Pov Marcjanna
<Paweł>
Jego poznałam na początku roku. Stałam lekko zmieszana i rozglądałam się dookoła. W końcu spojrzałam w lewo i zauważyłam bardzo przystojnego wysokiego blondyna o pięknych głębokich niebieskich oczach, moje ciało przeszły dreszcze a w brzuchu poczułam jak by rozbił się ul z rozwścieczonymi pszczołami. Wpatrywałam się w niego i nie mogłam przestać bardzo mi się spodobał. Niestety był on w równoległej klasie i raczej nie miałam szans zagadać. Kilka dni po rozpoczęciu szkoły zauważyłam tego chłopaka u mnie w klasie. - Co on tu robi? - pomyślałam. Śledziłam go wzrokiem, musiał się przenieść do tej klasy jakoś nie dawano. Uśmiechnęłam się sama do siebie i kontynuując pisanie przyglądałam mu sie z zaciekawieniem. Kolejne dni nie były jakoś szczególne.
Jednak przyszedł czas na podzielenie w grupy byłam w tedy przydzielona do grupy z nim. Usiadłam w drugiej ławce z moją znajomą z kalsy, on usiadł za mną w połowie lekcji poczułam jak jego noga ociera się o moją. Poczułam lekke zmieszanie więc odsunęłam noge myślałam, że zrobił to przez przypadek. Poczułam znów jego dotyk uciekałam wzrokiem gdzie tylko się dało, w końcu się odwróciłam on natychmiast zabrał nogi pod siebie i oparł swoją głowę na ręku. Nie znacznie sapnełam i odwróciłam się. Po chwili znów to poczułam było to strasznie krępujące.- Marcelina co ty taka wystraszona. - zaśmiał się pan od Angielskiego odkładajac krede na biurko.
- Jaaa...? - kopnęłam Pawła w nogę a ten podwiną je pod swoją ławkę. - Nie po prostu ogólnie mam taki wyraz twarzy. - uśmiechnęłam się by nie dać bo sobie poznać tego skrępowania.
Kiedy wychodziłam z klasy Paweł w drzwiach lekko się o mnie otarł byłam już tym lekko zakłopotana chociaż kiedy czułam z nim jaką kolwiek bliskość czułam się jak w niebie i nic innego mi nie trzeba było do szczęścia. Kilka dni puzniej na języku Niemieckim rozdawałam zeszyty w klasie. Otworzyłam zeszyt tam było napisane "Paweł ......." podeszłam do niego i myślałam że tak jak reszta wyrwie się do tego zeszytu jak małpa do banana. Jendak nie, kiedy podeszłam by podać mu zeszyt odwrócił głowę w druga stronę i wystawił rękę bym podała mu zeszyt. Jego zachowanie było moim zdaniem głupie więc położyłam mu zeszyt obok jego ręki na ławkę co prawda jego mina wtedy była bezcenna ale zachowałam się trochę chamsko.
Chwycił zeszyt i przewrócił oczami. Zaśmiałam się pod nosem i rozdwałam zeszyty dalej.
Po lekcji stałam nie daleko biblioteki Paweł stał na końcu korytarza i bezprzerwy się na mnie patrzył.- Czy mi się wydaje czy on się na mnie gapi? - powiedziałam do stojącej obok Roksany.
- Nie wiem, nie obchodzi mnie to. - Dodała chłodno.
Do jego klasy chodziłam tylko dwa miesiące i co dziwne tam najmniej się wydarzyło więc przejdźmy do najważniejszych momentów.
Kiedy byłam już w klasie z Wiktorią i Żanetą dużo o nim rozmawiałam i pytałam o niego cały czas mówiły mi że jemu bardzo na mnie zależy co prawda kiedy zchodził na nasze piętro nigdy nie przeszedł obok mnie obojętnie zawsze zerknęła, uśmiechnął się czy czasem otarł. Dla mnie nie znaczyło to za dużo więc nie brałam tego pod uwagę przynajmniej na początku. Podczas mojej choroby i miesięcznej nieobecności w szkole dziewczyny mówiły mi, że potrafił schodzić na nasze piętro i mnie 'szukać' czyli rozglądać się tam gdzie najczęściej jestem. Czasem nawet wchodzil do naszej klasy by upewnić się czy mnie tam nie ma. Kiedy wszystko zaczęło robić się niejasne i dziwne powiedziałam Wiktorii i Żanecie by z nim pogadały na mój temat, one zgodziły się i po lekcji złapały go pod szkołą.- Hej Paweł masz chwilę czasu? - zapytała Żaneta.
- Tak, mam chwilę.
- Nie wiem czy to do ciebie dotrze ale spróbujmy. - zaśmiała się Żaneta pewnie jego to wkurzyło. - Wiesz, że podobasz się Marcyśce?
- Wiem, no i co? - odpowiedział zmieszany zarumieniony i lekko uśmiechnięty.
Paweł szybko od nich poszedł a Żaneta zaczęła mówić że on mnie jendak nie chce. Wiktoria była zmartwiona bo wiedziała jak powie mi to Żaneta wyolbrzymi fakty stokrotnie.
- Żaneta może jej powiedz, że kolega go odciągną?
- Nie... Powiem jej prawdę. - dodała z cwanym uśmieszkiem.
Kiedy wyszłam ze szkoły spotkałam Żanete ona szła śmiejąc się i byłam pewna, że to nic złego. Kiedy podeszła bliżej i zaczęła udawać, że płacze wydało mi się to strasznie żałosne jak by nie mogła normalnie powiedzieć co się wydarzyło.
- No wiesz nie wiem jak by Ci tu to powiedzieć. - unikała kontaktu wzrokowego. - On nic do ciebie nie czuje po prostu kompletnie nic.
Do moich oczu napłynęło jezioro łez nie wiedziałam co powiedzieć i co wogle się stało.
- Ale...- Ale co się stało? - zapytałam a głos drgał mi ze strachu i żalu.
- No on powiedział "No, wiem no i co?" i sobie poszedł... Przykro mi... - kiedy obróciłam się zobaczyłam jej chciwy uśmiech.
- Przecież nic nie powiedział? - zdziwona wytarlam moje policzki z łez.
- Zrozum on nic nie czuje nie pocieszaj się. - uniosła ton jakby bardziej chciała mnie dobić.
Po jakimś czasie kiedy stałam z nią na przystanku zaczęłam mówić, że trochę w tym ich winy bo go nie zatrzymały nie próbowały normalnie porozmawiać. Wszystko zaczęło mnie przerastac mówiłam to co mi ślina na język przytoczy. Kiedy w domu Wiktoria mnie uspokoiła że to jeszcze nic nie znaczy zaczęłam myśleć trochę pozytywniej. Kiedy miałam go na korytarzu czułam pustkę w pewnym sensie... Chciałam by poczuł to samo co ja do niego, było mi trudno na to spoglądać że to co od niego czułam było prawdopodobnie tylko złudzeniem a ja oszukiwałam sama siebie.
Kiedy nastąpił największy przełom mojego uczucia? Kiedy rzekomo Żaneta z nim pogadała i on do mnie napisał... Czułam się taka szczęśliwa i uradowana, jednak dosyć szybko się to skończyło kiedy ona powiedziała że on mnie nie chce i nigdy nie zechce coś we mnie pękło a ja poczułam się martwa w środku było tak przez kolejne dwa miesiące aż w końcu dowiedziałam się, że ona prawdopodobnie jest zamieszana w to wszystko i dużo rzczy nawet się nie wydarzyła. Uczucia do niego były duże i z dania na dzień rosły w siłę kiedy go miałam na korytarzu nogi uginały mi się a serce waliło jak szalone mimowolnie się uśmiechałam na jego widok wszystkie uczcia przepływały przezemnie : Miłość, ból, strach, nienawiść, zazdrość, szczęście wszystko co się dało czułam na raz. Czułam jego uczucie we mnie... Czułam to co czuje on kiedy spoglądalismy się na siebie jednocześnie za każdym razem czułam z nim więz i porozumienie jak bym na kilka sekund siedziała w jego głowie tego uczucia nie da opisać się słowami było zawsze bardzo wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju.
Nie jestem pewna w 100% czy jemu kiedykolwiek na mnie zależało ale wiem że pewna osoba bardzo w tej relacji namieszała. Czy da się to uratować?Siemka ☺dzisiaj przedstawiam wam moim zdaniem bardzo ważny rozdział który chodz trochę pomoże zrozumieć wam to co czuje i chociaż w jednym małym % zobaczycie to moimi oczami moimi emocjami. I to jak łatwo można kogoś stracić tylk dlatego, że dużo nie odpowiednich osób o czymś wie...
Wszystko co jest tu napisane miało okazje się wydarzyć.
Jeśli się podobało zostaw ⭐ i komentarz.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia.
☺☺☺~ Mania
