◊ 2.07 ◊

529 44 11
                                    


Po chwili w pomieszczeniu zostałam tylko ja i Joker.

- O czym ty mówisz ? - Zapytałam, nie dowierzając w to co powiedział.

- Skyler...

- Skyler jest moją córką ! - Przerwałam mu - Moją i Jerome'a !
- Ja jestem Jerome ! - Wtrącił - Ja ! Słyszysz ? Ja ! - Krzyknął robiąc kilka szybkich kroków w moją stronę - Mam w dup*e co nasz łączyło, ale mimo wszystko ona jest moją córką !

- Nie zmienisz jej w mordercę - Powiedziałam kierując się w stronę drzwi.
- Ciebie zmieniłem, na nią też przyjdzie czas - Wyszłam, trzaskając za sobą drzwiami.

***

Od kilku minut byliśmy w drodze do domu. W samochodzie panowała głucha cisza, która pogłębiała moje myśli o słowach Jokera.

- To prawda ? - Po dłuższej chwili odezwała się Ivy, siedząca koło kierującego autem Oswalda.

- Na to wygląda - Odparłam słabym głosem - Nie wierzę, że to jest Jerome - Dodałam, czując jak po moich policzkach spływają łzy.
- Uspokój się Maya - Powiedział Oswald - Coś wymyślimy.
- Ale raczej nie teraz - Wtrąciła Ivy, spoglądając w lusterka. Odwróciłam się i zobaczyłam jadący za nami samochód policyjny, który miał włączone tz. bomby - Musisz się zatrzymać - Dodała. Mój oddech na moment przyśpieszył - Spokojnie to pewnie tylko kontrola - Rudowłosa starała się mnie uspokoić, ale mimo to obawiałam się najgorszego. Pingwin zjechał na bok, a ja cały czas wpatrywałam się w radiowóz, z którego po chwili wyszedł Detektyw Gordon.
- On nie pracuje w drogówce - Wtrącił Oswald. Detektyw, otworzył drzwi od mojej strony i z kajdankami w dłoni spojrzał na mnie z grymasem na twarzy. Początkowo nikt z nas się nie odezwał, bo podejrzewaliśmy o co chodzi.
- Maya Winnler - Zaczął powoli - Jesteś aresztowana za zabójstwo Michael'a McCline'a - Westchnęłam po cichu. Spojrzałam na Sky, po czym pocałowałam ją w czoło.
- Zajmijcie się nią - Powiedziałam, kierując swoje słowa do Ivy i Oswada, opuszczając pojazd. Po zaledwie dwóch sekundach, poczułam zimy, nieprzyjemny metal, na moich nadgarstkach - Co teraz ? - Zapytałam Gordona, prowadzącego mnie do radiowozu.

- Arkham.

***

Od ponad dwóch tygodni byłam w szpitalu dla psychicznie chorych, nie rozumiejąc czemu trafiłam właśnie tam. Siedziałam z innymi pacjentami, którzy opowiadali mi o swoich "wyczynach". Aaron - Zabił całą swoją rodzinę, Robert - Gwałciciel i kanibal, Arnold - Mafiozo... I ja. Matka dziecka psychopaty, morderca. W porównaniu do moich nowych znajomych, nie zrobiłam za wiele.

- Słyszeliście ? - Po chwili po świetlicy rozniósł się głos Roberta - W mieście pojawił się nowy zbawiciel.

- Gordon poszedł w odstawkę ? - Zapytałam rozsiadając się na kanapie - Dobra nie ważne, kto to taki ?

- Mówią na niego Batman - Uniosłam lekko brew.

- Człowiek nietoperz ? - Bardziej stwierdziłam niż zapytałam, śmiejąc się cicho pod nosem.
- Widziałem go w telewizji - Wtrącił, siadając na krześle - Gościu chodzi w jakiejś masce, pelerynie i gatkach na wierzchu - Dodał, na co wybuchłam śmiechem.

- Gościu przeprany za walniętego striptizera ma ratować Gotham ? - Odparłam, słysząc dookoła śmiech innych pacjentów - Będzie zajmował się prostytutkami ? - Dodałam, poprawiając jeszcze bardziej humor moim towarzyszą niewoli.
- Nie - Po chwili w całej sali zapanowała cisza, a wzrok wszystkich momentalnie znalazł się na mężczyźnie, kierującego się w moją stronę.

- Joker ? - Zawołał ze zdziwieniem jeden z pacjentów.
- No proszę striptizer złapał nieudolnego Króla Gotham - Wtrącił Aaron.

- Uważaj, bo rano obudzisz się bez języka - Odparł zielonowłosy, posyłając mężczyźnie mrożące krew w żyłach spojrzenie - Maya ! - Zawołał mnie, na co początkowo pokręciłam lekko głową, jednak w ostateczności postanowiłam podejść do klauna.
- Czego ? - Zapytałam, stając pół metra przez zielonowłosym.

- Masz zamiar bawić się w psycholkę, czy chcesz wrócić do córki ?

- Coś nie tak ze Skyler ? - Wtrąciłam.

- Jakbyś nie zauważyła - Zaczął - Aktualnie nie ma ani matki, ani ojca.
- Ojca nigdy nie miała - Odparłam.

- Jeśli chcesz jeszcze zobaczyć NASZE - Powiedział, kładąc mocny akcent na ostatnie słowo - dziecko, a nie siedzieć z kanibalami i gwałcicielami na skraju szaleństwa, to lepiej weź się do roboty.

- Co mam zrobić ? - Zapytałam. Mimo, że nie chciałam współpracować z Jokerem, wiedziałam, że to jest jedyne wyjście abym odzyskała córkę.

- Kiedy jest największy spokój, od debili pracujących tutaj ?

- W nocy - Oparłam - Coś między pierwszą a trzecią. Kucharz Steve posuwa pielęgniarkę...

- Nie ważne - Przerwał mi - Potrzeba jest broń.

- Pogadaj z Robertem, robił w Mafii, pewnie ma jakieś kontakty.
- Mam lepszy plan - Wtrącił z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Joker ! - Niemal po sekundzie przy kratach pojawił się jeden z pracowników Arkham - Masz wizytę u Doktor Quinnzel.

***

Jak co dzień obudziły mnie i innych pacjentów krzyki Roberta, wołającego o jedzenie. Za każdym razem pracownicy przynoszą mu jakieś mięso, w obawie, że facet zeżre któregoś z podopiecznych. Powoli wstałam się z niewygodnego łóżka i podeszłam do krat. Ku mojemu niezadowoleniu okazało się, że Joker ma celę naprzeciwko mojej.
- Jak się spało ? - Zapytał z uśmiechem na twarzy, na co teatralnie przerzuciłam oczami.
- Załatwiłeś coś ? - Wtrąciłam, nie zwracając uwagi na zadane przez niego pytanie.

- Jeszcze trochę - Odparł, opierając się o poziome kraty - Pięć dni, góra tydzień.

- O czym rozmawiacie ? - Po chwili na korytarzu pojawiła się jedna z pielęgniarek - Peg, którą  nawet polubiłam.

- O tym, jak wysadzić ten budynek w powietrze - Odpowiedział zielonowłosy.

- Oj klaunie - Zaczęła, kręcąc lekko głową - Nie jesteś pierwszym, który chciał to zrobić. I jak widzisz, nikomu nie wyszło.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz - Wtrącił rozbawionym tonem głosu.

- Jak tam Maya ? - Zapytała, odwracając się w moją stronę.

- Jak zawsze - Odparłam  obojętnie.
- Przed śniadaniem masz rozmowę z nowym psychologiem - Powiedziała po cichu.

- Mianowicie ? - Zapytałam, mimo, że czułam o kogo chodzi.

- Doktor Harleen Quinzel - Odparła - Muszę iść - Dodała, na co tylko kiwnęłam głową.
- Co powiedziała ? - Po jej odejściu, ponownie usłyszałam głos Jokera.

- Że schowała trutkę na szczury, którą mam Ci dosypać do śniadania - Powiedziałam, siadając na łóżku.

- Groźnie - Odparł - A tak poważnie ? - Zapytał, jednak nie zdążyłam odpowiedzieć, bo moją celę otwarł jeden z pracowników.

- Idziemy do...

- Wiem - Przerwałam mu - Peg mi powiedziała - ciemnoskóry mężczyzna kiwnął głową i po chwili zaczął prowadzić mnie do Pani Psycholog. W głowie miałam pewien plan, który mógł by mnie uwolnić z Arkham, a przede wszystkim od tego cholernego klauna, a kluczem do tego była właśnie Doktor Harleen Quinzel.

C.D.N

Mam ważną wiadomość, która niektórych może ucieszy, innych może zasmucić... Powoli zbliżamy się do końca książki.

I will not regret it ♦ Jerome Valeska /Joker♦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz