Rozdział 10

245 16 2
                                    

Nadszedł czas świąt, za oknami śnieg lekko pruszył. W domach bohaterów trwała świąteczna atmosfera. James wraz z Syriuszem zastanawiali się gdzie mogli by urządzić wspólne spotkanie z resztą ekipy. Rogacz nie rozmawiał jeszcze z rodzicami na ten temat bo w trakcie przygotowań do wigilijnego obiadu nie było na to zupełnie czasu. Postanowił podzielić się tym pomysłem najpierw z Łapą.

- Słuchaj tak sobie myślałem. Może to spotkanie z resztą ekipy zorganizowalibyśmy u nas?

- W sumie to całkiem dobry pomysł. Jak się upijemy to nie będzie problemu z powrotem do domu- zaczęli się śmiać.

Śmiejąc się nie zwrócili uwagi na okno, w które pukała sowa. Gdy się uspokoili dopiero ją zauważyli. James wpuścił sowe do pokoju. Poczęstował ją wodą i dał jej przysmak poczym odwiązał liścik. A głosił on:

Witajcie chłopaki!
Z przyjemnością chciałam was zaprosić na spotkanie u mnie w domu w najbliższy weekend gdyż moi rodzice wraz z siostrą wyjeżdżają i mam wolny dom! Wyślijcie mi odpowiedź czy wpadniecie. Do zobaczenia!
Całusy Lily!

Chłopaki spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się iście po Huncwocku. W ich głowach pojawił się już zarys planu. Odwrócili pergamin i napisali odpowiedź:

Kochana Lily!
Będziemy na pewno! A jak mijają ci święta? Wszystko w porządku? Właśnie myśleliśmy nad miejscem spotkania. Tęsknię. Do zobaczenia niebawem!
Całusy James i Syriusz!

- Ej czemu podpisałeś się pierwszy?- zapytał z wyrzutem.

- Czekaj niech pomyśle... Bo to moja dziewczyna? I z tego co pamiętam to ty masz innego partnera- uśmiechnął się.

- No mam, ale to ja jestem naczelnym Huncwotem!- wypiął dumnie pierś.

- Łapo czy ty się dzisiaj dobrze czujesz? Nie mamy 11 lat żeby się kłócić kto pierwszy się podpisał- zaczął się śmiać, a po chwili dołączył do niego Black.

-Chłopcy! Chodźcie na dół, czas zaczął wigilię!

****
Były to pierwsze normalne i szczęśliwe święta Syriusza. U państwa Potter'ów czuł się na miejscu. Tak naprawdę to tu był jego dom, a nie na Grimuald Place 12. Tam nigdy nie dostał tyle prezentów, przez całe swoje życie nie usłyszał tam tylu miłych słów co tu. To pani i pan Potter byli jego rodzicami, a prawdziwym bratem był James. Nigdy nawet nie śnił o takich świętach. Miał naprawdę wielkie szczęście, że 1 września 1971r wpadł na chłopca, który miał czarne włosy stojąca we wszystkie strony, czekoladowe oczy i okrągłe okulary. To właśnie w pierwszej klasie powstali Huncwoci! Nie rozłączna paczka przyjaciół.

Piórem HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz