Rozdział czwarty

137 12 2
                                    

Ciepło rozchodzące się po jej ciele było nie do zniesienia. Wysunęła jedną nogę spod okrycia i przekręciła się na brzuch. Coś jednak nadal było nie tak. Skóra jej głowy naciągnięta była niekomfortowo, ale jej zaspany rozum nie mógł dociec przyczyny tej niedogodności. Poruszała ramieniem kilkakrotnie w przód i w tył ale bezowocnie. Pół przytomna podniosła swój gors odrobinę i niezdarnie sięgnęła dłonią ponad swoim karkiem chwytając rozczochrane włosy w garść i odklejając od swojego spoconego ciała i przerzuciła je nad głowę. Z cierpiętniczym jękiem obróciła się na drugi bok zachłannie przytulając do klatki piersiowej poduszkę. Świat zdawał się być nieprzyjemnym miejscem, a jeszcze nawet nie otworzyła oczu. Trele ptaków były męczące nawet jeśli dochodziły z daleka, a szum samochodów był tak dokuczliwy jakby mieszkała nad samą autostradą. Niepewnie zaryzykowała podniesienie powiek, ale zaraz szybko je zamknęła z powodu brutalnego ataku światła, które zaatakowało jej spojówki. Gwałtowne uczucie kłucia zachęciło ją tyko do zakopania się głębiej w materiale, który udrapował się w około jej ciała. Zaraz po tym jak schowała swoją twarz, powróciło uczucie gorąca, wydając zirytowane westchnięcie zebrała w sobie siłę i usiadła prosto zakrywając oczy dłońmi. Po kilku minutach odważyła się rozsunąć palce i rozchylić jedną powiekę. Powolne dostosowanie się do natarczywego światła było bezpieczniejsze niż kolejne ryzykowanie bólu. Kiedy oczy już przyzwyczaiły się do nowych warunków kciuki ruszyły by zbierać pozostałości makijażu z policzków i skóry pod oczami. Na opuszkach pozostał dowód tego, że nie tylko nie pamiętała jak znalazła się w swoim mieszkaniu, ale najwyraźniej była zbyt pijana by udać się do łazienki i zmyć makijaż. Szybkie spojrzenie rzucone na poduszkę potwierdziło przypuszczenia Sway, że wygląda jak marna i smutna podróbka pandy.

Niezgrabnie stoczyła się z łóżka i skierowała w do kuchni na chwiejnych nogach.  Koniecznie musiała nie napić wody. Właściwie czuła, że mogłaby wypić całe morze wody i nadal byłaby spragniona. Potrzeba była gwałtowna i należało ją jak najszybciej zaspokoić. Miała też nadzieję, że w swojej domowej apteczce znajdzie zapas środków przeciwbólowych, bo jeśli miałaby znosić ten tępy ból głowy jeszcze jedną chwilę to najpewniej by zwariowała.

Z chwilą, gdy przekroczyła próg kuchni zobaczyła Ed w tych samych ubraniach, w których był zeszłego wieczoru z tym wyjątkiem, że było one bardziej wygniecione, a jego włosy wyglądały jakby niezliczoną ilość razy przebiegał po nich palcami. Spojrzenie przyjaciela przeniosło się z telefonu na nią i zmierzył ją z góry do dołu, kiedy to zrobił podążyła za jego wzrokiem i w mig pojęła znaczenie uniesionej w pytaniu brwi. Nie bardzo ufając swojemu głosowi uniosła ostrzegawczo palec i tym samym niepewnym krokiem udała się do łazienki by tam szybko narzucić na siebie krótki satynowy szlafrok.

-Kawa czy herbata? – Ed nie marnował czasu i wyciągnął w jej kierunku kubek z parującym napojem. Doskonale wiedział, że woli kawę.

-A co jest w drugim kubku? – Zapytała, gdy zaspokoiła swoje pierwsze pragnienie wypijając całą zawartość duszkiem i kilkakrotnie wypełniając naczynie wodą z kranu.

                -Kawa. – Odpowiedział szczerząc się w szczeniackim uśmiechu. Widać było, że czuje się zrelaksowany i odprężony. Nawet rozbawiony. Coś jej mówiło, że to właśnie ona jest powodem tej radości i w związku z tym nie miała odwagi pytać co zrobiła poprzedniego wieczora, że nadal go to bawiło.

Rzucając spojrzenie przez ramie zobaczyła, że pled, którym przykryta była kanapa w salonie leży na podłodze wraz z rozrzuconymi poduszkami. Wniosek przyszedł szybko, jak mrugnięcie okiem. Nie potrzeba było detektywa by połączyć oczywiste fakty. Bez słowa chwyciła dłoń rudego i odstawiając ich puste kubki na wyspę zaciągnęła go za sobą do z powrotem do sypialni. Z rozbiegu skoczyła do łóżka uderzając się mocno głową o zagłówek. Kiedy nie przebierając w słowach przeklinała swoją niezdarność Ed zanosił się śmiechem i usadowił w fotelu, który znajdował się w nogach łóżka. Jego dłonie bezwiednie powędrowały do gitary schowanej pod meblem. Palce przebiegły sprawnie o gryfie naciskając pojedyncze struny pieszczotliwie. Momentalnie wyraz jego twarzy złagodniał i zagościła w rysach czułość, której nie można było dostrzec na co dzień. Naturalnym ruchem uderzył w  struny na wysokości otworu rezonansowego. Usta lekko się rozwarły i lekkie jak westchnienie popłynęły słowa:

FeedbackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz