- Zamierzam odebrać Scottowi moc. - powiedział poważny.
Parsknęłam śmiechem.
- To niemożliwe. - pokręciłam głową. - Nie można odebrać mocy Prawdziwego Alfy. To po prostu tak nie działa.
Ten jednak podszedł do jakiejś półki i pokazał mi pazury. Przechyliłam głowę nie rozumiejąc o co chodzi.- To są pazury tego samego wilkołaka, z którym walczyliśmy pod mostem. Zaatakował Scotta i próbował mu ukraść moc. Nie wyszło mu, bo rzekomy alfa był silniejszy. Mnie się uda. - uśmiechnął się triumfalnie.
- A co jeśli mu powiem? - spojrzałam mu w oczy.
Może by się tak stało. Powiedziałabym wszystko Scottowi, a ten by zaradził. Wiedziałby jak się bronić.
- Nie zrobisz tego. - przybliżył się.- Czemu nie? - uniosłam brew krzyżując ręce na piersi.
- Bo mam to. - uniósł strzykawkę z jakimś przeźroczystym płynem w środku. - Jeśli zrobisz cokolwiek co mi się nie spodoba, wstrzyknę to. Właśnie tutaj. - Igłą dotknął mojej szyi.
- I co? Pójdę spać na wieczność? A może zamienię się w kamień?
- Będziesz moja. - jego uśmiech powiększył się. - Będę mógł cię kontrolować.
- Jasne. - prychnęłam.
- Każde zwierzę można oswoić, złotko. Chcesz się przekonać?
Spojrzałam na niego lekko przerażona. Był taki poważny, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. To był prawdziwy on? A może nie umiał się kontrolować?
- W porządku. - westchnęłam lekko. - Nic im nie powiem.
- Wiedziałem, że masz trochę rozumu.
Schował strzykawkę do kieszeni. Czy naprawdę był do tego zdolny? Nie znałam go, więc skąd mogłam wiedzieć? Nikt go nie znał.- Muszę wrócić do domu. Nie wiem czy Stiles mnie teraz szuka.
Ten pewny siebie głos aż mnie zadziwił.- Odwiozę cię. - jego wyraz twarzy złagodniał.
Zgodziłam się. Nie chciało mi się wracać na nogach. Zwłaszcza, że było ciemno. Theo wyszedł, więc zrobiłam to samo. Wsiedliśmy do pojazdu i nim zdążyłam się zorientować, byliśmy na drodze. Theo nie był zbyt rozmowny, a ja nie chciałam go do niczego zmuszać.
Zanim wysiadłam, Raeken złapał mnie za kołnierz i pocałował. Uśmiechnął się łobuzersko. Wysiadłam, ale pomimo to pod nosem się uśmiechnęłam. Sami widzicie jak działa na mnie ten chłopak. Nie umiem się od niego uwolnić. Wiecznie chodzi mi po głowie. Znam jego zapach, uśmiech, wzrok, postawę stania, a nawet złowrogi charakter. To jest jak pieprzony pociąg do obłędu. Weszłam do domu, by następnie napotkać rozwścieczony wzrok Stilesa.
- Co? - zapytałam, jakby nic się nie stało.
- Co? - prychnął - Co?
- No co?
Inteligentna rozmowa.
- Żadne COO - zaakcentował mój głos. - Ana. Jest środek nocy. Gdzieś ty się szlajała? Martwiłem się, że coś mogło ci się stać.- Ale nic mi się nie stało.
- A gdyby jednak? - spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem.- Ale nic mi się nie stało. - powtórzyłam. - Byłam u Theo..
- Theo?! - przerwał mi.
- Stiles, ssh. - położyłam mu palec na buzię. - Próbowałam wyciągnąć od niego informacje.
- I? Udało ci się?
- A co jeśli mu powiem?
- Nie zrobisz tego.
- Czemu nie?- Bo mam to. - uniósł strzykawkę z jakimś przeźroczystym płynem w środku. - Jeśli zrobisz cokolwiek co mi się nie spodoba, wstrzyknę to.
- I co? Pójdę spać na wieczność? A może zamienię się w kamień?
- Będziesz moja. Będę mógł cię kontrolować.
- Jasne. - prychnęłam.
- Każde zwierzę można oswoić, złotko. Chcesz się przekonać?
- Ana. - pomachał mi ręką przed twarzą. - uniosłam brwi, czekając na dalszą część jego wymowy. - Udało ci się wydobyć z niego informacje? - kontynuował.
- Nie. - wzruszyłam ramionami. - Cwaniak jest przebiegły. Nie powiedział mi nic.
- Wiedział, że mi powiesz. - zamyślił się na moment. - W porządku, sam coś na niego znajdę. Dziękuję za to, że chciałaś pomóc i przepraszam, że na ciebie naskoczyłem.
- Nic się nie stało. Jesteś moim bratem, martwisz się. - posłałam mu uśmiech.
Odwzajemnił mój uśmiech i przez chwilę mi się przyglądał. Zawsze ciekawiło mnie o czym myślał, gdy tak na mnie spoglądał. Nic nie mówiąc, odszedł. Odprowadziłam go wzrokiem do schodów aż wpadłam na pewien pomysł. Cicho jak myszka poszłam za nim. Gdy wszedł do swojego pokoju, oparłam się o ścianę. Doskonale wiedziałam, że zadzwoni do Scotta.- Scott, Theo chyba już nie ufa Anastazji. - powiedział zdesperowany. - Czyli wysłaliśmy ją tam nadaremno.
Co? Wiedzieli, że tam pójdę? A gdyby jednak on mi to świństwo wstrzyknął? Czemu oni zawsze są tacy lekkomyślni?
- Bestia jest już na wolności, Scott. Nie mogę jej narażać. - zająkał się. - Tak, wiem. Tak, Scott. Dowiemy się czym jest. Jestem pewien, że sobie poradzi. Tak, wiem. Pa Scott.
I to podobno kobiety mają skomplikowany język. Gdy usłyszałam, że kieruje się do wyjścia to szybko pobiegłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wzięłam pierwszą lepszą książkę. Stiles zapukał o framugę. Spojrzałam w jego stronę.- Chodź. - wskazałam na krzesło naprzeciwko siebie. - Coś się stało? - zapytałam, gdy usiadł.
- Ana. Muszę ci coś powiedzieć. - westchnął. - Od wczoraj Bestia jest wolna.- Bestia z Gévaudan? - kiwnął głową. - Czytałam o niej. Inteligentne zwierzę.
- Dlatego przez jakiś czas powinnaś zostać w domu.
- Co? - zmarszczyłam brwi. - Stiles, nie! Nie zgadzam się na to!- To dla twojego dobra. - spojrzał na mnie błagalnie. - Masz w sobie zwierzę, o którym ciężko coś znaleźć w książkach czy internecie. Nie powinnaś się narażać.
- Dlatego tym bardziej powinnam, Stiles. Dowiem się czym jestem, a ty mi w tym pomożesz. Jeśli nie to trudno, dam sobie radę sama. Mogę nawet dać się zeżreć tej Bestii jeśli w ten sposób się czegoś dowiem.- Jesteś taka uparta. - pokręcił głową. - Zgoda. Najpierw dowiemy się czym jesteś, lwico. Później zajmiemy się Bestią.
- Tak trzymaj Stilinski.
CZYTASZ
Nie pozwól mi upaść | Theo Raeken [ZAKOŃCZONE]
Fanfic- Ja nie jestem twoim sekretem. Ty jesteś moim.