Usiadłyśmy w bufecie w samym rogu obok okna z którego miałyśmy widok na olbrzymi plac przed uniwersytetem na którym w czasie okienek gromadziło się najwięcej studentów. Zbierali się w grupki i siadali na trawie, paląc i rozmawiając. Teraz już nikt nie zwracał uwagi na to czy paliło się na terenie uczelni, czy poza nią. W końcu byliśmy dorośli i mieliśmy swoje prawa, których nikt nie mógł nam odebrać. Mogliśmy wychodzić kiedy chcieliśmy, a nauczyciele nie mieli nic do tego. Nie zwracali uwagi kiedy poczuli od kogoś dym papierosowy i to było w tym wszystkim najlepsze. W szkole średniej niestety nie było tak dobrze. Ganiali uczniów za to, a w szkole do której uczęszczałam żadne tłumaczenia nie przekonywały nauczycieli i od razu był wykonywany telefon do rodziców z prośbą o pojawienie się w szkole i w obecności dyrektora uczeń otrzymywał całą litanie na temat szkodliwości papierosów.
Oczywiście wszystko ma swoje granice. Palenie paleniem ale jeśli chodzi o przyjście pod wpływem alkoholu bądź narkotyków to już inny wymiar. Wiadomo, czasem można pozwolić sobie na taką odskocznię ale w odpowiednim miejscu i czasie. Niektórzy niestety nie mają tego wyczucia.
Odkąd zaczęłam studiować przynajmniej kilka razy na korytarzu można było wyczuć od kogoś intensywny zapach zioła. Chyba gdyby ktoś stanął bliżej mógłby normalnie zjarać się samymi oparami.
- A co tam się dzieje? - Mia wlepiła twarz w okno, które ciągnęło się od podłogi aż po sam sufit i nawet nie drgnęła gdy Alice uszczypnęła ją w ramie, dając znać aby się przesunęła.
- Wiesz, też byśmy zobaczyły ale jakby zasłaniasz nam. - fuczy, ale ją to nie rusza. Coś naprawdę poważnego musiało się stać, skoro nie ma z nią kontaktu.
- Hej, no mów co się dzieje. - ponawia próbę która tym razem kończy się mini sukcesem.
- Jakiś koleś spuszcza innemu niezły łomot. Ciekawe o co poszło.
Z ciekawości sama wstaje i obchodzę stół stając na wprost okna.
Wokół tej dwójki zebrało się już całkiem niezłe widowisko, które zamiast coś zrobić, jakoś temu zapobiec tylko się patrzą i klaszczą jakby byli w jakimś cyrku. Pokręciłam głową, na to żałosne zachowanie. Czuję się jakbym była w szkole podstawowej, a takie akcje jak ta cieszyły się wielkim zainteresowaniem. Co z tego, że komuś mogło się coś złego stać, ważne, że dzieje się coś ciekawego i jest co pooglądać.
Z racji tego, że profesorzy także korzystali z przerwy w gabinecie, nikt nie starał się choćby odrobinę zapanować nad panującym chaosem, który z każdą chwilą rósł coraz bardziej.
- Trzeba coś zrobić.
- Co chcesz niby zrobić Sophia? - zwraca się do mnie i unosi brew. - Wejdziesz tam i co? Powiesz żeby przestali się bić i myślisz, że Ciebie posłuchają?
- Mia ma rację. - Alice kiwa głową. - Jedyne co zrobimy to narazimy przy okazji siebie. Nie wiesz jak zareaguje kiedy ktoś trzeci wkroczy do akcji. To faceci. - przewraca oczami. - Muszą czasem dać sobie po mordzie, żeby dojść do porozumienia.
- Nie wiem jak wy ale ja nie potrafię stać tak spokojnie i patrzeć jak ktoś cierpi.
- A może sobie na to zasłużył? - Alice krzyżuje ręce na piersiach i patrzy na mnie znacząco.
- Może i zasłużył, ale to nie jest wyjście. Przemoc nigdy nie jest wyjściem. Ono daje nam tylko chwilowe uczucie przewagi i tyle. Człowiek stosujący przemoc jest większym niewolnikiem od tego, który cierpi z tego powodu.
- Wow, skąd takie mądrości? - zszokowana otwiera szerzej oczy i intensywnie wpatruje się w moją twarz, która teraz nie wyraża żadnych emocji.
- Z nikąd. - ucinam i odsuwam się od okna jednak mimowolnie moja wzrok ucieka w tamtą stronę.
CZYTASZ
Niebezpieczny [W TRAKCIE POPRAWY]
RomanceSophie Walker od małego miała wpajane wartości, o których powinna pamiętać i przestrzegać przez całe życie. Piękna, ponadprzeciętnie inteligenta ale co z tego jeśli jej życie stanowiła ponura codzienna rutyna. Jeden dzień zlewał się z drugim tworząc...