40. Biały demon sypiący iskrami

1.1K 143 75
                                    


      Pozornie wszystko układało się w jak najlepszym porządku. Można nawet rzec, że w naszej rodzinie nigdy nie było lepiej. Sprawa związana z morderstwem w Gravity Falls ucichła, dodatkowo dowiedziałem się, że moi przyjaciele są bezpieczni. Wandy nie została zabita własną siekierą, Robbie był cały i zdrowy, Ivan nie popadł w obłęd, miasto nie zostało zrujnowane. Chociaż jeden z setek kamieni spadł mi z serca.
      Moją nieobecność i brak odpowiedzi na telefony i wiadomości usprawiedliwiłem zgubieniem telefonu, który później znalazł się w domu znajomego, jednak był zepsuty. O morderstwie nie wiedziałem, ponieważ nie ruszałem się z domu, nie spotykałem się z nikim, ani nie włączałem telewizora, a Gravity Falls opuściłem już jakiś czas temu w celu zwiedzenia okolicy. Kiedy dotarła do mnie ta szokująca wiadomość, jak najszybciej udałem się do domu.
      Moje wytłumaczenie nie było zbyt wiarygodne, jednak rodzice nie mieli innego wyjścia, jak w nie uwierzyć. W końcu nie umarłem i nie wróciłem po jakimś czasie do życia w zupełnie nowym ciele, co nie? Wyjaśnienie całej tej sytuacji było dla mnie dość kłopotliwe. Wbrew temu, że umarłem w swoje urodziny, trzydziestego pierwszego października, moje ciało znaleziono prawie dwa tygodnie wcześniej. Nie miałem pojęcia ile dni „spędziłem" jako Dallas. Mogłyby być to zarówno dni, jak i godziny. Potrzebowałem wyjaśnień, jednak nie mogłem ich otrzymać, dopóki ON nie wróci.
      Rodzice stali się nie do poznania. Z mało interesujących się swoimi dziećmi osobników, stali się bardzo opiekuńczy... A przynajmniej się starali. W końcu było to dla nich czymś zupełnie nowym. 
       Zaraz po powrocie do domu przeprosili nas za wszystko i wyznali całą prawdę.
Twierdzili, że ich małżeństwo od początku zostało ustanowione tylko dla obustronnego zysku. Można nawet żartobliwie powiedzieć, że rodzice pobrali się, zanim zapamiętali swoje imiona. Dziadkowie od strony mamy zbudowali dom, w którym mieszkaliśmy za oszczędzane przez lata pieniądze, jednak miał on zostać podarowany kobiecie dopiero po jej ślubie. To był główny powód ich ożenku. Dodatkowo mieli dość sporo wspólnych cech. Oboje skończyli identyczny kierunek studiów, oboje pragnęli założyć własną firmę, oboje nie szukali stałego partnera.
„To było to dla nas wygodne" — tłumaczyli swobodnym tonem, jakby mówili o zakupieniu mleka w supermarkecie.
      Wszystko układało się wspaniale, dopóki pewnego wieczoru nie postanowili zaszaleć z powodu sukcesów w firmie. Trochę popili i poszli ze sobą do łóżka. Co prawda nie powiedzieli tego na głos, jednak dość łatwo można się było domyślić. Po jakimś czasie matka zrobiła test ciążowy — jak można się domyślić lub też nie... Wyszedł... Pozytywny! Cóż za zwrot akcji!
      Zszokowana mama zostawiła test w łazience, zamiast od razu go wyrzucić. Zgodnie z ojcem stwierdziła, że ciążę trzeba usunąć. Tego samego dnia na obiad wpadli dziadkowie. W pewnym momencie babcia udała się do łazienki, aby umyć ręce. Matka przypomniała sobie o teście, jednak było za późno. Babcia wyleciała z łazienki, jakby była młodsza o co najmniej dwadzieścia lat. Piszczała, trzymała test w dłoni, (obrzydliwe, co nie?), wesoło podskakując. Ucieszyła się z tego, że rodzice „planują im wnuki".
No i nici z aborcji.
      Gdyby nie jedna głupia pomyłka, nigdy byśmy się nie narodzili. Takim sposobem na świat przyszedłem ja oraz Mabel. Rodzice nie wiedzieli jak się za nas zabrać. Po pierwsze — byli bardzo młodzi, świeżo po studiach. Po drugie — nadopiekuńczość ze strony ich rodziny była nieprzerwana, gdyby dziadkowie żyli, pewnie trwałaby aż do dziś. Nie chcieli popełnić tego samego błędu, więc prawie całkowicie się od nas odcięli, chcąc dać nam „trochę swobody".
       I tak było do czasu, aż nie doszła do nich wiadomość o mojej rzekomej w wersji oficjalnej (oraz prawdziwej w wersji, o której wiedziałem tylko ja) śmierci. Wtedy zaczęli uświadamiać sobie swoje błędy i zrozumieli, co stracili. Nie tylko w ciągu najbliższych dni, a w ciągu lekko ponad szesnastu lat. Próba samobójcza Mabel była dla nich ciosem poniżej pasa. Wspólny strach przed utratą dziecka połączył ich. Po latach przelotnych związków i romansów znaleźli wspólny język i postanowili związać się ze sobą na stałe, o ile można było tak powiedzieć o kilkunastoletnim małżeństwie.
       Nie potrafiłem ich zrozumieć, zachowanie moich rodziców było dla mnie w pewnym sensie odrażające. Każdy ma inne priorytety, jednak ich wzajemny sposób traktowania był dla mnie czymś okropnym. Mimo tego starałem się ich nie oceniać przez pryzmat przyszłości. To, że byliśmy wpadką ze związku bez miłości, w tej chwili nie miało żadnego znaczenia. Tego, co już się wydarzyło, nie mogli zmienić. Liczyło się dla mnie to, że opowiedzieli nam o wszystkim, szczerze żałowali i postanowili się poprawić. Czegoś takiego nie rozważałbym nawet w najbardziej irracjonalnych kalkulacjach.
     Zyskałem rodzinę, jednak wciąż nie odzyskałem Billa.

Jak Znienawidziłem Trójkąty REAKTYWEJSZYNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz