Rozdział 2 cz. 3

445 41 3
                                    

    Po kilku minutach przyszła reszta z załogi. Ty nadal trzymałaś z dziewczynami, choć czułaś na sobie wzrok kuka Słomianych. Onieśmielało Cię to i zaczęłaś się rumienić. Cieszyłaś się, że mogłaś z nimi spędzać czas. Zdawałaś sobie sprawę, iż może się to szybko skończyć. Miałaś złe przeczucia. Zrozumiałaś, że król musiał wysłać za Tobą żołnierzy, których ich zadaniem było sprowadzić Cię z powrotem do królestwa. Wolałaś tego uniknąć i zostać z nimi. Chciałaś jeszcze trochę posmakować tej wolności. Zdecydowanie lubiłaś przebywać z przyjaciółmi. W pewnym momencie podszedł do was Chooper. Reniferek uroczo skoczył na ramię Nami.

    Wyglądał słodko z nową, różową czapką, obszytą białym puchem. Uśmiechnęłaś się do niego, jednak kątem oka widziałaś, jak Sanji posyła Ci kolejne spojrzenia. Na twoich policzkach pojawiły się jeszcze większe rumieńce. W końcu blondyn przełamał się i zbliżył się. Kiedy już miał Cię w zasięgu ręki, zatrzymał go Usopp. Uraczył go gniewnym wzrokiem. Czemu wszyscy muszą mu przeszkadzać?

    - Sanji, chodź pomożesz nam ze sprzętem! - długonosy poprosił go o pomoc, a ten z ciężkim westchnięciem, zgodził się. Liczył, iż w końcu dane mu będzie do Ciebie podejść i zaprosić do tańca. Dzisiaj pobiłaś Nami i Robin swoją urodą. Zwracałaś uwagę płci męskiej załogi. Przypominałaś anioła. Aura jaką z siebie wydalałaś tylko przyciągała. To wyjątkowy wieczór i nie mogłaś postąpić inaczej. 

    - Prowadź... - wydukał z siebie blondyn i poszedł za czarnowłosym. Na miejscu okazało się, że mają problem z instrumentami Brooka. Trzeba zająć się jego gitarą. Poszło coś nie tak ze strunami. W tym samym momencie Luffy znalazł się przy Tobie i skała, jak małpa. 

    - [Twoje imię] zagramy w jakąś grę? - po grze chodziło mu, by zacząć z tobą rywalizację. Chciał zobaczyć, kto wyżej skoczy na sprężynach, skonstruowanych przez Franki'ego. 

    - W sumie, czemu nie! Z chęcią, ale w co zagramy? - zapytałaś.

    - Poskaczemy na sprężynach! - wydobył z siebie, gdy ugryzł kawałek pieczonego dzika. Niestety przy tym chlapał tłuszczem. Jednak na całe szczęście tłuszcz was nie dosięgał.

    - Tak! - twoja ekscytacja rosła. Oczy zmieniły się w promienie. Bardzo lubiłaś wynalazki robotycznego przyjaciela.

     - No to załatwione! - pokiwał głową i zaraz potem krzyknął - Franky daj nam sprężyny! - masywny kolega, spojrzał na was i uśmiechnął się. Rzucił owy sprzęt, a ty zdjęłaś szpilki z nóg i nałożyłaś sprężyny, które zostały umocowane od normalnymi, sportowymi butami. Nie mogąc się powstrzymać, rozpoczęłaś skakanie. Po całym statku rozbrzmiał twój radosny śmiech. Luffy dołączył do Ciebie. Skakaliście wyżej i wyżej.


* * * 

    Zostałaś sama. Dziewczyny poszły tańczyć i czułaś nieswojo. Teraz samotność nie był na miejscu. Chciałaś się pobawić z nimi, lecz odniosłaś wrażenie, że tutaj nie bardzo pasujesz. Widziałaś wszystkich w akcji. Posiadali niezwykłe, nadludzkie umiejętności, a Ty? Nie potrafiłaś się obronić. Nikt nie nauczył Ciebie posługiwania się chociażby mieczem. Bolał Cię ten fakt, ale nie mogłaś nic z nim zrobić. Na twojej twarz przyodział się smutek. Usiadłaś na krześle i odwróciłaś się. Sprawiałaś im tylko problemy swoją egoistyczną zachcianką. Powinnaś poważnie porozmawiać ze swoim rodzicielem. 

    - [Twoje imię]-swan! - wyszeptał Sanji. Przez twoje ciało przeszły dreszcze, bo nachylał się do twojego lewego ucha. Odwróciłaś się, a wtedy znowu ujrzał twoje łzy. Zaniepokoił się i złapał za twoją dłoń.

    - Zostaw... - odparłaś.

    - Co się dzieje? - zapytał, lecz nie dostał odpowiedzi. Był tylko jeden sposób, by Tobie poprawić humor. Pociągnął twoją osobę do Ciebie i objął w pasie. Ty spaliłaś przed nim niezłych rozmiarów buraka. Nienawidził, kiedy płaczesz. Ponownie ujął twą dłoń.

     - Czy zechcesz ze mną zatańczyć? - spytał, a Ty pokiwałaś twierdząco głową. W rytm skocznej muzyki zaczęliście się ruszać. Poruszaliście zgranie, a wasze ruchy dopracowane. Dobrze się, przy sobie czuliście. Patrzyłaś w jego oczy z radością. On również nie mógł powstrzymać się od uśmiechnięcia.

     - Sanji jesteś taki kochany! - rzekłaś, puszczając mu oczko. Tego się nie spodziewał po Tobie. Sam zburczał na policzkach, ale jego oczy zmieniły się w serduszkowo.

     - Och, moja anielica uważa mnie za kochanego! - wykrzyczał, a z jego nosa pociekła krew. Przeraziłaś się i oderwałaś od niego. Padł na podłogę, mając znowu o Tobie brudne myśli.

     - Ty idioto! - warknęłaś w jego stronę i zwróciłaś uwagę wszystkich na was. Rozglądałaś się za miejscem do ucieczki. Jednak nie znalazłaś żadnej takiej opcji...


-------------------------------------------------------------------------------------


No i na tym skończyłam rozdział 2 ^^ W kolejnym rozdziale mogę zdradzić, że będzie dużo się dziać i zacznie się prawdziwa jatka! ^.^

No i zostaw głosik, jak lubisz mój opek <333

Gdzie mogę znaleźć swoje szczęście? Sanji x reader One PieceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz