Dziś był poniedziałek. Dzień, który rozpoczynał ciężkie pięć dni nudy i udręki. Nienawidziłem szkoły jak każdy nastolatek, ale prócz stresujących testów i surowych nauczycieli dochodziły moje codzienne problemy z rówieśnikami. Oni nie cierpieli mnie, a ja ich. Pomimo, że trzymałem się z boku i starałem nikomu nie wchodzić w drogę, to i tak stawałem się obiektem pośmiewiska, ciągłych drwin i przepychanek.
Gdy tylko wszedłem do budynku, jeden z "kolegów" mnie popchnął i podłożył nogę. Tym oto sposobem leżałem na podłodze z bolącą głową, słysząc śmiech i kpiny, że jestem niezdarą i sierotą. Zacisnąłem powieki, próbując zignorować ich komentarze, gdy nagle ktoś wyciągnął do mnie dłoń.
-Way, nie wygłupiaj się. Szybko, idziemy stąd. - powiedział ciepło czarnowłosy chłopak.
No tak, był jeszcze on. Osoba, która zawsze ratowała mnie z opresji i pomagała w każdej sytuacji...
***
Hey, guys!
I know, najkrótszy prolog na świecie, ale spokojnie, będzie się działo 😈
Mam nadzieję, że spodoba wam się ta historia i zostaniecie z nią na dłużej ❤Love you, Werard Gay 💓
CZYTASZ
Weirdo's art || Frerard
Fanfiction"Dziwak! Szaleniec! Psychopata! Świr!" - to jedne z wielu wyzwisk, kierowanych w stronę siedemnastoletniego Gerarda Waya. Czerwonowłosy chłopak był pośmiewiskiem rówieśników już od czasów podstawówki. Nigdy nie miał prawdziwych przyjaciół ani nikogo...