PW Shigeru
Kilkoro pasażerów spoglądało ma nas dziwnie, gdy tak jechaliśmy pociągiem do szkoły.
No cóż, nie często ma się okazję zobaczyć kogoś prowadzonego na smyczy. Tym bardziej, że ta osoba zachowuje się jak rasowy pies, a na dodatek ma konturowane oczy.Naprawdę… myślałem, że ukrycie tego, że maluję rzęsy i używam podkładu, będzie moim głównym zadaniem nad ranem, ale ponieważ mieliśmy mały rozgardiasz do opanowania, zupełnie o tym zapomniałem.
O tym, że może warto by było nie smarować się tak przy gościu, przypomniałem sobie dopiero po pierwszym pociągnięciu maskarą, kiedy to Kentarō wszedł niespodziewanie do toalety. Zaskoczenie odbiło się na jego twarzy, ale kiedy spaliłem buraka i zacząłem próbować się tłumaczyć, bez słowa stanął obok mnie i wyciągnął… eyeliner z kieszeni.
Ta… Na szczęście z tym nie będzie problemu.
×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷×
Kentarō odstawiony do sali.
Spokojnie kierowałem się w stronę laboratorium chemicznego, gdzie miała się odbyć moja pierwsza lekcja.Kentarō, jesteś wielki.
Nagle ktoś szarpnął mnie za ramię, wciągając mnie do jednego z pomieszczenia socjalnych.
Napastnikiem okazał się być Oikawa.– Ohayō Yahaba~ Jak tam z Mad-Dog-chanem..? – spytał słodkim głosem.
– Ah, Oikawa-senpai. Z Ke…yōtanim wszystko dobrze. – Dałem sobie mentalnego facepalma. Z Kentarō!? Z KENTARŌ!? UGHHHH…
Oddychaj Shigeru, oddychaj.
Bo się jeszcze, niech bogowie bronią, zapowietrzysz.– Ara..? Nie sprawiał żadnych problemów..? – spytał, nachylając się nade mną. – Nic..? – Pochylił się jeszcze głębiej. – Zupełnie nic..? – Czemu mam wrażenie, że senpai po prostu szuka punktu zaczepienia, żeby wyrzucić Kentarō ze szkoły..?
– Nie, nie doszło do żadnego incydentu. – powiedziałem, odpychając lekko starszoklasistę, żeby wyszedł z mojej przestrzeni osobistej.
Czasem ma z tym problemy.Nagle zostałem odepchnięty spowrotem na ścianę. Co..?
– Chyba nie zrozumiałeś pytania. – powiedział Oikawa grobowym tonem, przyciskając swoje ręce po przeciwnych stronach mojej głowy. – Pytałem, czy zrobił cokolwiek nieregulaminowego, bez względu na to, czy byłoby to splunięcie na ulicę, czy obracanie się w złym towarzystwie. Pozwól mi zapytać jeszcze raz: Jak tam z Mad-Dog-chanem..? – Nie poznawałem go. Co się stało..?
Ugh, teraz to nieważne.Wyswobodziłem się od senpaia, po czym dopadłem do drzwi i uchyliłem je.
– Tak jak mówiłem, nic się nie stało. A teraz przepraszam, spóźnię się na lekcje. – wyszeptałem przed wyjściem.
Co to do . . ?
× ÷ × × ÷ × × ÷ × × ÷ × × ÷ ×
PW Kyōtaniego
Cierpliwie czekałem w ławce na Yahabę-sana. Eh… Robię mu tylko problemy z tym prowadzaniem mnie.
Dzisiaj już nikt nawet nie próbował chichotać, ale słyszałem jak ludzie plotkują, co takiego musiałem zrobić, żeby zasłużyć na takie traktowanie.
Domysły są różne, począwszy od obrażenia dyrektora, do zniszczenia mienia szkoły. O tamtym gostku którego poturbowałem raczej nie mówią.
Tch. Idioci.– Kyōtani. – Praktycznie podskoczyłem, gdy usłyszałem znajomy głos Yahaby-sana. – Chodź. – mruknął, ciągnąc za łańcuch.
Coś jest nie tak. Nigdy się tak nie zachowuje.
Wygląda na zestresowanego. Ktoś mu coś powiedział..?
A może ktoś mu coś… zrobił..?..!– Oi, Yahaba… – warknąłem, by zwrócić na siebie jego uwagę. – Co się sta-…
– Porozmawiamy na lanchu, dobrze..? – uciął mnie. – Mam ci coś do powiedzenia. To ważne. – szepnął, prowadząc mnie do kolejnej klasy.
Jest naprawdę poważny. Wygląda na strapionego.
Cokolwiek to jest, musi być ważne.×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷× ×÷×
12:30 – upragniona wolność.
Yahaba-san wparował do mojej klasy minutę po dzwonku. To było naprawdę nienaturalne… Zwykle dojście z jego klasy do mojej zajmuje mu około dwóch-trzech minut…
Od razu skierował się na dach. Już chyba zapamiętał moje preferencje.
Kiedy weszliśmy już na sklepienie szkoły, zostałem brutalnie posadzony na ziemię– Co ty do cholery jasne-… – Kiedy spojrzałem na jego twarz, pytanie zamarło na moich ustach. Był śmiertelnie poważny.
– Nie interesuje mnie co myślisz, czy co zamierzasz osiągnąć, ale przez najbliższy czas, chcę żebyś zachowywał się jak wzór ucznia. Oikawa-senpai chce cię wyrzucić ze szkoły. – Oh… No cóż…
– To żadna nowi-… – Przerwało mi uderzenie ręką w ścianę obok mojej głowy.
– Niby tak, ale robi się zdesperowany.
———————————————
Ohayō~
No więc… teraz, gdy ukończyłam „Krew” i zdecydowałam się na zawieszenie wszystkich książek oprócz tej i jeszcze jednej, mam wreszcie trochę czasu.
Szóstego marca piszę konkurs biologiczny, więc muszę dać z siebie wszystko, ale ponieważ ostatnio mam trochę weny, no i o wiele mniej na głowie, będę się starała pisać tutaj.↑666 słów 😱
A tak poza tym, to myślę, że dzięki tym denerwującym przerwom nabrałam trochę dystansu i zaczęłam pisać bardziej… dojrzale.
Ja z wakacji i ja dzisiaj to dwie różne osoby i jestem z tego dumna.Wczoraj miałam urodziny.
Nie miałam specjalnych życzeń, ale jak tak teraz nad tym pomyślę, to chyba mam tylko jedno… postanowienie. Do przyszłego roku chcę się nauczyć robić rzeczy szybciej.
Pisać szybciej, czytać szybciej, uczyć się szybciej, mówić szybciej (a przy tym wyraźniej), ubierać się szybciej…
Bo nie chcę marnować czasu.
Chcę wykorzystać życie tak, jak się da i tego nie żałować.
Chcę mieć rozdziały w terminach.
Chcę mieć osiągnięcia na konkursach.
Chcę mieć szczęśliwą rodzinę dookoła.
Chcę mieć zadowolonych przyjaciół.Eh…
No cóż, Bai Kruczki~
CZYTASZ
Na smyczy |KyōHaba| ✖
FanfictionZAWIESZONE ALE SIĘ STARAM TO WSKRZESIĆ TYLKO MI NIE WYCHODZI HELP Kyōtani przesadził. Mocno. A skoro jego działania były przesadzone, to kara też musiała taka być. Kontynuacja historii, którą zaczęłam w One-shocie, ale jeśli kiedykolwiek myślałam...