Prolog

164 28 18
                                    

Dziś był poniedziałek. Dzień, który rozpoczynał ciężkie pięć dni nudy i udręki. Nienawidziłem szkoły jak każdy nastolatek, ale prócz stresujących testów i surowych nauczycieli dochodziły moje codzienne problemy z rówieśnikami. Oni nie cierpieli mnie, a ja ich. Pomimo, że trzymałem się z boku i starałem nikomu nie wchodzić w drogę, to i tak stawałem się obiektem pośmiewiska, ciągłych drwin i przepychanek.

Gdy tylko wszedłem do budynku, jeden z "kolegów" mnie popchnął i podłożył nogę. Tym oto sposobem leżałem na podłodze z bolącą głową, słysząc śmiech i kpiny, że jestem niezdarą i sierotą. Zacisnąłem powieki, próbując zignorować ich komentarze, gdy nagle ktoś wyciągnął do mnie dłoń.

-Way, nie wygłupiaj się. Szybko, idziemy stąd. - powiedział ciepło czarnowłosy chłopak.

No tak, był jeszcze on. Osoba, która zawsze ratowała mnie z opresji i pomagała w każdej sytuacji...

***
Hey, guys!
I know, najkrótszy prolog na świecie, ale spokojnie, będzie się działo 😈
Mam nadzieję, że spodoba wam się ta historia i zostaniecie z nią na dłużej ❤

Love you, Werard Gay 💓

Weirdo's art || FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz