six

31 8 6
                                    

          Trzy dni pracy z Chairman'em minęły szybciej niż Leslie się tego spodziewała. Mimo tak krótkiego czasu spędzonego na nowym, chociaż tymczasowym stanowisku, była już tym wszystkim bardzo zmęczona. Bardzo się cieszyła, że w końcu nastąpiła, tak długo przez nią wyczekiwana przerwa świąteczna i spotkanie z rodziną. Siedząc za kierownicą swojego małego garbusa, kierowała się już na obrzeża miasta do swojego rodzinnego domu. Po dwugodzinnej podróży i staniu w ogromnych korkach, dojechała wreszcie do celu. Wysiadając z samochodu, zarzuciła torbę z ubraniami na ramię i zapukała do drzwi. Dziewczyna usłyszała tylko czyjeś szybkie kroki, a już po chwili została porwana w ramiona przez wysokiego mężczyznę z platynową czupryną.

— Siostrzyczko! — krzyknął radośnie, ściskając ją mocno.

— Victor... — zaśmiała się głośno i potarmosiła go po jasnych włosach. — Też za tobą tęskniłam.  

         Po chwili łyżwiarz wypuścił ją z objęć, przejmując jej torbę. Zamknął za nią drzwi wejściowe i już otwierał usta, aby coś powiedzieć, jednak przerwał mu dźwięk dzwoniącego telefony wydobywający się z kieszeni dziewczyny. Przewróciła oczami, ale widząc na wyświetlaczu nazwisko swojego szefa, wyprostowała się gwałtownie i wytrzeszczyła oczy, szybko odbierając.

— Tak słucham, panie Chirman. — Kiedy to powiedziała, oczy stojącego przed nią zabłyszczały. 

— Gdzie jesteś? Muszę dostarczyć ci coś ważnego — powiedział poważnie, a księgowa wytrzeszczyła oczy.

— Um... Jestem już u rodziców — wyjąkała, a jej brat parsknął śmiechem, na co dostał od niej łokciem w brzuch. 

— To związane z twoim tymczasowym stanowiskiem, panno Charms. Jeśli podasz mi adres, to postaram się dotrzeć w ciągu godziny. 

— W porządku...

Po podaniu informacji, o którą prosił mężczyzna, rozłączyła się z grymasem na twarzy i westchnęła głośno. 

— Chairman tu przyjedzie. — Kiedy zobaczyła szczerzącego się i sugestywnie ruszającego brwiami łyżwiarza, dodała: — Musi mi dostarczyć jakieś papiery, nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego, Vicia.

Błękitnooki posłał jej tylko swoje wszystkowiedzące spojrzenie i uniósł jedną brew. 

— Tak, tak. — Przewrócił oczami. — Chodź do rodziców.

Po wejściu do przestronnego, jasnego salonu, od razu zobaczyła swoich rodzicieli ubierających ogromną choinkę w rogu pomieszczenia. 

— Mamo! Tato! — wykrzyknęła i rzuciła się rodzicom w objęcia. Ci również z wielkim entuzjazmem przywitali się z córką, całując w oba, zaróżowione jeszcze z zimna policzki.

— Słoneczko, tęskniliśmy z tobą! — powiedziała jej matka, tarmosząc za włosy.

— Hitomi, daj spokój. — Zwrócił się do kobiety ojciec księgowej, śmiejąc się. 

Dziewczyna uśmiechnęła się do nich z miłością, jeszcze raz przytulając.  Jej matka pochodziła z Japonii, a do Ameryki przyjechała tylko na studia i tam właśnie poznała jej tatę — Jamesa. Amerykańskie geny okazały się jednak silniejsze, bo ani Victor ani Leslie nie odziedziczyli azjatyckich rysów twarzy. 

— Kageyama, zejdź na dół, twoja siostra przyjechała! — krzyknął łyżwiarz, który do tej pory nie odezwał się ani słowem, co bardzo zdziwiło dziewczynę.

 Księgowa zacisnęła wargi, wzdychając. Jej drugi, młodszy brat był zupełnym przeciwieństwem wiecznie roześmianego srebrnowłosego chłopaka. Chociaż Kageyamę i Leslie dzielił tylko rok różnicy, o wiele lepiej dogadywała się jednak z dwa lata starszym bratem. Po chwili usłyszała ospałe kroki, a za chwilę ze schodów zszedł wysoki, czarnowłosy chłopak.

Between two rivalsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz