Zaraz po informacji od Kristin, że Mikeyego zabrała karetka wybiegłem z domu nawet się nie przebierając. Założyłem tylko buty. Frank biegł za mną próbując nadążyć.
Kiedy odpaliłem silnik samochodu i ruszyłem byłem zaślepiony. Nie zwracałem uwagi na nic. Naruszyłem chyba wszystkie możliwe przepisy ruchu drogowego, ale nie obchodziło mnie to. Nie zapiąłem pasów, nie zatrzymywałem się na przejściach dla pieszych. Nie przepuszczałem samochodów mających pierwszeństwo. Liczyło się tylko to żeby jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Nie mogłem skupić się na niczym innym. Bałem się. Tak bardzo się bałem. Mikey to mój mały braciszek, i nie wiem co bym zrobił gdyby coś mu się stało.
*
Wbiegając na odpowiednie pięto zacząłem krzyczeć ile sił w płucach.
- Gdzie on jest? Gdzie Mikey?! - krzyczałem. Ludzie patrzyli na mnie jak na idiotę. Nagle podbiegłem do Kristin, którą zauważyłem dopiero po chwili - gdzie on jest?! - wyłkałem patrząc jej w oczy
- Gdzie jest mój brat?! Gdzie jest Mikey?! - krzyczałem przez łzy o mało nie rzucając się na mężczyznę w kitlu - chyba nie rozumiał co mówię, bo patrzył na mnie z niezrozumieniem
- Gdzie jest Michael Way? - usłyszałem słowa Franka, które spokojnie i wyraźnie kierował do lekarza. Mnie za to obejmował i głaskał uspokajająco po plecach
- Jest pan kimś z rodziny? - spytał lekarz mierząc go wzrokiem
- To mój brat - wyłkałem starając się mówić wyraźnie - tam stoi jego dziewczyna - wskazałem na załamaną Kristin siedzącą na krześle - mogę go zobaczyć? Co się z nim stało? Będzie z nim dobrze? Będzie, prawda? - zadałem masę pytań modląc się o wyjaśnienia i dobre wieści
- Panie Way... - zaczął lekarz, a moje nadzieje zmniejszyły się. Frank objął mnie w pasie, a ja dostawałem chyba jakiegoś ataku. Dławiłem się powietrzem, cały się trząsłem jakbym miał drgawki, miałem odruchy wymiotne. Nie wiedziałem co ma się stać, to mnie przerażało - pana brat miał krwotok podpajęczynówkowy - powiedział poważnie
- Ale... ale za ile stąd wyjdzie? - spytałem jakby to była najważniejsza rzecz
- Panie Way... on... on nie przeżył
Kolana się pode mną ugięły i wybuchnąłem płaczem po chwili opadając na podłogę, Frank opadł na kolana zaraz za mną. Słowa lekarza uderzyły we mnie tak jak fala uderza w skały z całą siłą. To tak jakby człowiek silniejszy ode mnie pięć razy dał mi z pięści w twarz. Iero mnie przytulił i zaczął uspokajająco głaskać, co nie pomagało chyba po raz pierwszy.
Lekarz dodał coś jeszcze po czym odszedł, a na jego miejscu pojawiła się Kristin. Położyła dłoń na moim ramieniu, a ja puściłem Franka i niemal rzuciłem się na nią. Kristin płakała. Nie tak głośno i rzewnie jak ja, ale płakała. Starała się być silna, ale nie wychodziło jej to najlepiej.
*
Po dłuższym czasie siedzenia i płakania na korytarzu zajrzałem do sali gdzie jeszcze leżał mój brat. Wyglądał jakby spał. Spojrzałem na niego ostatni raz i przeszedłem przez korytarz szukając lekarza, który powiadomił mnie o śmierci Mikeyego. Szukałem go dość długo. Nie dość, że szpital nie jest mały, to on nie jest na miejscu tylko cały czas gdzieś chodzi.
Jednak w końcu go znalazłem. Podszedłem do niego i spytałem czy mogę zająć chwilę na co skinął głową.
- Chciałem spytać... na czym polega ten krwotok? Czy... czy on bardzo cierpiał? - spytałem licząc na to, że mój brat miał spokojną śmierć
CZYTASZ
Welcome Back | Frerard
Fiksi PenggemarMija pięć lat od wyjazdu Franka i utraty kontaktu jego i Gerarda. Frank postanawia znaleźć pracę i zacząć samodzielne życie w czym pomaga mu jego przyjaciel. Pewnego dnia jednak wpada na swoją dawną miłość, jednak Gerard nie chce mieć z nim do czyn...