one

67 21 34
                                    

     Charms otworzyła lekko usta ze zdziwienia i zbladła. Avan Chairman znany był ze stanowczości i serca jak kamień. Nigdy nie okazywał zbytniej uwagi pracownikom. Tak naprawdę nie wiedział, kto pracuje w jego firmie, oczywiście oprócz bliższych asystentów, takich jak Valerie.

— D — Dlaczego chce mnie widzieć? — powiedziała już nieco wystraszona, ale kobieta położyła jej rękę na ramieniu, uspokajając.

— Tego nie wiem, ale powiedział, że to ważne, więc musimy iść — odpowiedziała jej, dodając otuchy. — Dziwne, prawda jest taka, że odkąd tu pracuję nie zamienił nawet słowa ze zwykłym pracownikiem...

— Och...

— Przepraszam, to zabrzmiało okropnie. — Skrzywiła się, wchodząc do windy i naciskając guzik z numerem trzydzieści.

— Nie, spokojnie. — Charms uśmiechnęła się, pokazując rząd białych zębów. — Praca w tej firmie to moje największe marzenie, więc mogę nawet myć okna.

— Już cię lubię — powiedziała rozbawiona, wychodząc z windy, a dziewczyna podążyła za nią prosto pod gabinet pana Chairmana. Morgan zapukała.

— Proszę. — Za drzwiami rozległ się głęboki, męski głos.

      Po wejściu do pomieszczenia razem z kobietą, brunetka od razu zauważyła wielkie mahoniowe biurko i siedzącego przy nim Avana. Jej serce ze zdenerwowania przyspieszyło niebezpiecznie, a ona odetchnęła głęboko, żeby się uspokoić. Wyglądał... władczo. Odchylił się na fotelu ze skrzyżowanymi ramionami, a biała koszula, którą miał na sobie, naciągnęła się, opinając jego bicepsy. Księgowa przełknęła gulę pojawiającą się w gardle.

— Panie Chairman, tak jak chciałeś, przyprowadziłam pannę Charms — odezwała się Morgan. Gdy zielonooka popatrzyła na mężczyznę, ich spojrzenia się skrzyżowały, a ona chociaż szybko spuściła wzrok na swoje buty, czuła na sobie spojrzenie szarych oczu Pana Chairmana.

— W porządku, zostaw nas samych, Valerie. — Kobieta posłała tylko swojej towarzyszce dodający otuchy uśmiech i wyszła z biura.

Mężczyzna wstał, podchodząc do niej, a dziewczyna wstrzymała oddech, czując jak jej serce znowu przyspiesza. Była tak zestresowana, że zrobiła się blada, a jej ręce lekko się już trzęsły. Dyrektor był bardzo wysoki, brunetka była przeciętnego wzrostu i w butach na obcasie, ale i tak musiała patrzeć do góry, żeby spojrzeć mu w oczy.

— Pewnie mnie już znasz, ale przedstawię się osobiście.— Jeden z jego kącików ust uniósł się w górę. — Jestem Avan Chairman.

— Lesile Charms — odpowiedziała, ciesząc się, że się nie zająkała i podała mu rękę. On wziął ją i pochylając się, musnął ustami wierzch dłoni dziewczyny. Wskazał jej małą kanapę, na której usiadła, a on sam zajął fotel naprzeciwko.

— Więc jak ci się podoba w firmie, panno Charms?

— Na razie jest cudownie, a ja bardzo się cieszę, że dostałam tutaj posadę — powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy. — To spełnienie moich marzeń.

Mężczyzna popatrzył na nią zafascynowany, po czym uśmiechnął się delikatnie.

— Cieszę się, że mogłem pomóc je spełnić.

Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie. Jednak gazety i dziennikarze nie kłamali. Był przystojny. Jego czarne włosy były w nieładzie, a czarne kosmyki opadające na czoło i oczy dodawały mu uroku. Jeśli prasa miała prawdziwe informacje, podobno cały czas chodził w garniturach, w których, według Leslie, wyglądał nieziemsko. Chwila. Przecież nie można tak myśleć o własnym szefie. Kobiece hormony jednak dawały o sobie znać, a Charms nie chciała jednak popuścić ich na smyczy. Musiała się kontrolować.

Between two rivalsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz