9. Trzy zadania!

310 40 8
                                    

PW Kyōtaniego

Powoli otworzyłem oczy.

Gdzie ja jestem..? To nie jest moja nora.

Coś mnie przygniata. Co to?

Zerknąłem w dół i O BOGOWIE YAHABA-SAN CO CZEMU JAK WOAAAAH ON SIĘ DO MNIE TULI I MAMY SPLĄTANE NOGI RATUNKU!!!
Moment, nie mogę go zbudzić. On jest zbyt słodki... No i się wścieknie jak to zobaczy.

Ah... życie jednak może być pię-...

Czy to coś na podłodze to tamta przyciasna bluzka..?
Hej, czemu ja jestem bez koszulki!?
Cholera, czy my...

Zajrzałem szybko pod kołdrę, ale nie, na szczęście dół nietknięty.

Dobra, to czemu tam leży góra..?

- Co tu się stało..? - mruknąłem.

- Oh, zbudziłeś się. - Praktycznie podskoczyłem na łóżku. On nie śpi!? - Ah, w końcu musz-... mogę z ciebie zejść. - Tu ziewnął przeciągle, a ja chwilę po nim. - Bałem się, że jak zacznę się wyplątywać, to się zbudzisz.

- Oh... miałem tak samo... - szepnąłem odwracając głowę. Ugh, trzeba poruszyć temat tego schodzenia, ale nie teraz. Jeszcze moment.

- ...interesuje cię co tu się stało, czy sam się domyślisz..? - spytał powoli.

- Um... mów. - Nie mam siły na zgadywanki.

- Więc... zbudziłeś się w środku nocy... - Podniosłem wzrok na Yahabę-sana. Oh..? Lunatykowałem..? Raczej mi się to nie zdarza. - ...i zacząłeś mamrotać o tym, jak bardzo ci gorąco... - Oh... - ...zdjąłeś koszulkę i zacząłeś zdejmować portki... - O nie... - ...jakoś udało mi się ciebie powstrzymać i zaprowadzić spowrotem do łóżka. No a później przytuliłeś się do mnie i nie chciałeś mnie puścić, więc ustawiłem się, żeby mi było wygodnie i oto nastał ranek. - skończył Yahaba-san kładąc swoją głowę spowrotem na mój tors. - Ugh... jeszcze 10 minut do mojej normalnej godziny wstawania... Co robimy..? - Spojrzał na mnie spojrzeniem, które powinno być nielegalne. - Nie chce mi się wstawać... ... Znaczy..! Jeśli chcesz to możemy się odplątać!

- Mi się nie chce ruszać. Jeszcze dziesięć minut... - Położyłem ramiona na plecach Yahaby-sana. Hm... jest taki ciepły...

- A w sumie... - Wtulił się we mnie mocniej, a ja poczułem jak moje serce przyspiesza.

Chole-...

- Cholera! - krzyknął zrywając się. o.o - Zapomniałem z tego wszystkiego zrobić wczorajszej pracy domowej z chemii!!

Oh..?

×÷× ×+× ×÷× ×+× ×÷×

PW Yahaby

- Cholera! - krzyknąłem zrywając się. - Zapomniałem z tego wszystkiego zrobić wczorajszej pracy domowej z chemii!!

O nie, co ja zrobię!? To mi zajmie co najmniej pół godziny!

- Ile zadań..? - mruknął Kentarō pomagając mi się wyplątać.

- Trzy! Jak dla mnie to tragedia! - jęknąłem lecąc do szafy.
Najpierw ubrania, a później lekcje. Nawet jeśli nie zrobię całego, to muszę pójść do szkoły!

- Daj mi je. - usłyszałem gardłowy warkot. - Dziesięć minut wystarczy. - Eh..? - Nie patrz się tak na mnie! Może nie wyglądam, ale jestem dobry z chemii!

- Oh... fajnie. - Niepewnie zacząłem szukać zeszytu i książki. - Proszę...

- Patrz i się ucz. - mruknął. - To musisz zrobić równaniem, a to układem równań. - mruczał robiąc dwa zadania na raz. - No co..!? Mają prawie takie same dane. Różnią się tylko przekształceniem wzoru.

Chyba źle go oceniłem...

† † † † † † † † † † † † †

- Jeszcze tylko smycz i gotowe... - mruknąłem zapinając obrożę wokół jego szyi. - A, i dzięki za tą chemię...

- To nic takiego. - burknął. Widziałem jednak, że się uśmiechnął.

Ah, jest taki słodki, kiedy się nie jest naburmuszony...

------------------------
Dziękuję za cierpliwość.
Nie mogę obiecać, że rozdziały będą wchodzić regularnie, ale dzisiaj zaczynam ferie, a po nich leżę w szpitalu, więc może uda się ich kilka wrzucić.

Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali moją nieobecność.

Naprawdę dużo wam zawdzięczam.

Bai Kruczki~

Na smyczy |KyōHaba| ✖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz