Wiem jaki z niego typ człowieka. Tacy ludzie mają wiele tajemnic. Są bardzo trudnymi przypadkami, ale wtedy pojawiłaś się ty i zobaczyłem jak na ciebie patrzy.

- Nie wiem o co ci chodzi - udałam, że nie rozumiem i zaczęłam iść szybkim krokiem aby jak najszybciej dotrzeć do mieszkania i uniknąć kolejnych pytań z jego strony.

Wyścig z DiabłemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz