6

4.1K 160 3
                                    

~ Victoria

- Co sądzisz o tej? - pyta mama pokazując mi zdjęcie sukni ślubnej w magazynie.

Przyglądam jej się jeszcze raz dokładniej. Ma zdecydowanie za dużo falbanek. Kręce głową i ukrywam twarz w dłoniach. Siedzimy tak od dwóch godzin, a ja jeszcze na nic się nie zdecydowałam.

Moi rodzice, Lacey i Toby zatrzymali się w pałacu Kensington na tydzień, a potem wracają do Kirkcaldy. Tutaj nie mają specjalnie dużo do roboty. Przygotowaniami do ślubu i tak głównie zajmuje się rodzina George'a. Termin jest już wyznaczony na 20 sierpnia. Na myśl, że to już w tym miesiącu żołądek mi się skręca.

Spod spuszczonych powiek przyglądam się mojej rodzicielce. Jest taka podekscytowana tym ślubem, że najchętniej sama załatwiłaby wszystko od razu. Jej policzki są lekko zaczerwienione gdy przegląda magazyny. Pamiętam jak Ashton opowiadał mi o ślubie rodziców. Podobno mama wyglądała jak istna bogini.

Kiedy tak siedzimy ramię w ramię z rodzicielką i przeglądamy magazyny ślubne do mojego pokoju wpakowuje się Lacey. Jest czymś wyraźnie podekscytowana. Patrzę na nią wyczekująco, a ona wciąż milczy.

- Ktoś czeka na ciebie w salonie - mówi w końcu.

- Kto? - pytam unosząc lekko lewą brew.

- Nie powiem! - wykrzykuje Lacey - Po prostu tam idź

Kręcę z niedowierzaniem głową. Jakby to kto stoi w salonie było jakąś wielką tajemnicą. Wstaję z krzesła i wciąż kręcąc głową wychodzę z pokoju. Idę korytarzem do salonu wciąż wbrew sobie zastanawiając się kto w nim czeka. Kiedy mijam próg w oczy natychmiast rzuca mi się burza blond włosów.

- May! - na widok przyjaciółki uśmiecham się szeroko.

Oczy dziewczyny świecą czystą radością gdy zamyka mnie w żelaznym uścisku. Nie widziałam jej od końca roku szkolnego.

- Książę! - wykrzykuje May - Zaręczyłaś się z księciem!

- Dokładnie - potakuję.

- Nie poznaję cię, dziewczyno - przyjaciółka kręci głową - Czy to on był tym tajemniczym facetem? - pyta.

- Tak. Mam ci tyle do powiedzenia

- O nie! - protestuje May - Pójdziesz ze mną. Musisz się wyrwać z tego królewskiego piekła

Dziewczyna łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę drzwi. Gdy chce potrafi być niezwykle stanowcza. Czasami zastanawiam się czy zamiast lekarza nie powinna zostać dyrektorką szkoły.

- Hej! Gdzie ty mnie ciągniesz? - pytam zatrzymując się gławtownie.

- Na miasto - odpowiada bez zbędnych ogródek May.

Kiedy wychodzimy z apartamentu księcia i księżnej Walii i schodzimy po schodach natykamy się na Cory'ego. Mężczyzna uśmiecha się do nas przyjaźnie.

- Gdzie się panie wybierają? - pyta.

- Na miasto - odpowiadam.

- Z chęcią panie podwiozę - proponuje szofer.

Patrzę pytająco na May. Dziewczyna nieznacznie potakuje. Zapewnie jest nieco zdezorientowana.

- Dziękuję, Cory - uśmiecham się do mężczyzny - To moja przyjaciółka May

- Miło mi cię poznać, ma'am - na jego słowa dziewczyna się rumieni - Ja nazywam się Cory Bryant, jestem osobistym sekretarzem i szoferem księcia

Po tej krótkiej wymianie zdań razem z May idziemy za Cory'm do garażu. Kiedy docieramy na miejsce mężczyzna wybiera czarny, mało rzucający się w oczy samochód za co wielce mu dziękuję, gdyż chcę pozostać na tyle niezauważalna na ile mi się uda. Paparazzi i dziennikarze potrafią być okropnie upierdliwi. Otwiera przed nami drzwi po czym sam siada przed kierownicą.

- Jaki jest cel podróży, ma'am? - zwraca się do mnie.

- Karma Ealing - mówi May.

Patrzę na nią z zaskoczeniem i wyrzutem. Karma Ealing to klub nocny, w którym po raz drugi spotkałam George'a niemal rok temu. W lusterku widziałam, że Cory również jest zaskoczony ale nic nie mówi tylko odpala silnik i rusza. Kiedy wyjeżdżamy z garażu wbijam wzrok w powoli ciemniejące niebo. Na miejsce dojeżdżamy po pół godzinie. Zanim zdążę zaprotestować May wyciąga mnie z samochodu.

- Bawcie się dobrze! - rzuca za nami Cory - Tylko nie przesadzajcie!

Razem z przyjaciółką wchodzimy do klubu. Znajdujemy się w pomieszczeniu o białych ścianach podświetlonych kolorowym światłem i laserami. Z ogromnych głośników ustawionych na podwyższeniu leci głośna muzyka rozrywkowa. Niemal każdy centymetr kwadratowy pomieszczenia zajmują tańczący ludzie. May od razu ciągnie mnie do baru. Kiedy tam docieramy spotyka mnie miła niespodzianka. Przy wysokiej ladzie siedzą dobrze znane mi dziewczyny.

- Przyszła księżna, hm? - uśmiecha się do mnie Caroline, a obok niej Liz sączy drinka słomką.

- Ściągnełaś je dla mnie? - pytam May, która przytakuje.

Natychmiast zamykam ją w uścisku. Kiedy wreszcie się od niej odsuwam przenoszę swój wzrok na koleżanki z liceum.

- Miło was znowu widzieć - mówię.

- Ciebie też - mówi Liz.

- Chłopcy też przyjechali? - pytam.

- Nope - odpowiada Caroline - Dzisiaj nie ma żadnych osobników płci przeciwnej

Spoglądam na nią pytająco.

- Witaj na swoim wieczorze panieńskim! - woła May i otwiera z hukiem butelkę szampana.

Their Majesties Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz