3. Shigeru, ogarnij się!

411 48 13
                                    

PW Yahaba

Shigeru, ogarnij się!
Wpuszczasz prawie obcego chłopaka do domu, a na dodatek próbujesz się doń zbliżyć!

Co ci się stało!?

Jesteś głupi Shigeru. A co jeśli zainspiruje cię swoją postawą? Co jeśli wzbudzi on w tobie chęć buntu?

Nie, to niemożliwe. Nigdy nie zainspiruję się nim.

Wywal go za drzwi póki możesz, Shigeru. Zostaniesz zaatakowany przezeń tak, że sam tego nie zauważysz.

Nie. Może i Kentarō jest trochę agresywny, ale nie tak, żeby coś mi zrobić, prawda?

Pewny jesteś Shigeru?

Prawda?

Czy masz stuprocentową pewność?

...prawda..?

...

- Ale ty nic mi nie zrobisz, tak?

- ...

×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷×

PW Kyōtani

Dom Yahaby-sana był piękny, urządzany w prostym, ale nowoczesnym stylu.
Przestronny, jasny, lekki...

Chciałbym mieszkać w takich warunkach.

Podłoga i ściany zrobione była z jasnego drewna, z którego powstały też prawdopodobnie niektóre meble. Reszta wyposażenia i ściany były z czarnego drewna.
Heban..?

Ściana wychodząca na zachód była przeszklona, zaś ta od strony wschodu szczelnie zabudowana.

Nie znalazłem tam ani jednej szpary.
Ani jednego okna.

Jego rodzice nie są chyba rannymi ptaszkami...

- Ale ty nic mi nie zrobisz, tak? - Z zamyśleń wyrwał mnie głos Yahaby-sana.

On był autentycznie przerażony. Prawdopodobnie dopiero teraz dotarło do niego, co zrobił.

- ... - I co ja mam mu odpowiedzieć..?

Nie."? Za krótko.

Nie mam takich zamiarów."? To go nie uspokoi.

Nic ci nie zrobię."? To nie zadziała...

Hmm...

- Nie. - Oddzielnie... - Nie mam takich zamiarów. - ...nie miałyby... - Nic ci nie zrobię. - ...dobrego efektu. Ale razem, może jakiś będzie.

W oczach Yahaby-sana pojawiły się jakieś dziwne iskierki.
O co mu chodzi?

I czemu się gapi?!

- !

Wzdrygnął się.

- C-Co?

To ja się ciebie powinienem pytać „Co?"!

- Gapisz się. - mruknąłem nie przerywając kontaktu wzrokowego.

Jasnowłosy mrugnął kilka razy i zarumieniony odwrócił głowę.

- Po prostu... - zaczął się zastanawiać co powiedzieć. - Ja... - To nawet słodkie... - No... - Rumienił się coraz bardziej... Oh. Chyba już wymyślił wymówkę. Wygląda pewniej. - Ja ci muszę zdjąć tą obróżkę! Nie musisz w niej chodzić w domu! - Oh... A może to jednak o to chodziło..?

Yahaba-san zbliżył się do mnie i sięgnął do mojej szyi. Ledwo powstrzymałem się od odskoczenia.
Głupi odruch.
Chłopak sprawnie odpiął klamrę i zdjął ze mnie obrożę. Łańcuch z brzękiem opadł na ziemię.

To... przypominało mi tak dużo...
On... z łańcuchami w jednej ręce i kijem baseballowym w drugiej.
On... torturujący mnie codziennie.
On... zbiłby mnie, gdybym nie wracał do domu przez prawie tydzień.
Dobrze, że już go nie ma...

- Umm... Chodźmy może na razie do mojego pokoju... - przerwał ciszę Yahaba-san. - Chyba zamówimy coś na wynos na obiad. Nie umiem gotować... - wyznał rumieniąc się lekko.

To... To może być moja szansa, żeby mu jakoś... podziękować.

- Masz może pomidory..? - spojrzał na mnie dziwnie, a później jakby się zastanowił. Odpowiedziało mi kiwnięcie głową. - A... bazylię?

- Świeżą, czy suszoną? - spytał kierując się schodami w górę.

- Może być i taka i taka. - stwierdziłem idąc za nim.

- Mam obie... Do czego zmierzasz..? - Jego głos był niepewny.

- Mógłbym coś ugotować. - burknąłem. - Jeszcze tylko makarony, mięso, cebula lub czosnek, oregano, pieprz i sól, parmezan, i można robić spaghetti. - powiedziałem na jednym oddechu.

Nie lubię rozmawiać.
Szczególnie z ludźmi, którym nie wiem czy mogę ufać.

- Mam wszystko! Ale nie lubię normalnego spaghetti... Ten makaron jak się ciągnie... Już wolę normalny makaron z sosem... - A więc nie lubi ciągnących się makaronów... Co z serem!?

- A ser może się ciągnąć? - spytałem przez zęby. Jakim cudem on gada ze mną tak normalnie? Jakby nie słyszał, że nie lubię memłać językiem.

- Tak... Akurat miękki, rozpuszczony, ciągnący się ser to lubię. - Jego ton głosu był rozmarzony.

- Zrozumiano. - mruknąłem, żeby zakończyć rozmowę.

- A, jeszcze jedno. Nie mam futonu dla gości, więc masz dwie opcje. Albo ty śpisz na łóżku, ja na kanapie, albo oboje śpimy na łóżku. - Jego głos mógłby się wydawać dla postronnych pewny, ale ja słyszałem w nim drżenie i niepewność.

I moment. Łóżku..? Na jednym łóżku?!

- Wezmę kanapę. - mruknąłem.

Yahaba-san zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Na jego twarzy zobaczyłem wysilone politowanie.

- Ty jesteś głuchy, czy głupi? Dałem ci dwie opcje. Masz wybór tylko między nimi. - powiedział. Znowu się na coś silił.

Yahaba-san w szkole i Yahaba-san w domu, to dwie różne postacie, z tego co zauważyłem, ale obie są jak sztuczne lalki.

To nie jest prawdziwy on.

- Nie pozwolę ci spać na kanapie w twoim własnym domu. - warknąłem. Nie bał się. To dziwne. Znajomy teren musiał mu dodawać pewności siebie.

Zresztą, stoi przede mną i wyżej ode mnie. Znajdujemy się na schodach.
Wysokich.
Jedno pchnięcie i mam rozwaloną czaszkę.

- W takim razie dzielimy łóżko. - powiedział i się odwrócił, by otworzyć drzwi od pokoju. Nawet nie zauważyłem, że były tuż przed nami.

Jasnowłosy podszedł do swojej szafy i zaczął w niej grzebać. W końcu kiwnął na mnie głową żebym podszedł i wręczył mi komplet ciuchów.

- Masz i się przebierz. Łazienka jest tam. - wskazał mi kierunek ręką. - Tylko szybko. Jak skończysz to zejdź na dół. Tam jest kuchnia. Przygotuję już wszystko co wymieniłeś. - rzucił jakby na odchodnym.

- A ok... - zdążyłem tylko wydukać zanim z hukiem zamknął za sobą drzwi, przez które sekundę wcześniej wyszedł.

On naprawdę w domu jest inny niż w szkole.
Tylko czemu jego końcówki uszu były takie czerwone?

Na smyczy |KyōHaba| ✖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz