four

31 10 6
                                    

            Dziewczyna wraz z jasnowłosym siedzieli obok siebie naprzeciwko biurka Avana, nerwowo oczekując zaczęcia rozmowy przez mężczyznę.

— Powiem tylko, że moja asystentka jest chora, a wy coś o tym chyba wiecie? — Skrzyżował ręce na piersi, opierając się o oparcie swojego fotela.

— Tak to moja wina — powiedziała szybko Leslie. Musiała ponieść odpowiedzialność za swoje czyny i doskonale o tym wiedziała. Luciel wydał z siebie zduszony dźwięk, a ona nie przejęta jego zachowaniem dodała: — Przepraszam, zrobię wszystko żeby to naprawić.

Chairman spojrzał na nią uważnie, pochylając się do przodu i opierając ręce na blacie. Po słowach księgowej w pomieszczeniu zapanowała niezręczna, grobowa cisza. Nie trwała jednak ona długo, bo kilkanaście sekund później oczy dyrektora rozświetliły się lekko, a on z poważnym wyrazem twarzy spojrzał prosto na Leslie.

— W takim razie panno Charms, zostaniesz moją asystentką, dopóki Morgan nie wróci.

Leslie siedziała jak zamurowana, zszokowana jego słowami. Oczy mężczyzny przyglądały się twarzy młodej kobiety z ciekawością i lekką obawą. Ona nie chciała stracić pracy, a on chciał ją poznać.

— W porządku — odrzekła ze stoickim spokojem, również patrząc mu śmiało oczy. Nie pokaże mu jak bardzo boi się nowej posady i samego Chairmana. Nie wiedziała, czy strach przed mężczyzną był prawdziwy, ale wiedziała, że nie może myśleć o nim inaczej niż jak o przerażającym szefie. 

— W takim razie pan McCartney, przez ten czas będzie wykonywał twoją pracę w dziale księgowości, abyś mogła w pełni skupić się na roli asystentki.

— Dobrze — powiedział szybko, zerkając na zaniepokojoną dziewczynę. Ta posłała mu tylko lekki uśmiech, zapewniając, że wszystko będzie dobrze. 

— Panno Charms. — Przed wyjściem z gabinetu usłyszała jeszcze niski głos Avana. — Zaczynasz od jutra, tam będzie twój gabinet. 

         Po tych słowach pokazał ręką drzwi, które zapewne prowadziły do biura Valerie. Księgowa przełknęła nerwowo gulę, tworzącą się w jej gardle. Będzie pracować, oddzielona tylko drzwiami od swojego nieziemskiego szefa. Miała nadzieję, że nie będzie się z nim spotykać za często, chociaż to chyba niemożliwe. W końcu ma być jego sekretarką. Modliła się w duchu, żeby Valerie szybko wróciła do pracy. Nie chciała przebywać cały czas w obecności Avana, czuła się przez niego obserwowana, a jej ciało dziwnie na niego reagowało. Zamyślona, potknęła się i gdyby nie silne ramię Luciela, leżałaby już na podłodze.

— Wszystko w porządku? — Spojrzał na nią zaniepokojony, podążając obok dziewczyny do jej samohodu.

— Tak. — Uśmiechnęła się. — Do przerwy świątecznej zostały trzy dni, dam radę.

Kiedy doszli do garbusa księgowej, Leslie oparła się o bok pojazdu, wzdychając.

— Dasz radę Les. — Zbliżył się do niej, opierając dłonie po bokach jej ramion, kładąc je na samochód.

Jej policzki pokryły się lekką czerwienią. Chłopak zbiżył się do niej tak, że czuła na policku jego miętowy oddech. Jego złote włosy opadły mu falami na czoło, gdy pochylił się lekko nad dziewczyną. Miodowe oczy blondyna skanowały jej twarz, w poszukiwaniu oznak sprzeciwu i nie wyłapując żadnego takiego znaku, zbliżył swoje usta do jej.

— Luciel... — W ostatniej chwili szepnęła, lekko odwracając głowę i nie pozwalając mu na poałunek. Wyprostował się, zabierając ręce z boku samochodu, nie patrząc Charms w oczy, a na jego policzkach pojawił się rumieniec.

Between two rivalsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz