2. Boże... Jaki on słod-... Wróć.

517 48 13
                                    

PW Yahaby

Kentarō sprawował się dzisiaj nawet nieźle...
W sensie poza tym incydentem z rana.

Naprawdę słabo rozumiem tego chłopaka...

Niby nieczuły, a jednak widziałem jak dokarmiał i bawił się z bezpańskimi psami i kotami w schronisku.

Niby bezuczuciowy, ale, gdy zobaczył, że pewna staruszka ma problemy z chodzeniem, pomagał jej nie tylko w przysłowiowym „przejściu przez ulicę", ale w robieniu zakupów, dojściu do domu i pielęgnowaniu ogródka.

Codziennie.

Niestety starowinka już nie żyje, a szkoda! Miała na niego dobry wpływ.

Niby chuligan, ale nikt nie mówi o tym, jak obronił swoją koleżankę z klasy przed napaścią.

Niby wandal, a jednak mogę przysiąc, że to on zamalował obraźliwe graffiti, które pojawiło się na murach naszej szkoły.

Niby idiota, ale jednak... Jednak...
Umm... Jednak...
Nie.

Idiotą, to on akurat jest i nic tego nie zmieni.

W każdym razie poza tym porannym incydentem był spokój.
Kentarō tylko raz, czy dwa razy warknął na jakąś osobę, która śmiała się z tego, że prowadzę go na smyczy.

No cóż. Wściekły pies, to wściekły pies. Z jakiegoś powodu go tak Oikawa-senpai nazywa, prawda..?
Szkoda tylko, że ten pies przed nikim się nie chce otworzyć.

Ehh... Zwykle o tej porze właśnie o tym rozmyślam.

Co zrobić, aby się przede mną otworzył?
Co powiedzieć, żeby zaczął ze mną normalnie rozmawiać, a nie pomrukiwać monosylabami?
Jak się zachować, żeby jego, skomplikowane jak się domyślam po minie, procesy myślowe ujrzały wreszcie światło dzienne?

Zadręczam się tym.

Jedyne co mnie pociesza, to to, że nie jestem całkiem w tym zagrzebany.
Mam w swoim dniu rozplanowane dwie bite godziny na rozważania tego typu, i wtedy robię tylko to, a później działam normalnie, bez zamyśleń.

Tyle, że teraz w tym planie muszę jeszcze uwzględnić jego stałą obecność.

Stwierdziłem, że dzisiejszy dzień był spokojny.
Mam nadzieję, że powiedzenie „Nie oceniaj dnia przed zachodem słońca." nie będzie tym, które mi się nasunie kiedy zobaczę go ostatni raz dzisiejszego dnia.

Aktualnie spożywamy nasze drugie śniadania na dachu. Nawet lubię to miejsce, ale jesteśmy tu głównie dlatego, że Kentarō zwykle na przerwach znika w piwnicy albo schowku na miotły, ewentualnie w innym miejscu, gdzie nikt go nie znajdzie.

Ja za takimi miejscami nie przepadam i wolę nie myśleć do czego by doszło, gdybyśmy wspólnie siedzieli w ciasnym schowku na miotły...

W każdym razie na dachu oprócz nas nie ma żywej duszy.
...
Tak w sumie, to oceniając to, jak się czuję, emocjonalnie i duchowo, to i można powiedzieć: „Oprócz Kentarō nie ma tu żywej duszy.".
Moja jest już umartwiona zamartwianiem się o niego.

Jednego pojąć nie mogę.

Czemu on mnie tak interesuje..?

...

Pochodzę z dobrej rodziny.
Nigdy nie wykazywałem agresji ani tym podobnych zachowań.
Zawsze stroniłem od delikwentów...

...

Czemu mnie tak do niego ciągnie..?

A może wystarczy rozwiać moje wątpliwości co do odpowiedzi na moje własne, dotyczące jego, pytania?

Na smyczy |KyōHaba| ✖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz