Rozdział Trzeci, [SWAY

153 12 5
                                    

Starając się z całych sił by nie stracić równowagi, Sway Darcy zgięła nogę w kolanie i przyciągnęła ją do klatki piersiowej. Dopinanie jej delikatnych sandałków w tej pozycji było proszeniem się o zagipsowanie nogi bądź ręki, ale spodnie Acne, w które wbijała się przez ostatnie trzydzieści minut były zbyt obcisłe, by ryzykować siadanie w nich. Przy każdym wdechu słyszała jak szwy trzeszczą ostrzegawczo, zaś zamek błyskawiczny zgrzyta ze złości usiłując je utrzymać na miejscu. Prawda – ledwo mogła oddychać, ale za to wyglądała jak z okładki. Ciemnoszare spodnie zaczynały się tuż nad miejscem, gdzie skórzany pasek butów na obcasie otulał jej kostkę, a kończyły się w pasie, gdzie zawiązała na supeł wysłużoną koszulkę z  Guns and Roses. Jej ojciec kupił ją po jednym z koncertów jeszcze za lat swojej młodości. Przez lata koszulka przeszła serię przeróbek: wycięto kołnierzyk, całe plecy były usiane małymi dziurkami, które obramowywały miedziane kręgi, a przy dekolcie pojawiły się rozdarcia, które zreperowano prowizorycznie za pomocą agrafek.  Blondynka w lustrze przygryzała wewnętrzną stronę policzka. Coś było nie tak z tym strojem. Wyglądała rockowo i ostro, zwłaszcza z tą nieskromną ilością eylinera wokół oczu. Nie hipstersko, ale rokowo. Na palcach pobiegała do garderoby by wyszukać odpowiednie dodatki. Z całych sił próbowała nie dotknąć obcasami posadzki w holu. Nie dlatego, że sąsiedzi skarżyli się na hałasy – przecież i tak przez większość czasu nie było jej w domu, ale wiedziała, że rodzina mieszkająca pod nią powiększyła się niedawno o maleńką, niewinną istotkę. Mając to w pamięci starała się poruszać się tak cicho, jak to tylko możliwe.

Zaabsorbowana poszukiwaniem biżuterii nie usłyszała jak drzwi wejściowe mieszkania otwierają się z cichym kliknięciem. Cztery miękkie łapy opadły na podłogę. Bezszelestnie się poruszając, mały cień przebiegł długi hol i skręcił w ostatnie pomieszczenie po prawej. Jedna za drugą łapki odrywały się od podłoża, by później z gracją powrotem na nią opaść. Niczym maszt, długi, biały ogon postawiony był na sztorc. Drżał jedynie lekko z przejęcia na samym koniuszku, gdy do małego mokrego noska dostał się zapach znajomych perfum. Garderoba, w której Sway się znajdowała była połączona małym przejściem z sypialnią. Nim się zorientowała w tym przejściu pojawił się kot, który przysiadł bezszelestnie w progu i cierpliwie czekał aż go zauważy. Pręgowany dachowiec miał urok kociaka i był bardzo dobrze wychowany. Jedynymi oznakami jego zniecierpliwienia był przesuwający się agresywnie z prawa na lewo ogon. Kiedy wreszcie kątem oka zauważyła zwierzę wypuściła na podłogę trzymane w ręce bransoletki i nie zważając na spodnie, opadła na kolana wyciągając otwarte ramiona przed siebie. Kotek potruchtał bez chwili zawahania i otarł się głową o jej kolano. Z jego małego, miękkiego gardła wydobywał się mruczany koncert radości.

Pupilek bezapelacyjnie kochał Sway, nie tylko jej zapach, czy możliwość zostawiania sierści na jej markowych ubraniach, ale też za to, z jaką czułością drapała go za uchem i pozwalała mu wylizywać swoje włosy. Okazywał swoją czułość w bardzo kreatywny sposób: Pewnego razu wypił jej latte, gdy się odwróciła, a innym budziła się z puszystymi poduszkami i bardzo ostrymi pazurkami strategicznie rozlokowanymi na twarzy. Gdyby nie to, że nie ma czasu zajmować się zwierzętami adoptowałaby Borisa dwa lata temu, kiedy po koncercie Eda w Glasgow znaleźli go obok śmietnika. Biedactwo miał wtedy raptem kilka tygodni i niewiele wcześniej otworzyło oczy, które nadal były niebieskie.

Zataczając się niezgrabnie, rudowłosy mężczyzna usiadł naprzeciwko niej. Skrzyżował nogi w kolanach i na jednym z nich oparł swoje wytatuowane w kolorze ramię.

-O, teraz cię widzę.

Posłała mu zirytowane spojrzenie. Uniosła brwi w zdziwieniu, jakby nie miała bladego pojęcia do czego nawiązuje. Oszukiwała trochę sama siebie, wywracając infantylnie oczami. Przesłuchania nie były jej ulubioną rozrywką, a sam Ed nie lubił bawić się w złego glinę. Ale tym razem zbyt wielu ludzi, którzy obdarzyli go zaufaniem, było zaangażowanych w małe rozgrywki Sway i nie mógł pozwolić, by impet jej obutej w szpilki nóżki narobił zamieszania jego życiu. Szanował dziewczynę za jej wiedzę i nieugiętość, ale bywały dni, gdy najzwyczajniej w świecie go przerażała. Nauczył się ostrożniej patrzeć na jej poczynania, uważając, by w swojej  euforii, którą dawała jej władza, nie wpisała go na listę ofiar poświęconych dla wyższego dobra. Wiedział, że może się to zdarzyć, nie przez to, że była złą przyjaciółką.  Nie.  Świadomość tego, że Sway może zrobić z niego mięso armatnie w jednej z batalii toczonych z Simonem, czy innymi prezesami Sony Music przyszła, gdy dotarło do niego, że długą listę ofiar wojennych otwiera jej nazwisko. Gdy tylko jakiś projekt ją zafascynował nie spała, nie jadła, odsuwała się od życia. Była jak kot, który nie może oderwać się od ścigania poruszanego wiatrem źdźbła trawy. Kochała to co robiła, to było dla niego pewne, ale ta miłość ją niszczyła. Spanie na fotelach, czy wykładzinie w pracy, gdy jej ciało wyczerpało już całą zapasową energię i odsuwało rozum od władzy; bezprawne inwigilowanie ludzi po to, by wyciągnąć brudy z ich życia i cisnąć je im w twarz, były tylko nielicznymi z jej przewinień. Niejednego odstraszyłoby to na kilometr, ale Ed widział w niej coś więcej. Tak samo jak dla pracy, potrafiła poświęcić się dla przyjaciół. Była pełna pasji, lojalna i tolerancyjna. Mogła nie zgadzać się z twoimi poglądami, mogła nawet nimi gardzić, ale gdyby ktoś próbowałby ci zabronić się wypowiedzieć, spetryfikowałaby go swoim morderczym wzrokiem. To samo robiła dla niego. Sway nie grała na żadnym instrumencie, a jednak w jej mieszkaniu znajdowały się dwie gitary – jedna w kuchni, druga w sypialni. Nigdy żadne z nich słowem nie odezwało się w tym temacie, ale  był wdzięczny, że spędzając czas z nią mógł oddawać się muzyce.

FeedbackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz