Liczba dwa przynosiła pecha Leslie od zawsze. Złamany nos w wieku dwóch lat, oblanie ważnego egzaminu, ponieważ odbył się drugiego dnia miesiąca, czy posiadanie dwóch nieznośnych, starszych braci. Mimo tego, że na każdym kroku czekały ją porażki i n...
— Tak ojcze, już powiedziałem, że wszystko załatwię na czas. —Prawie warknął, zirytowany zachowaniem ojca chłopak. Jeszcze nigdy nie zawiódł go akurat w tej kwestii, dlatego nie wiedział, dlaczego George robi o to tyle krzyku. Przewrócił oczami, powstrzymując się od głośnego westchnięcia.
— Twoja asystentka musi mieć nerwy ze stali — zaśmiał już się nieco swobodniej starszy mężczyzna.
Avan wzdrygnął się, spoglądając na ojca i uśmiechnął się nerwowo.
— Moja asystenta jest na zwolnieniu chorobowym, ale mam tymczasową
— Rozumiem. — Spojrzał na niego uważnie. — Zatrzymaj ją na stanowisku, widać, że bierze to na poważnie, skoro nawet nie protestowała, kiedy zadałeś jej pracę na święta.
Młody mężczyzna się zamyślił. Jego ojciec może i miał trochę racji, ale Valerie również była niezastąpiona, a poza tym jakoś bardziej mógł skupić się na pracy przy Morgan. Leslie właściwie dopiero, co zaczęła pracę w C&R International i nie chciał jej zniechęcić już na samym początku natłokiem zajęć. Mimo wszystko nie wiedział dlaczego, ale bardzo chciał zatrzymać ją przy sobie. Przeczesał swoje czarne włosy, uśmiechając się.
— Chyba masz rację, ojcze. Nie mogę przecież stracić takiego wielkiego potencjału.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Leslie siedząc przy jadalnym stole, pierwszy raz od bardzo dawna czuła się niezręcznie, będąc otoczona członkami rodziny. Miała wrażenie, że każda osoba przygląda się spoczywającej na jej nadgarstku ozdobie. Delikatna, pleciona bransoletka ze złotego złota może nie rzucała się w oczy, ale sama świadomość, że dostała ją od swojego szefa była zbyt przytłaczająca.Jedynie Victor wiedział od kogo ją dostała i cały czas czuła na sobie jego palące spojrzenie oraz głupie uśmieszki.
— Kochanie, może opowiesz nam coś więcej o swojej pracy? — zaczęła jej matka, uśmiechając się miło, a księgowa przełknęła nerwowo jedzenie, krztusząc się nim. Siedzący obok łyżwiarz wybuchnął melodyjnym śmiechem, klepiąc ją po plecach, a rodzice spojrzeli po sobie, nie rozumiejąc nic z zaistniałej sytuacji. Czarnowłosy chłopak siedzący po jej drugiej stronie, rzucił tylko pogardliwe spojrzenie w stronę rodzeństwa, wracając po chwili do jedzenia.
— Jesteś asystentką dyrektora firmy? — zapytał James, uśmiechając się miło.
— Na szczęście tylko tymczasowo — westchnęła z ulgą, uśmiechając się. — To bardzo ciężka praca.
"Gdyby nie Chairman byłaby pewnie o wiele prostsza i przyjemniejsza", pomyślała z grymasem na twarzy i wróciła do odpowiadania na męczące pytania zadawane przez rodziców.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Stukot obcasów, przemierzającej długi korytarz kobiety roznosił się po pogrążonym w ciszy budynku. Leslie zebrała się w sobie, głęboko oddychając i zapukała do ciężkich, mahoniowych drzwi. Od razu po przerwie świątecznej musiała wracać do pracy, oddać wypełnione dokumenty swojemu szefowi. Była przerażona, kiedy nawet myślała o spotkaniu z Chairmanem po sytuacji na świętach, a teraz musiała zmierzyć się z Avanem sam na sam. Naprawdę nie miała teraz ochoty się z nim widzieć, a tym bardziej patrzeć na jego idealną twarz.
Po usłyszeniu donośnego "proszę", Leslie nacisnęła klamkę, wchodząc do biura. Widok jaki tam zastała, przyśpieszył delikatnie bicie jej serca, czego nie dała po sobie poznać. Kroczyła hardo przed siebie, nie zważając na siedzącego za biurkiem Chairmana. Nie widziała go jakiś tydzień, a jej ciało mocniej reagowało na cudownego szefa. Nie chciała tego, dlatego odchrząknęła, kładąc z hukiem teczkę z papierami na biurko mężczyzny.
— Dzień dobry — mruknęła, wyciągając dokumenty.
— Witaj, jak tam przerwa świąteczna? — powiedział z małym uśmiechem na twarzy, patrząc na roztargnioną dziewczynę.
— Bardzo dobrze, dziękuję, że pan pyta.
Leslie z trudem uśmiechnęła się i drżącymi rękami zamknęła teczkę, z której wyjęła już swoje zadanie zlecone dla niej przez Avana.
— Widzę, że trafiłem z prezentem. — Chairman złapał ją delikatnie za nadgarstek, pochylając się bardziej w stronę młodej kobiety. Ta zaś stała jak sparaliżowana, wpatrując się w mężczyznę. Przeklęła w myślach założenie bransoletki od swojego szefa i przełknęła nerwowo ślinę, kiedy ten zaczął się w nią wpatrywać.
— Tak — odpowiedziała twardo, ale pod wpływem intensywnego spojrzenia Avana, straciła całą pewność siebie, przerywając kontakt wzrokowy. — Dziękuję.
Pod wpływem słów księgowej, uścisk mężczyzny na jej nadgarstku zelżał i udało jej się wyswobodzić . Cicho pożegnała się z szefem, po czym szybko opuściła pomieszczenie. Była na skraju załamania. Nie chciała tak reagować na swojego szefa, a nawet mimo tej świadomości, nie mogła się pozbierać po zwykłym dotyku i dłuższym kontakcie wzrokowym.
— Jestem żałosna — powiedziała szeptem sama do siebie, chowając twarz w dłonie .
Aish, znowu zaniedbałam wattpada. Mam teraz ferie, więc postaram się napisać coś na zapas! Pracuję też nad dwoma, zupełnie nowymi fanfikami, więc czekajcie cierpliwie ^^ Enjoy!