#4

13 2 1
                                    

Pov Wiktoria

Żmije, czy inaczej Żanete (xD) poznałam już w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Dokładniej na świetlicy po lekcjach.

Obie byłyśmy w innych klasach. Ja w "B" ona w "A". Znałam kilka osób z jej klasy, ponieważ chodziłam z nimi do przedszkola.

Gdy tak patrzyłam na Żanete, wydawała mi się wredna. Nie lubiłam jej z początku i w duchu cieszyłam się, że nawet nie próbuje się do mnie odezwać. Aż do pewnego dnia...

Jako jedyne z dzieci siedziałyśmy jeszcze na świetlicy. Nasze mamy jeszcze po nas nie przyszły. Była godzina 15:00, a zamykali o 16:00. Nudziło nam się. Wkońcu nie miałyśmy się z kim bawić.

Pierwsze "lody" przełamała ona, podchodząc do mnie. Uśmiechnęła się i zapytała :

- Hej, jestem Żaneta! Chcesz pobawić się ze mną w dom?

Lubiałam się w to bawić, więc zgodziłam się. Jako, że nie było innego wyjścia - ja byłam jej córką. Ona tak zdecydowała, dlatego że byłam niższa.

Polubiłam ją, i okazało się że jest tylko grzeczną, radosną dziewczynką. Tak...może ciężko w to uwierzyć, ale była taka. Od razu się zaprzyjaźniłyśmy.

Minęło kilka spokojnych lat. Dalej się bardzo lubiałyśmy. Jednak w pewnym momencie coś zaczęło się psuć...

Jak co roku na wakacje wyjeżdżałam do mojej babci. Tak też było wtedy. Ale gdy wróciłam, od razu zauważyłam wielką zmianę w zachowaniu Żanety. Zrobiła się mega chamska. Nawet dla mnie. Wyzywała mnie i biła. Miałyśmy po 11/12 lat. Nie pamiętam już dobrze. Ile razy ona mi tak robiła, tyle razy potrafiłam jej wybaczyć. Była przekonywująca, i to bardzo. Taka toksyczna przyjaźń :)

Z nieznanego mi wtedy powodu zaczęła się okaleczać. Sama to zauważyłam, nie musiała mi mówić.

Minął kolejny rok. Dowiedziałam się, że robiła to dla szpanu. W sumie mogłam się tego domyśleć, ponieważ osoba z problemami, która się okalecza, normalnie nie pokazuje każdemu ran. Jakoś to ukrywa, ale ona wszystkim to pokazywała. Jaka to ona nie biedna! Jak o tym teraz myśle, to śmiać mi się chce...wierzyłam jej, w to wszystko. Że mama ją bije, że tata krzyczy, brat cioteczny ćpa. Ahh, co to ona nie wymyślała! To wszystko brednie. Doskonale znałam jej rodziców. I owszem, jej tata lubił wypić i może miał problemy alkoholowe, ale nie krzyczał na nią. Była jego córcią, oczkiem w głowie. Nawet z szyji wytatułował sobie jej imię. A jej mama? Super babka! Chce dla niej jak najlepiej, wkońcu to jedyne dziecko. Żaneta miała co chciała. Nawet nie znała słowa "bieda". I chyba to ją zmieniło. Życie. Piękne życie jak w bajce. Znudziło jej się. Żadnych nowości, więc ona postanowiła wmawiać sobie te durnoty. Nie rozumiem jej, i nawet nie chce rozumieć.

Namieszała w moim, jak i w Marcyśki życiu. Wyrządziła nie jednemu człowiekowi szkody. Szkoda mi na nią słów.

Po prostu jej nienawidzę.

Hejka! Dziś troszkę o Żanecie. Kiedyś poznacie szczegóły. A w następnych rozdziałach będą nasze poglądy na Pawła i Emila.
Marcyśka o Pawle.
Ja o Emilu ♥.
Jeśli się podobało, zostaw ☆ i komentarz, będziemy wdzięczne!

~ Czarna

Szczęście nie jedno ma imięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz