Do czasu przeprowadzki dni dłużyły się w nieskończoność. Jeden dzień przeplatał się z drugim tworząc smutną rzeczywistość z jaką przyszło mi się zmierzyć.
Dzień po pamiętnej imprezie ojciec nie odezwał się do mnie ani słowem. Mierzył tylko stalowym spojrzeniem. Mama pomimo tego jak się zachowywałam próbowała jakoś udobruchać ojca jednak pozostawał on nieugięty przez co w domu panowała grobowa atmosfera.
Z tego tytułu miałam zakaz wychodzenia z domu co przyjęłam z ciężkim sercem. Musiałam ponieść konsekwencje swoich występków tylko szkoda, że kosztem ostatnich dni które mogłabym spędzić z dziewczynami.
Gdy został niecały tydzień lód otaczający serce ojca zaczął się kruszyć i pozwolił mi na wyjścia. Mimo, że miały ograniczony czas, cieszyły mnie nawet te krótkie chwile, które mogłam z nimi spędzić.
Czas kurczył się niebezpiecznie, przybliżając mnie do zmian na które nie byłam jeszcze gotowa i zapewne w najbliższym momencie nie będę.
Większość zapakowanych rzeczy została już wysłana przez co w domu świeciły pustki. Zostały same najważniejsze, które są potrzebne do codziennego funkcjonowania. Serce zaciskało mi się na sam widok tych pustych ścian wcześniej wypełnionych ramkami że zdjęciami, ozdobami, które Grace tak uwielbiała i wszędzie było ich pełno. Mimo, że niektóre z nich były dziwaczne i nigdy sama bym nie zwróciła na nie uwagi to przez fakt, że były w naszym domu, zakupione przez tą właśnie kobietę sprawiały, że spoglądałam na nie inaczej.
Noah przybity chodził od ściany do ściany z szeroko otwartymi oczami nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Był zupełnie jak ja. Nie mogliśmy się odnaleźć w tym wszystkim.
Z dnia na dzień zostawiasz miejsce w którym byłeś wychowywany całe życie. Znasz tylko to, a wszystko inne jest Ci obce.
W końcu jednak musiał nadejść ten dzień. Ojciec stał na podjeździe przed samochodem wykonując milion telefonów chodząc nerwowo w kółko. Chciał dopiąć wszystko na ostatni guzik. Mam chodziła po pokojach w totalnym chaosie sprawdzając czy niczego nie zostawiliśmy.
Ja stałam pośrodku salonu patrząc nieobecnym wzrokiem przed siebie. Noah stał obok mnie przytulając się do mojego boku. Głowę miał wciśniętą w mój brzuch skąd dobiegało mnie ciche chlipanie.
Pogłaskałam chłopca po głowie dociskając mocniej jego drobne ciało do siebie.
Jedna, jedyna niechciana łza wydostała się, znacząc drogę po moim policzku. Szybkim ruchem starałam ją wierzchem dłoni.
- Chodźcie dzieciaki. Na nas już czas. - do pomieszczenia wkracza Grace z zaczerwienionymi oczami i lekko różowymi policzkami.
Nie tylko my coś tracimy. Ona także bardzo dużo traci i tak jak my będzie musiała odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
- Nie chcę mamo. - popłakuje w moją koszulkę Noah kurczowo zacinając na niej pięści.
- Zobaczysz kochanie, w nowym miejscu też będzie fajnie. - przykucjąc na jego wysokość, uśmiecha się przez łzy i wystawia rękę w stronę dziecka.
Noah przez dłuższą chwilę wpatruje się w nią, po czym niepewnie wyciąga swoją, dużo mniejsza i chwyta matkę za rękę.
Ja dalej stoję.
- Sophie? - cisza. - Skarbie, już czas. - do mnie także wyciąga rękę.
Wybudzając się z dziwnego stanu w jakim się znalazłam po prostu zignorowałam ten gest przechodząc obojętne obok kobiety. Wiem, że zachowałam się w stosunku do niej bardzo źle jednak nie potrafiłam inaczej. W moim umyśle panował totalny bałagan z którym nie potrafiłam sobie poradzić. Najlepszym sposobem według mnie było je po prostu stłamsić. Nie chciałam okazywać żadnych słabości co swoją drogą dosyć słabo mi wychodziło.
CZYTASZ
Niebezpieczny [W TRAKCIE POPRAWY]
RomansaSophie Walker od małego miała wpajane wartości, o których powinna pamiętać i przestrzegać przez całe życie. Piękna, ponadprzeciętnie inteligenta ale co z tego jeśli jej życie stanowiła ponura codzienna rutyna. Jeden dzień zlewał się z drugim tworząc...