Gapiłem się na czerwonowłosego chłopaka na scenie, w między czasie zbierając zamówienia od klientów. Nie mogłem uwierzyć, że to on. Że po pięciu latach widze tego chłopaka. Chłopaka, którego kochałem. Tak, teraz śmiało mogę powiedzieć, że go kochałem. Doszedłem do tego wniosku dopiero po moim wyjeździe, i zacząłem żałować, że nigdy mu tego nie powiedziałem.
- Idź obsłużyć zespół - powiedziała do mnie jedna z kelnerek
Ona chyba sobie żartuje. Ja? Ja mam tam iść? J a? No chyba kurwa nie.
- Jasne - rzuciłem i mozolnie poczłapałem w stronę sceny.
Czerwonowłosy stał do mnie tyłem, więc poklepałem go po ramieniu. Ten obrócił głowę.
Podać coś? - spytałem starając się brzmieć normalnie - podać coś? - powtórzyłem pytanie gdy nie usłyszałem odpowiedzi
- To co zwykle - rzucił po dłuższej chwili
- To znaczy? - westchnąłem
- Że.. to co zawsze - powiedział jakby to było jasne
- Wybacz, ale jestem tu nowy i nie wiem, co pije lub je każda osoba, która tu przychodzi - byłem nieco wkurwiony - mógłbyś się do mnie odwrócić? Nie za fajnie gada mi się do twoich pleców - chciałem go zobaczyć z bliska żeby się przekonać czy to na pewno on bo dalej w to nie wierzyłem.
Odwrócił się, a ja zamarłem. Wyglądał... inaczej. Rysy twarzy były bardziej wyostrzone. Miał czerwone włosy i... schudł. Dość mocno schudł.
- Nie sądzę żebyśmy byli na ty - powiedział po chwili - woda, albo woda z cytryną. Co podasz to będzie
- Nie sądzę żebyśmy byli na ty - powiedziałem z lekkim uśmiechem
- Idź i nie marudź. Ktoś tu rządzi, ktoś tu słucha, więc śmigaj do kuchni - powiedział, a w jego oczach widziałem irytację.
Poszedłem na zaplecze i powiedziałem co chce Gerard, a następnie poszedłem do Kellina. Nie czekając na nic, wszedłem do jego biura. Chłopak spojrzał na mnie z pod grzywki
- Coś się stało? - spytał wracając wzrokiem do jakiś papierów
- Możesz mi wyjaśnić co on tu robi? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie
- Kto?
- Nie udawaj głupka - wywróciłem teatralnie oczami - Way. Co Way tu robi
- Który?
- Gerard - westchnąłem
- A, on. Gra u nas czasem.
- Oh, super. A nie powiedziałeś mi o tym, ponieważ...
- Ponieważ zapomniałem. I tak nie bedziecie się widywać - dalej na mnie nie patrzył - on gra tu wieczorami a ty... - odwrócił wzrok od papierów - ok, jednak bedziecie się widywać
- Super. Wiesz co Kellin? - nie dokończyłem bo ktoś za mna otworzył drzwi
- Kellin, musimy pogadać - do pomieszczenia wszedł Gerard
- Słucham - powiedział patrząc na chłopaka
- Przyjdę później - powiedział szybko, po czym zmierzył mnie wzrokiem - ale obsługe dobieraj lepiej - zwrócił się z tym bardziej do mnie niż do Quinna i wyszedł
- A ty? - spojrzał na mnie
- Wrócę do pracy... - powiedziałem po czym opuściłem jego ' biuro '.
Ten idiota nic się nie zmienił. Dalej coś kręci. Może powinien prowadzić biuro gdzie bedzie swatał ze sobą ludzi, a nie knajpe. Marnuje się tu biedy człowieczek.
Wróciłem więc do zbierania i dostarczania zamówień. Co jakiś czas zerkałem na Gerarda stojącego na scenie. Nie wiem co było lepsze, patrzenie na niego, czy słuchanie jak śpiewa. Jak widać moje uczucia do niego nie wyblakły pomimo upływu czasu i pomimo paru innych związków. To idiotyczne. Dlaczego doszedłem do tego, że go kocham dopiero po wyjeździe? Chodzi o to, że zdajemy sobie sprawę z tego jak bardzo coś lub ktoś dla nas znaczy, dopiero gdy go stracimy? Chciałbym móc mu to wszystko powiedzieć. Chciałbym. Tyle, że... to trochę nie wykonalne. Nie chce mi się nawet próbować.
W pewnym momencie do lokalu weszła jakaś kobieta z dzieckiem. Była dość ładna, na oko w moim wieku. Nie zajęła żadnego stolika tylko poszła w kierunku sceny. Obserwowałem ją chwilę. Po zakończeniu piosenki Gerard zszedł ze sceny i chwilę z nią rozmawiał, po czym wziął jej dziecko na ręce. Kobieta wyszła, a Gerard zniknął na zapleczu. Nie wiedziałem co tu się stało. Gerard ma rodzinę? Ma dziecko? Dlaczego nikt mi nic nie powiedział? O co tu chodzi do cholery?
Gerard - wraz z zespołem - był u nas do zamknięcia. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Zastanawiał mnie tylko ten siedzący w kuchni chłopiec rozmawiający z ludźmi z personelu. Ciekawiło mnie kim jest, co tu robi. Nie spytam go o to, gdzież bym śmiał. Zapytam Kellina.
Po niedługim czasie Way wziął chłopca za rękę i wyszli z lokalu, uprzednio żegnając się z każdym. Chłopiec nie był podobny do Gerarda. Przeciwnie. Słyszałem też, że mówi do niego po imieniu. Może więc to nie jest jego dziecko. Może popadam w jakąś paranoje. Bez przesady. Nie każdy dzieciak, którego matka przyprowadza do Gerarda musi być od razu jego dzieckiem. Może to ktoś z rodziny. Kuzyn, brat cioteczny. Kto go tam wie.
Wszedłem do mojego małego mieszkania i zdjąłem buty, które kopnąłem pod ścianę i poszedłem do swojego pokoju gdzie rzuciłem się na łóżko. Poczułem się jak pięć lat temu, kiedy dochodziło do mnie powoli to co się ze mną dzieje. Ale przecież on mnie nienawidzi. Nasze ostatnie słowa do siebie, przed moim wyjazdem były kłótnią. On nie chciał mnie znać. Nie dziwię się mu w sumie, ale... długo czułem się okropnie. Kiedy przyjeżdżałem, on udawał, że go nie ma, a ja próbowałem się do niego dostać jak idiota. W końcu przestałem i.... i też zapomniałem. Nienawidzę losu.
__________________
Hej hej
Wybaczcie, że takie krótkie, ale... no
Mam nadzieję,że się podobało x
PS: I Love You All~Haia_Miia
CZYTASZ
Welcome Back | Frerard
FanfictionMija pięć lat od wyjazdu Franka i utraty kontaktu jego i Gerarda. Frank postanawia znaleźć pracę i zacząć samodzielne życie w czym pomaga mu jego przyjaciel. Pewnego dnia jednak wpada na swoją dawną miłość, jednak Gerard nie chce mieć z nim do czyn...