◊ 2.01 ◊

649 47 7
                                    

Położyłam się wieczorem w moim pokoju, który z każdym kolejnym dniem przypominał mi coraz bardziej sklep z zabawkami. Koło łóżka znajdowała się jasna i urocza kołyska, szafy niemal uginały się pod ciężarem rzeczy dla dziecka. Ubranka, pieluszki, kolejne zabawki. Wózek, kolorowe lampki... Westchnęłam głośno, przewracając się powoli na bok. Z subtelnym uśmiechem spojrzałam na kołyskę. Wyciągnęłam dłoń w jej stronę i lekko przechyliłam. Kołyska zaczęła się lekko bujać, a ja już wyobrażałam sobie leżące tam śpiące niemowlę. 
- W zeszłym roku kończyłaś szkołę, a teraz zostaniesz matką - Pomyślałam. To wszystko wydarzyło się za szybko, a mimo to, miałam wrażenie, jakby cała ta rzeczywistość nie dotarła do mnie w całości. Czemu nie czułam smutku po śmierci rodziców ? Czemu zakochałam się w mordercy, z którym będę miała dziecko ? Czemu mieszkam w jednym domu z byłym burmistrzem Gotham i jednocześnie z gangsterem oraz z kobietą, która ze zwykłych roślin, potrafi zrobić coś lepszego i mocniejszego niż sterydy ? Tylko na to ostatnie pytanie umiałam wtedy odpowiedzieć - Ponieważ im ufałam.

***

Po raz kolejny w tym miesiącu, nie obudził mnie budzik, nastawiony w telefonie komórkowym, lecz kopanie mojego dziecka. Praktycznie zawsze o tej samej porze. Godzina 5:50, a czasem 6:15, dziecko, które nosiłam od ośmiu miesięcy pod sercem budziło się do życia. Nie widząc sensu dalszego bezczynnego leżenia, wstałam z łóżka, narzucając na siebie wiszący na krześle jasnoróżowy porannik. Schodząc po schodach, prowadzących na przedpokój, zauważyłam zza okna, brak samochodu Oswalda. Jak to on, już od samego rana musiał załatwiać swoje sprawy. Po wejściu do kuchni, od razu skierowałam się w stronę szafek, w celu wyjęcia z jednej nich woreczek, do zaparzenia herbaty i kubek. Chyba za każdym razem otwierając górną szafkę, przypomina mi się okres moich zasłabnięć i rozcięcie brwi, po uderzeniu kubka, po którym została mi pamiątka, w postaci małej blizny.
- To zabawne - Pomyślałam - Byłam wtedy święcie przekonana, że to tylko czasowe, że to z powodu nerwów, a tu proszę - Spojrzałam się na mój brzuch, czując jak maleństwo znów zaczyna kopać.
Po kilku minutach zalałam herbatę i ruszyłam w stronę salonu, aby obejrzeć poranne wiadomości Gotham. Kiedyś nie rozumiałam jak moi rodzice mogli to oglądać, z czasem jednak zauważyłam, że odkąd byłam w ciąży, coraz rzadziej wychodziłam do miasta, przez co nie wiedziałam co tak na prawdę działo się w Gotham. Postawiłam kubek napełniony herbatą na szklanym stoliku i usiadłam na skórzanej sofie, włączając jednocześnie telewizor.
- Od kilku tygodni policja zmaga się z kolejnym groźnym przestępcą, o pseudonimie Joker - Na ekranie pojawiło się zdjęcie poszukiwanego mężczyzny. Widziałam wiele, ale on ? Prawdziwy wariat. Zielone włosy, biała skóra, mnóstwo tatuaży, nawet kilka na twarzy i srebrne zęby - Joker odpowiedzialny jest za podpalenie szpitala i wysadzenie głównego banku miasta w powietrze - Dodała ciemnowłosa reporterka - Prawdopodobnie jest on również zamieszany w próbę wysadzenia Ace Chemicals.
- Ace Chemicals - Powtórzyłam cichym głosem po prezentrce, niemal od razu przypominając sobie Jerome'a. Czując jak ujawnia się u mnie złe samopoczucie, szybko przyłączyłam kanał. Telezakupy, program muzyczny, jakiś włoski serial... no tak, czego można spodziewać po porannych programach. Pokręciłam głową z dezaprobatą i włączyłam irytującą mnie telewizję.

*Perspektywa Oswalda

Musiałem wyjechać z domu, już z samego rana, aby zdążyć do stoczni, gdzie byłem umówiony, z ''nowym'' przestępcą Gotham, aby sprzedać mu broń. Początkowo nie miałem pojęcia czego się spodziewać. Widziałem wielu przestępców, ale Joker... jego wygląd sam nasuwał myśl ,,Tak, to z pewnością psychopata''
- Gotham nie będzie się nudzić - pomyślałem, widząc jak zielonowłosy zbliża się do mnie i moich ludzi pewnym siebie krokiem, z tajemniczymi iskierkami w oczach. Jakby to właśnie w nich był cały chaos. Mimo wymalowanego na twarzy uśmiechu, miałem wrażenie, że klaun może być przygnębiony... a może to tylko aluzja?
- Oswald Cobblepot ? - Zapytał, powiększając swój uśmiech.
- Owszem - Odparłem - Ale mówią na mnie Pingwin - Dodałem z dumą, unosząc lekko głowę.
- Możemy przejść do interesów ? - Bardziej narzucił, niż zapytał, ale i tak kiwnąłem głową. Niemal po trzech sekundach, do magazynu w którym się zajmowaliśmy wyjechały trzy wózki widłowe, załadowane do pełna ogromnymi drewnianymi pudłami, z bronią i nabojami, różnego rodzaju.
- Masz jakiś konkretny plan ? - Zapytałem zaciekawiony i choć nie sądziłem, że klaun może mi powiedzieć cokolwiek, na temat swoich planów, ten zaczną opowiadać to jego nowym celu.

*PERSPEKTYWA MAYI

Od ponad trzech godzin czekaliśmy z Ivy, na powrót Pingwina, który jak zwykle nie odbierał swojego telefonu.
- Nie dzwoń - Wtrąciłam, odsłaniając lekko zasłonę okna. Ivy, próbowała dodzwonić się do Oswalda, chyba poraz jedenasty, sama nie byłam pewna, bo po siódmym razie, przestałam liczyć.
- Musi w końcu odebrać - Odparła, nie odkrywając wzroku od telefonu.
- Chyba, że ma towarzystwo - Wtrąciłam, nadal wyglądając za zasłonę. Ivy od razy zrozumiała co mam na myśli i w ciągu kilku sekund, zjawiła się obok mnie.
- Co to jest, za zielonowłosy pajac ? - Zapytała mrużąc oczy.
- Joker - Odparłam - Przynajmniej, tak o nim mówili w porannych wiadomościach - Mężczyźni za oknem wymienili jeszcze kilka zdań, a potem ruszyli w swoją stronę.
- Gdzieś ty był ? - Niemal od razu, po otwarciu drzwi frontowych przez Pingwina Ivy postanowiła troszkę pokrzyczeć na ciemnowłosego.
- Wybacz Madam - Zaczął ironicznie - Ale musiałem załatwić..
- Kto to był ? - Przerwała mu, siadając przy wyspie kuchennej.
- Kupiec - Odparł, przewracając teatralnie oczami - A poza tym, czemu mam Ci się tłumaczyć ? - Dodał, wzdrygając się. Ivy otwarła usta, chcąc dodać od siebie, jednak przerwało jej w tym pukanie do drzwi.
- Wrócimy do tej rozmowy - Wtrąciła, kręcąc lekko głową z dezaprobatą, po czym ruszyła w stronę przedpokoju. Niemal po 30 sekundach pojawiła się w kuchni, ale tym razem w towarzystwie zielonowłosego klauna, który na mój widok, na moment zastygł.
- Coś się stało ? - Zapytał Oswald, zwracając na siebie uwagę klauna.
- To chyba twoje - Wtrącił, podając pingwinowi jego sygnet, który otrzymał kiedyś od ojca.
- Dziękuje - Wtrącił, łapiąc przedmiot - Nawet nie zauważyłem kiedy go zgub...
- Skąd ja Cię znam ? - Joker przerwał wypowiedź Oswalda, robiąc kilka kroków w moją stronę. Otwarłam lekko usta, nie wiedząc co mam początkowo powiedzieć.
- Chyba mnie z kimś pomyliłeś - Wtrąciłam. Widząc jego wyraz twarzy, która przedstawiała zaciekawienie, powoli zrobiłam jeden krok w tył. Poczułam jak moje serca zaczyna lekko przyśpieszać, gdy zielonowłosy nie odrywał ode mnie wzroku. Dodatkowo emocje powiększyła cisza, która momentalnie zapanowała w całym pomieszczeniu.

C.D.N

Oto pierwszy rozdział II części. Osobiście problemy z weną, znów dają się we znaki, ale naprawdę starałam się, aby ten rozdział był ciekawy.
Czuję się dziwnie, bo już nie ma naszego wspaniałego rudzielca ;_; , za to pojawił się Joker... Niby ta sama postać, ale już mi brakuje Jerome'a.

I will not regret it ♦ Jerome Valeska /Joker♦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz