PW Yahaba
Shigeru, ogarnij się!
Wpuszczasz prawie obcego chłopaka do domu, a na dodatek próbujesz się doń zbliżyć!Co ci się stało!?
Jesteś głupi Shigeru. A co jeśli zainspiruje cię swoją postawą? Co jeśli wzbudzi on w tobie chęć buntu?
Nie, to niemożliwe. Nigdy nie zainspiruję się nim.
Wywal go za drzwi póki możesz, Shigeru. Zostaniesz zaatakowany przezeń tak, że sam tego nie zauważysz.
Nie. Może i Kentarō jest trochę agresywny, ale nie tak, żeby coś mi zrobić, prawda?
Pewny jesteś Shigeru?
Prawda?
Czy masz stuprocentową pewność?
...prawda..?
...
- Ale ty nic mi nie zrobisz, tak?
- ...
×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷×
PW Kyōtani
Dom Yahaby-sana był piękny, urządzany w prostym, ale nowoczesnym stylu.
Przestronny, jasny, lekki...Chciałbym mieszkać w takich warunkach.
Podłoga i ściany zrobione była z jasnego drewna, z którego powstały też prawdopodobnie niektóre meble. Reszta wyposażenia i ściany były z czarnego drewna.
Heban..?Ściana wychodząca na zachód była przeszklona, zaś ta od strony wschodu szczelnie zabudowana.
Nie znalazłem tam ani jednej szpary.
Ani jednego okna.Jego rodzice nie są chyba rannymi ptaszkami...
- Ale ty nic mi nie zrobisz, tak? - Z zamyśleń wyrwał mnie głos Yahaby-sana.
On był autentycznie przerażony. Prawdopodobnie dopiero teraz dotarło do niego, co zrobił.
- ... - I co ja mam mu odpowiedzieć..?
„Nie."? Za krótko.
„Nie mam takich zamiarów."? To go nie uspokoi.
„Nic ci nie zrobię."? To nie zadziała...
Hmm...
- Nie. - Oddzielnie... - Nie mam takich zamiarów. - ...nie miałyby... - Nic ci nie zrobię. - ...dobrego efektu. Ale razem, może jakiś będzie.
W oczach Yahaby-sana pojawiły się jakieś dziwne iskierki.
O co mu chodzi?I czemu się gapi?!
- !
Wzdrygnął się.
- C-Co?
To ja się ciebie powinienem pytać „Co?"!
- Gapisz się. - mruknąłem nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Jasnowłosy mrugnął kilka razy i zarumieniony odwrócił głowę.
- Po prostu... - zaczął się zastanawiać co powiedzieć. - Ja... - To nawet słodkie... - No... - Rumienił się coraz bardziej... Oh. Chyba już wymyślił wymówkę. Wygląda pewniej. - Ja ci muszę zdjąć tą obróżkę! Nie musisz w niej chodzić w domu! - Oh... A może to jednak o to chodziło..?
Yahaba-san zbliżył się do mnie i sięgnął do mojej szyi. Ledwo powstrzymałem się od odskoczenia.
Głupi odruch.
Chłopak sprawnie odpiął klamrę i zdjął ze mnie obrożę. Łańcuch z brzękiem opadł na ziemię.To... przypominało mi tak dużo...
On... z łańcuchami w jednej ręce i kijem baseballowym w drugiej.
On... torturujący mnie codziennie.
On... zbiłby mnie, gdybym nie wracał do domu przez prawie tydzień.
Dobrze, że już go nie ma...- Umm... Chodźmy może na razie do mojego pokoju... - przerwał ciszę Yahaba-san. - Chyba zamówimy coś na wynos na obiad. Nie umiem gotować... - wyznał rumieniąc się lekko.
To... To może być moja szansa, żeby mu jakoś... podziękować.
- Masz może pomidory..? - spojrzał na mnie dziwnie, a później jakby się zastanowił. Odpowiedziało mi kiwnięcie głową. - A... bazylię?
- Świeżą, czy suszoną? - spytał kierując się schodami w górę.
- Może być i taka i taka. - stwierdziłem idąc za nim.
- Mam obie... Do czego zmierzasz..? - Jego głos był niepewny.
- Mógłbym coś ugotować. - burknąłem. - Jeszcze tylko makarony, mięso, cebula lub czosnek, oregano, pieprz i sól, parmezan, i można robić spaghetti. - powiedziałem na jednym oddechu.
Nie lubię rozmawiać.
Szczególnie z ludźmi, którym nie wiem czy mogę ufać.- Mam wszystko! Ale nie lubię normalnego spaghetti... Ten makaron jak się ciągnie... Już wolę normalny makaron z sosem... - A więc nie lubi ciągnących się makaronów... Co z serem!?
- A ser może się ciągnąć? - spytałem przez zęby. Jakim cudem on gada ze mną tak normalnie? Jakby nie słyszał, że nie lubię memłać językiem.
- Tak... Akurat miękki, rozpuszczony, ciągnący się ser to lubię. - Jego ton głosu był rozmarzony.
- Zrozumiano. - mruknąłem, żeby zakończyć rozmowę.
- A, jeszcze jedno. Nie mam futonu dla gości, więc masz dwie opcje. Albo ty śpisz na łóżku, ja na kanapie, albo oboje śpimy na łóżku. - Jego głos mógłby się wydawać dla postronnych pewny, ale ja słyszałem w nim drżenie i niepewność.
I moment. Łóżku..? Na jednym łóżku?!
- Wezmę kanapę. - mruknąłem.
Yahaba-san zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Na jego twarzy zobaczyłem wysilone politowanie.
- Ty jesteś głuchy, czy głupi? Dałem ci dwie opcje. Masz wybór tylko między nimi. - powiedział. Znowu się na coś silił.
Yahaba-san w szkole i Yahaba-san w domu, to dwie różne postacie, z tego co zauważyłem, ale obie są jak sztuczne lalki.
To nie jest prawdziwy on.
- Nie pozwolę ci spać na kanapie w twoim własnym domu. - warknąłem. Nie bał się. To dziwne. Znajomy teren musiał mu dodawać pewności siebie.
Zresztą, stoi przede mną i wyżej ode mnie. Znajdujemy się na schodach.
Wysokich.
Jedno pchnięcie i mam rozwaloną czaszkę.- W takim razie dzielimy łóżko. - powiedział i się odwrócił, by otworzyć drzwi od pokoju. Nawet nie zauważyłem, że były tuż przed nami.
Jasnowłosy podszedł do swojej szafy i zaczął w niej grzebać. W końcu kiwnął na mnie głową żebym podszedł i wręczył mi komplet ciuchów.
- Masz i się przebierz. Łazienka jest tam. - wskazał mi kierunek ręką. - Tylko szybko. Jak skończysz to zejdź na dół. Tam jest kuchnia. Przygotuję już wszystko co wymieniłeś. - rzucił jakby na odchodnym.
- A ok... - zdążyłem tylko wydukać zanim z hukiem zamknął za sobą drzwi, przez które sekundę wcześniej wyszedł.
On naprawdę w domu jest inny niż w szkole.
Tylko czemu jego końcówki uszu były takie czerwone?
CZYTASZ
Na smyczy |KyōHaba| ✖
FanfictionZAWIESZONE ALE SIĘ STARAM TO WSKRZESIĆ TYLKO MI NIE WYCHODZI HELP Kyōtani przesadził. Mocno. A skoro jego działania były przesadzone, to kara też musiała taka być. Kontynuacja historii, którą zaczęłam w One-shocie, ale jeśli kiedykolwiek myślałam...