Przykra prawda

298 24 1
                                    

[Ciel]

-Mimo to, że znany się zaledwie dzień to czuję iż mogę ci zaufać i nie mogę tego przed tobą ukrywać. Sebastian jest demonem, który mam być przy mnie do momentu dokonania zemsty na ludziach, którzy mnie upokorzyli i zabili moich rodziców... Potem odbierze mi duszę i to koniec. Powiedziałem z powagą jak i żalem.

[    ]

Żuciłam się Cielowi na szyję.

- Nie zostawisz mnie!!! Nie teraz gdy poznałam kogoś z kim chcę być do końca!!! Płakałam tak mocno jak nigdy.

Rozumiem, że nie odejdziesz teraz tak odrazu ale to może stać się już za niedługo.

-Ja ciebie kocham!!! Krzyknęłam.

Smutek roździerał me serce, mimo to, że znałam go zaledwie dzień nie trzeba było słów bym go rozumiała.

[Ciel]

- Ja ciebie też. Mówiąc te słowa pocałowałem [    ] wtuloną w mój tors.

Ta dziewczyna dawała mi sens życia, pokochałem ja od momentu jak nasze spojrzenia się spotkały, a teraz... Uświadomiłem sobie, że teraz gdy wreszcie na nowo kogoś kocham to mogę tak szybko odejść i sprawić ukochanej ból. To było okropne.

[Sebastian]

Pierwszy raz widziałem hrabię tak załamanego i zdruzgotanego. Czułem, że kocha tę dziewczynę, a ona kocha jego. Mimo, że jestem demonem i raczej współczucie mi nie znane, zrobiło mi się przykro na widok tych dwojga w takiej sytuacji.

Zdecydowałem zostawić ich samych.

[Ciel]

Przytuliłem [  ], a ona wtuliła się we mnie. Pierwszy raz od tak dawna czułem otaczającą mnie miłość. Po jakimś czasie wstaliśmy i wśedlśmy na konie.

[   ]

Teraz gdy kogoś pokochałam, ten ktoś może odejść w każdej chwili to okropne.

Jechaliśmy przez las trzymając się z ręce. Nie patrzyliśmy na drogę konie nas prowadziły, a wsume to Bajka, bo ona zna wszystkie ścieżki. Rozmawialiśmy moje rozemocjowanie opadło. Lecz na myśl o tym, że Ciel może tak szybko odejść pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Jechaliśmy na tyle blisko, że Ciel otarł mi ją mówią

-  Będę cię kocham kochał do końca i nawet wtedy gdy już nie będę żył.

[Ciel]

Zaczęliśmy wracać do domu. Gdy wyjechaliśmy z lasu zsiedliśmy z koni i szliśmy pieszo, konie podążały za nami nagle Dżagas pchną mnie pyskiem w stronę [  ], ona zaśmiała się słodko, a ja jak żadko co uśmiechnąłem się zawstydzony, łapiąc ją za talię, przyciągając ją bliżej i całując w usta.
Pocałunek nie miał końca przerwał nam dopiero brak tlenu.
                              ∆ ∆ ∆
Byłem już w moim prowizorycznym domu przy budowie, leżałem w łóżku i myślałem nad momentem nasze rozłonki.
Nagle usłyszałem syreny wozu strażackiego, wyjżałem przez okno zza domu [   ] ogień. Odrazu domyśliłem się, że płonie stajnia, obudziłam Sebastiana, wsiadłem na konia i ruszyłem.

Kilka chwil po moim przybyciu pożar był ugaszony zakłopotana Bajka biegała w okół zawalonej stajni nigdzie nie było [   ]. Jej rodzice powiedzieli, że gdy tylko ujrzała płomień pobiegła Bajce na pomoc lecz jej samej nigdzie nie było widać.
Wszyscy wołaliśmy. Nagle cichy, podduszony głos odbiegł spod wielkiej zawalonej beli.

-Pomocy...
-Pomocy...

Miłość w siodle ~ Ciel ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz