7.Kuchenne rewolucje

9 2 0
                                    

Budzę się i widzę tylko rozmazany obraz. Próbuję wstać, ale gdy gwałtownie się podnoszę... No co, ja będę się rozpisywać. Kurwa! Moja głowa!
Japierdole... Nigdy więcej wódki, soku i piwa jednocześnie. Pamiętajcie: ta mieszanka JEST WYBUCHOWA!

- Wybuchnie to zaraz mój łeb...- mruczę do siebie.

Łapię się za głowę i pomalusiu próbuję rozejrzeć się po pokoju. Na szczęście stwierdzam, że znajduję się w SWOIM pokoju i leżę w SWOIM łóżku. Ciekawe, co z dziewczynami. Chyba też męczą się z kacem. Jak to szło? Kac - morderca, nie ma serca...

Moje myśli przerywa pukanie do drzwi. Dźwięk, jaki Chris wydaje stukając pięścią o nie...

- Chriiiissss, błagam...- przyduszam twarz poduszką.

- Skarbie - chłopak staje przy moim łóżku. - Błagać to ty możesz Nicka, aby móc jęczeć jego imię.

Porusza zabawnie brwiami. Patrzę się na niego i mam utrzeć mu nosa, ale... W tej samej chwili dostrzegam buteleczkę z lekarstwami w dłoni chłopaka.

- Wybawiciel! - niemal podskakuję na łóżku i próbuję dosięgnąć aspirynę.

Jednak Chris jest szybszy i odskakuje, zanim zdążę złapać jego dłoń. Chłopak kręci głową i macha przed twarzą lekarstwami. Skubaniec z tego geja!

- To - wskazuje na buteleczkę - dostaniesz wzamian za drobną przysługę...

- Zrobię, cokolwiek, o co mnie poprosisz - patrzę na niego błagalnie. - Tylko, proszę, daj mi to...

- Zrobisz nam śniadanie.

Przez moment zapominam o bólu głowy. Rozumiem, że nie każdy mężczyzna ma wyśmienity talent kucharski, ale mina Chrisa daje mi do zrozumienia, że gotować to oni potrafią tylko wodę na herbatę.

- Tylko tyle? - pytam.

- No... Jak nie, to nie - wzrusza ramionami, a buteleczka błyska w jego ręce.

I ból daje o sobie momentalnie znać. Syczę pod nosem i gestem każę podać lek. Chłopak nie kryjąc zadowolenia, rzuca mi aspirynę na pościel. Patrzę z powątpiewaniem na tabletki.

- Spoko, nie otruję cię - zapewnia chłopak. - No chyba, że nie chcesz...

Chce zabrać mi z rąk wybawienie, ale najszybciej, jak tylko potrafię - połykam lekarstwa. Mam sucho w gardle, a gorycz tabletek czuję w całym przełyku. Chłopak widząc moją minę wychodzi szybko z pokoju, a gdy wraca, trzyma w dłoni szklankę z wodą.

Przyjmuję wdzięcznie napój i po chwili przyjemna ciecz spływa po suchych ściankach mojego gardła.

- No to jak? Bierzesz się ogarniasz i zabierasz się do roboty.

Kiwam delikatnie głową. Tylko tyle potrafię zrobić. Chłopak cały w skowronkach wybiega z pokoju. Nachodzi mnie myśl, że zacznie zaraz krzyczeć, że zje wkońcu normalne śniadanie. Ech...

***
Krzątam się po kuchni. Gdzie oni mają sól, do cholery?! A może wcale jej nie mają? Nachodzi mnie ta myśl i cała prężnieję. Jak można nie mieć zwykłej soli w domu?

Pokochać Wroga [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz