Rozdział Pierwszy

292 13 0
                                    

Reporter: Wow! Sway Darcy udziela mi wywiadu. To niesamowite uczucie, wiesz? Odcisnęłaś swoje piętno na brytyjskim przemyśle rozrywkowym. Słyszałem plotki, że gwiazdy biją się o to, by trafić pod twoje skrzydła.

Sway Darcy: Plotki są mocno przesadzone. A co do wywiadu – to zaszczyt dla mnie! Czytałam In Business jeszcze w liceum!

Reporter: Właśnie, właśnie. Jesteś osobą bardzo skupioną na karierze. Podobno zawsze wiedziałaś, co chcesz robić i dlatego trafiłaś na staż do Simona Cowella. Opowiesz nam trochę więcej na ten temat?

Sway Darcy: Staż u Simona jest najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła. Nigdzie nie nauczyłabym się tyle, ile nauczyłam się pod jego okiem. A co zabawne, staż miał trwać tylko pięć miesięcy! Gdybym wiedziała, że potrwa pięć lat wzięłabym ze sobą więcej ubrań!

To naprawdę ją zaczynało nudzić.

 A nuda była domeną ludzi ubogich intelektualnie, a do takiej kategorii nie chciała się zaliczać nawet przez minutę. Jej życie miało cel i doskonale wiedziała, co z nim robi. Właśnie dlatego każda zmarnowana minuta, którą musiała spędzić w gabinecie ojca, patrząc jak ten próbuje uporać się z załatwieniem transportu płyt z wytwórni do Francji, drażniła ją niemiłosiernie. Byli umówieni na obiad i nie miała innego wyjścia, jak na niego czekać. Owszem, mogła zjeść sama, ale wolała z tatą.

Sway westchnęła ciężko, próbując w ten sposób pośpieszyć ojca. W odpowiedzi otrzymała tylko ostre spojrzenie i nieme: Cierpliwości.

Uniosła oczy do nieba i odwróciła się do niego plecami. Przeklęła w myślach jego upór. Gdyby tylko pozwolił jej sobie pomóc, to prawdopodobnie spedytor już dawno stałby przed drzwiami odpowiedniego magazynu Columbia Records i kwitował odbiór towaru. Problem nie istniałby, gdyby był  w swoim domowym gabinecie, ale w biurze w wytwórni znajdowały się kamery i raczej szefowi Darcy nie spodobałoby się to, że jego dziewiętnastoletnia córka dokonuje transakcji w imieniu wytwórni. Tak samo, jak nie spodobało się im to wcześniej, gdy miała kolejno szesnaście, siedemnaście i osiemnaście lat. Praktycznie żyła życiem swojego ojca, od czasu, gdy  zamieszkała z nim po ukończeniu elementary school. Kochał swoją pracę prawie tak samo, jak córkę, dlatego potrafił spędzić wiele godzin na tłumaczeniu jej zawiłości planowania i zarządzania wielkimi projektami branży muzycznej. W wieku piętnastu lat potrafiła wymienić nazwy i status prawny największych spedytorów w kraju, znała prawo transportowe i mogła bezbłędnie wskazać lokalne instytucje prawne i handlowe odpowiedzialne za kontrolę produktów rozrywkowych.

Ojciec tłumaczył spedytorowi zawiłości transportu i omawiał rodzaj zawieranej transakcji sypiąc co chwilę incotermsami1. Przesyłka  skierowana była do Francji, więc umowa musiała być oparta na kontynentalnych zwyczajach handlowych. Sway ze znudzenia ,po raz kolejny, zaczęła przeglądać oferty community colleges2, jednak  i tym razem nie znalazła w ich programach nic ciekawego. Zanudziłaby się na śmierć, siedząc na podstawach marketingu, albo kłócąc się z wykładowcą, zarzucając mu nauczanie przestarzałych schematów.

Wiedziała, że siedzenie i robienie notatek przez najbliższe dwa lata byłoby kompletnie pozbawione sensu, dlatego pociągnęła za wszystkie możliwe sznurki, by dostać się gdzieś na staż. Wśród tych sznurków znajdowały się brody i mankiety przyjaciół ojca. Którzy z jakichś powodów uważali ją za rozkoszną.  Nie potrafiła zrozumieć,  dlaczego używali  akurat tego terminu. Rozkoszna? Ona? Nie była brzydka, ale też nie olśniewająca. Wiedziała, że koleżanki w jej wieku wydawały krocie na modne ubrania i drogie dodatki, ale ona starała się być po prostu schludną. Skupiała się na realizowaniu swoich ambicji: chciała stać za sukcesem międzynarodowej gwiazdy, kogoś jak Beyoncé.

FeedbackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz