Rozdział 4

1.4K 112 10
                                    

27.05.2015 - dzień rozprawy

- Proszę wstać, Wysoki Sąd idzie.

- Louis Tomlinson pozwany o dziesięć zabójstw. Wszystkie ofiary nagle znikały bez śladu. Motywem domniemanym jest homofobia. Każda ofiara miała podcięte gardło i połamane piszczele. W tej sprawie nie ma świadków bezpośrednich. Morderca idealny. - Louis na te słowa uśmiechnął się zadziornie.

"- Był moim bratem.
- Był moim tatą. Przybranym, ale tatą.
- Był moim chłopakiem.
- Był moim mężem." - te słowa padały z ust świadków. I cóż, wypowiedziane dławiąc się łzami, lub głosem wypranym z uczuć, satysfakcjonowały szatyna. Co do jego zachowania; było nieokreślone. Z jednej strony, nie rzucał żadnymi komentarzami, ale z drugiej w ogóle się nie przejmował rozprawą. Na przykład oglądał sobie paznokcie.

- Zaraz zostanie ogłoszony wyrok w sprawie Louisa Tomlinsona. - te słowa ożywiły niebieskookiego. Czy się stresował? Nie. On bardziej czekał na to jak na ogłoszenie wyników konkursu. Był podekscytowany.

- Louis Tomlinson, lat dwadzieścia cztery, za zabójstwo dziesięciu osób, zostaje skazany na dwadzieścia lat więzienia o zaostrzonym rygorze, w zawieszeniu na dwadzieścia pięć. Ewentualne dalsze działania po odzyskaniu wolności, skazują go na dożywocie. - prokurator siadł.

Sala opustoszała.

Wszystko ucichło.

Tylko nie umysł Louisa.

Pierwszy raz miał wyrzuty sumienia.

6969696969

Hejo!

Dzisiaj rozprawa, są to urywki, więc nie doszukujcie się spójności ;)

Jak jest to pochyłą czcionką, to to są początki zeznań rodzin ofiar, jak coś XD

Do nastęnego!
LARloveRY

It wasn't a mistake || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz