Rozdział 12

1.3K 100 19
                                    

4.06.2015r. - ósmy dzień w więzieniu, czwartek.

Hmm... cóż Louis mógł ciekawego powiedzieć? Jego dzień to standardowa rutyna. Totalnie nic ciekawego.

Wydawało mu się, że całą wieczność nie widział światła słonecznego, śpiewających ptaków, czy zieleni trawy. Powoli chyba zaczynał rozumieć ideę więzienia.

Jeśli nie dopasowywujesz się do jednego społeczeństwa, wywala cię ono do innego, mniej kulturalnego. Masz jakiś terapeutów i innych "specjalistów", a reszta wolnego czasu, to czas na namysł i wyrzuty sumienia. Cudownie, czyż nie?

Tomlinson wysilił myślenie. Jego wszystkie trybiki w mózgu pracowały na najwyższych obrotach. Prześledził całe swoje mordercze działanie. Przypomniał sobie zapach świeżej krwi, zduszone jęki i błagania o pomoc oraz trzask łamanych kości. Nie potrafił jednak sobie przypomnieć swojej satysfakcji. Nie potrafił przywołać w pamięci czucia spełnienia i radości z zadawania bólu. Za to jednak, czuł do siebie... wstręt? Obrzydzenie? Wstyd?

Uświadomił sobie, że ludzie mają go za mordercę. Bezwzględną bestię. Nie ważne, dlaczego ich zabił i to w jakich torturach. Ważne, że po prostu to zrobił. Dał ponieść się emocjom i pozwolić, aby jego słabość została wykorzystana. Nienawidził siebie.

Tymi przemyśleniami doprowadzał siebie na jeszcze większy skraj załamania. Czuł się jak gówno i nic nie warty śmieć. Zaczął podziwiać Harry'ego. Dlaczego jeszcze z nim się zadaje?

Przecież to jego praca. - podpowiedziała mu jego podświadomość.

Tylko o to chodziło, że to nie wyglądało do końca jak praca. Stało się to dla Louisa bardziej jak odwiedziny przyjaciela. Czuł, że może ufać zielonookiemu. Styles nie patrzył na niego jak na pacjenta czy mordercę. Traktował go jak człowieka. Miłe uczucie.

Szatyn długo nad tym rozmyślał, siedząc na podłodze, pod ścianą. Nagle poczuł jakiś zimny podmuch i cały się zatrząsł. W następnej chwili kichnął. Potem już tylko płakał.

Dlaczego?

Ponieważ to kichnięcie mu uświadomiło coś, a dokładnie cisza, która go otoczyła po nim. Uśmiadomił sobie, że prawdopodobnie już nigdy nie usłyszy niby nic nie znaczącego "na zdrowie".

Że już zawsze będzie totalnie sam.

6969696969

Hejka!

Dzisiaj trochę krótki, ale cóź...

Obiecuję się poprawić 🙌

Do następnego!
LARloveRY

It wasn't a mistake || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz