Zdrada

87 9 2
                                    

Byłam niedaleko domu Justina. Nieśpiszełam sie bo wiem że musiałam odbyć poważną rozmowę o naszym związku. Ja już tak więcej niechciałam. Wolałam ukryć się w ramiona Jonathana i być bezpieczna, niż być z tym ćpunem.

Byłam może 10 lub 15 metrów od niego. Ostrożnie patrząc na każdy mój stawiany krok zbliżałam się.

Niebyłam pewna, ale zauważyłam go przed drzwiami. Nie był tam sam. Przytulił się z jakąś osobą. Weszli do środka. Ja schowałam się już wcześniej za drzewem po przeciwnej stronie domu. Nie zauważyli mnie. Ta osoba to chyba była jakaś dziewczyna. Wcale nie czułam się zazdrosna, wręcz przeciwnie. Nie będę czuła się winna że ja mam innego bo on jak było widać też sobie kogoś znalazł. Ona była tak samo głupia jak ja kiedyś. Daje mu się oczarować a potem będzie cierpieć przez niego z wielu powodów. Tak jak ja. Wciągnie ją w nałóg i jeszcze niewiadomo co. Postanowiłam na nich zaczekać aż wyjdą. W tym czasie zadzwoniłam do Taylor.

Rozmowa rozpoczęta

-Hej Chrissy.
-No hej. Muszę ci coś powiedzieć.
-Dobra.....a to coś poważnego?
-Niezupełnie
-To spoko, mów
-No bo ja teraz jestem przed domem Justina
-Znowu tam poszłaś??
-No tylko w innym celu. Dużo myślałam o tej całej sprawie. O justinie i Jonathanie. (rymy xd) Przyszłam tu bo chciałam z nim zerwać...
-Tak? Wspaniale!
-Tylko jest jeden problem, bo do jego domu weszła jakaś dziewczyna i ja czekam, aż wyjdzie.
-I tylko po to do mnie dzwonisz? Przecież chyba nie jesteś o nią zazdrosna?
-Nie tylko nie chciałabym żeby ona zmarnowała sobie przez tego dupka reszte życia....
-No...mów dalej
-I chcę ją ostrzec przed tylko tylko niewiem czy powinnam się wteącać w jej i Justina sprawy.
-Moim zdaniem mogłabyś ją "uratować" jest w tym wszystkim nowa i możesz jej stanowczo pomóc.
-Okej, dzięki. Pa
-Pa i tylko uważaj na siebie.

Rozmowa zakończona

Teraz byłam pewna, że z nią porozmawiam.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Dziewczyna gdy tylko wyszła z domu skierowała się na prawo, czyli  mniej więcej w moją stronę. Wyszłam zza drzewa i ją zaczepiłam.
-Hej, jestem....znaczy...byłam dziewczyną Justina - zająkałam się bo niechciałam już mówić że jestem jego dziewczyną.
-Hej...? - najwidoczniej niewiedziała po co ją zaczepiam.
-Widziałam Cię jak byłaś u niego. Jesteś jego nową?
-Tak, a co?
-Bo ja chciałam z tobą o nim porozmawiać.
-Dobrze. A coś się stało.
- Tak to bardzo ważne co ja teraz powiem.
- Słucham.
- Bo ja chciałam cię tylko przed nim ostrzec. To nie jest wcale taki miły, czyły i grzeczny człowiek.
- Nie rozumiem o co ci chodzi.
- On mnie wciągnął w coś poważnego, w nałóg i teraz próbuję z tego wyjść.
- Jaki nałóg?

Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami. Była zaskoczona i chyba mi do końca nie wierzyła. Podczas tej rozmowy mogłam się jej dokładnie przyjrzeć. Miała długie, proste, brązowe włosy. Zielone oczy. Dość wysoka. Napewno wyższa ode mnie i o wiele ładniejsza. Szczupła sylwetka, długie nogi. Piękna. Ja kiedyś też byłam taka piękna.... Miała na imie Katy i była nowa w mieście.

Potem poszłam do Justina i mu wszystko powiedziałam co o nim myślę i o jego narkotykach. Z trudem, ale odeszłam od tego wszystkiego.

Z czasem próbowałam się oswoić z myślami o narkotykach. To nie było takie łatwe, ale Taylor i Katy mnie wspierały. Nieraz miałam wielką chęć, czy nawet myślałam o samobójstwie. Nie zrobiłam tego, bo wiedziałam, że muszę się zmienić dla Jonathana. To wszystko dla niego.

«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»

Pewnego ranka byłam u Taylor na huśtawce. Ona zaczęła się zachowywać tak dziwnie i jakoś inaczej. Po chwili wytłumaczyła mi swoje problemy. Problem dla niej był Roy. Niewiem dokładnie o co poszło, ale powiedziała mi, że już go nie kocha. Że jej przeszło. Znalazła sobie innego. No było mi przykro bo Roy bardzo ją kochał, bardzo... To była taka szczęśliwa para, ale w życiu tak bywa. Coś się kiedyś musi skończyć. Może ten jej nowy będzie jeszcze lepszy.
Opowiadała mi o nim, że jest taki romantyczny i czuły. Niechciała mi zdradzić imienia i większych szczegółów. Powiedziała mi tylko nazwisko "Lake". Brzmiało mi to podobnie. Jednak nie wgłębiałam się dalej w to nazwisko. Mało mnie to obchodziło z kim jest. Pewnie będzie ich jeszcze więcej.

~~~~~~~~~DZIEŃ PÓŹNIEJ~~~~~~~~~

Taylor zerwała z Royem. Ja go pocieszałam bo wiedziałam jakie to dla niego bolesne. Dalej niewiedziałam kim jest Taylor następny "jedyny".

Gdzieś pod wieczór poszłam na spacer nad wodospad, który niedawno odkryłam z Jonathanem. Brakowało mi go tu wtedy. Niestety, ale miał do mnie troche daleko. Mogłam z nim spotykać się tylko po breakdance, czyli co tydzień.

Siedziałam tak i wsłuchiwałam się w szum wody. W pewnym momencie usłyszałam śmiech dziewczyny i chłopaka. Zbliżali się. "Pewnie zakochani..." myślałam "Tak samo jak ja" Nie kryłam się nigdzie bo chciałam pozostać w tym magicznym miejscu. Stali już tuż przed doliną, gdzie ja byłam. Widziałam głowe dziewczyny. Jakie było moje miłe zaskoczenie gdy okazało się, że to Taylor. Nie widziałam twarzy chłopaka. Całowali się i to było takie słodkie. Od razu przypomniałam sobie Jonathana.

I tu w tym miejscu kończy moje szczęście...zobaczyłam chłopaka. Strach, przerażenie i rozpacz. Pobiegłam gdzieś, nawet nie wiem gdzie. Już nie miałam nic. Wszystko się skończyło. Może już nie miałam nałogu, ale to co teraz się stało jest najgorszą rzeczą na świecie. Po co istnieje miłość?! Żeby tylko sprawiać ból! Ja nie chciałam tego ciężaru nosić. W tym momencie znalazłam się
przed opuszczonym domem, to było jedyne miejsce, które wpadło mi do głowy. Musiałam się pozbyć wszelkiego bólu, który mnie wykańczał przez ostatnie kilka miesięcy. Przed chwilą był finał wszystkiego. Nie mogłam uwierzyć, że życie dało mi taki okrutny los. Weszłam do domu. Nie miał żadnych drzwi, okien. Był drewniany i spróchniały. Myślałam jak tu szybko to załatwić. Moim oczom ukazał się smutny widok pętli na suficie. Była już zajęta... Było krzesełko i stał na nim Roy. Mogłam się tego spodziewać. Zraniony przez Taylor. Miał słabą psychikę. Mogłam coś jeszcze zrobić, ale czy był sens? Wiedziałam co czuje. Ja czułam tak samo. Cały czas szlochał. Spojrzał mi w oczy. Nie mógł tego zrobić....to chyba była jedyna osoba, która mi została. Nie mogłam do tego dopuścić, żeby ona czuła się tak jak ja. Musiałam znów myśleć tak jak kiedyś - optymistycznie.
-Poczekaj! Nie rób tego, bo ja też zostanę sama! Ty mi jedyny zostałeś!
Nic nie mówił.

Mam nadzieję, że spodobał się ten rozdział. Jest to najdłuższy rozdział, bo zawiera aż 1048 słów.





Przyjaźń na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz