★★ (16.02.2019)
Nadszedł dzień wyjazdu do Gravity Falls. Musiałem pomóc Mabel przygotować się do egzaminów, więc nie zrealizowałem planu zakładającego wypad do miasta przed początkiem wakacji – nawet nie byłem w stanie przyjechać na pogrzeb wuja.
Nie mogłem jej odmówić. Zawsze starałem się ją wspierać, niezależnie od tego, jak wiele mnie to kosztowało. Moja bliźniaczka nie radziła sobie z nauką dzięki wspaniałej pseudoterapii Egavara, przez co nie zaliczyła pierwszego roku w nowej szkole. Specjalnie dla niej opuściłem się w nauce, byśmy pozostali na tym samym poziomie nauczania. Było to bardziej lekkomyślne niż ogolenie sobie połowy głowy w podstawówce podczas robienia szkolnych zdjęć, jednak chciałem okazać wsparcie siostrze w każdy możliwy sposób. Nawet fakt, że w drugiej klasie Mabel przepisała się do innej szkoły – aby zacząć wszystko od nowa – nie sprawił, bym żałował swojego wyboru. W końcu byliśmy bliźniętami, musieliśmy sobie pomagać. Nie spędzaliśmy razem tak dużo czasu, jak kiedyś, osobne szkoły i odmienne zainteresowania sprawiły, że zaczęliśmy się od siebie oddalać.
Tym bardziej było mi przykro, że Mabel pozostała przy swojej decyzji i na wakacje postanowiła zostać w domu, nie towarzysząc mi w podróży, jednak starałem się tego nie okazywać. Moja bliźniaczka już i tak czuła się niesłusznie winna, nie chciałem jej bardziej dołować. Zapewniłem siostrę, że sam dam radę, a przy tym obiecałem, iż będę ją informować na bieżąco o wszystkich, nawet najmniejszych odkryciach.
Pełen energii z samego ranka opuściłem dom, ściskając rączkę walizki w dłoni, z pokaźnym plecakiem na plecach. Przed wyjazdem zdecydowałem zajrzeć do pobliskiego antykwariatu, aby zaopatrzyć się w zapas książek.
Miałem sporo czasu, dlatego niespiesznie kroczyłem uliczką, idąc w dobrze znanym mi kierunku. Widok ledwo zauważalnego, małego budynku, który został wciśnięty między ogromny sklep z butami a odzieżową sieciówkę, wzbudził we mnie nostalgię. Wspomnienia wróciły.♦═△═ ♦
Po raz pierwszy odwiedziłem to miejsce jakieś cztery lata temu, niedługo po tym, jak Mabel wyszła ze szpitala. Patrzenie na cierpienie mojej bliźniaczki i fakt, iż nijak mogłem jej pomóc, bolał mnie do tego stopnia, że za wszelką cenę starałem się opóźniać przybycie do domu, bezcelowo błąkając się po okolicy. Tak bardzo nie chciałem wracać, że zacząłem odwiedzać losowe sklepy, zaczynając od spożywczaków, przez antyki, aż po typowe sklepy z tanimi chińskimi rupieciami. Mogłem spędzać w nich nawet godzinę, z udawanym zainteresowaniem oglądając zawartość każdej z półek.
Pewnego razu podczas jednego z moich samotnych powrotów coś mnie podkusiło, by zajrzeć do antykwariatu, którego nigdy wcześniej nie dostrzegałem. Wchodząc do środka uderzył mnie zapach starych książek i stęchłego powietrza. Może większości osób nie spodobałyby się takie aromaty, jednak ja czułem się jak w raju. Choć z zewnątrz sklepik wydawał się niewielki, regały ciągnęły się daleko w głąb pomieszczenia.
Chodząc między rzędami dostrzegałem tak wiele interesujących mnie powieści. Historyczne, science-fiction, przygodowe i wreszcie moje ukochane — kryminały. Może nie było ich przesadnie dużo, jednakże z entuzjazmem złapałem za wszystkie interesujące mnie pozycje, gorączkowo zastanawiając się, co kupić. Moje kieszonkowe nie należało do wysokich, na dodatek starałem się oszczędzać pieniądze, tak na wszelki wypadek.
W końcu wybrałem trzy książki, na które było mnie stać, z żalem odkładając na miejsce pozostałe. Podszedłem do małej kasy, znajdującej się przy wejściu do sklepu. Przy przekraczaniu progu nie była widoczna, ponieważ zastawiał ją regał na książki. Przypuszczałem, że sprzedawca będzie podejrzanie wyglądającym, pomarszczonym facetem, albo starą kobietą ubraną niczym wróżbitka, jak to bywało w filmach.
Jak się okazało, przy kasie stała młoda kobieta o turkusowych włosach, która pisała SMS-y z szybkością prawdopodobnie przekraczającą barierę dźwięku. Aż przypomniała mi się Tambry — dziewczyna należąca do paczki Wendy, która non stop chodziła wgapiona w malutki ekranik swojego smartphone'a, rzadko kiedy spoglądając na otaczający ją świat.
Myślałem, że minie dłuższa chwila, zanim sprzedawczyni zwróci na mnie uwagę. Stało się coś zupełnie przeciwnego — kiedy tylko stanąłem przy kasie, kobieta od razu schowała telefon do kieszeni, poprawiła spadające z nosa złote okulary w stylu Harry'ego Pottera, po czym z uśmiechem spytała, czy może mi w czymś pomóc, albo czy szukam czegoś konkretnego. Podziękowałem i oznajmiłem, że już znalazłem to, czego chciałem. Kobieta z zaskoczeniem zaczęła przeglądać przyniesione przeze mnie kryminały, a po chwili roześmiała się serdecznie, kiwając głową na boki. Była zdziwiona zainteresowaniem tego typu literaturą u osoby w moim wieku. Zważając na to, że w okolicach popołudnia większość ludzi wciąż siedziała w pracy, ruch był znikomy, a antykwariat świecił pustkami, co pozwoliło mi uciąć sobie z kobietą krótką pogawędkę.
Okazało się, że ma na imię Georgia i jest córką właścicielki antykwariatu. Pomagała mamie w wolnych chwilach, a poza tym studiowała filologię angielską, w przyszłości chciała zostać redaktorką. Po kilku minutach rozmowy wyciągnąłem portfel, aby zapłacić za książki. W tym momencie rzuciła mi się w oczy leżąca na blacie książka. Wyglądała na zupełnie nową. Wściekle różowy napis na tyle okładki głosił:
„Jedyna w swoim rodzaju, przewspaniała, must-have każdej oryginalnej nastolatki! To nie jest kolejny nudny romans o wampirach i wilkołakach! Zanurz się w świecie pełnym przygód razem z piękną i odważną nastoletnią pogromczynią potworów – Akemi."
Nie wiedząc czemu, tytuł jakimś sposobem sam znalazł się w moich rękach. Georgia oznajmiła, że trzymana przeze mnie pozycja nie jest książką, a japońskim komiksem nazywanym mangą.
Zajrzałem do środka i przejrzałem kilka losowych stron. Bohaterka o nadnaturalnie dużych oczach za każdym razem bez większego wysiłku, a na dodatek z uśmiechem na ustach pokonywała swoich monstrualnych przeciwników. Walczyła w zmyślnych, bogato zdobionych falbankami i kokardkami strojach, dzierżąc w dłoniach fikuśną, magiczną różdżkę, która potrafiła zmienić się w chyba każdą istniejącą lub nieistniejącą broń – kolorowe rewolwery, gigantyczny młot, parę sztyletów, czy nawet topór. Komiks wydał mi się do tego stopnia pocieszny, że zacząłem się zastanawiać, czy nie kupić go dla Mabel. Manga okazała się własnością Georgii, co mnie speszyło. Georgia zdecydowała się dać mi mangę w ramach prezentu pod warunkiem, że jeszcze do niej wrócę. Długo się wahałem, jednak finalnie wziąłem komiks – miałem zamiar go zwrócić następnym razem.
Kiedy wręczyłem Mabel mangę, nie wyglądała na specjalnie zachwyconą. Smętnie mi podziękowała, nawet nie biorąc komiksu do ręki. Wspomniałem jej o spotkaniu z Georgią i krótko opowiedziałem o fabule mangi, jednak moja bliźniaczka wydawała się mnie nie słuchać, jej spojrzenie było nieobecne. Zrezygnowany odłożyłem prezent na stoliku nocnym dziewczyny i opuściłem jej pokój.
Niecały tydzień później wczesnym rankiem usłyszałem ciche pukanie. Było jeszcze bardzo wcześnie – dopiero świtało – więc nie rozumiałem, czego mogła ode mnie chcieć mama o tej godzinie, w dodatku w weekend. Jakież było moje zdziwienie, gdy drzwi uchyliły się, a do pokoju nieśmiało zajrzała Mabel. Od ponad trzech tygodni wychodziła z łóżka tylko po to, by skorzystać z toalety i wziąć kąpiel. Jedzenie, picie, czy cokolwiek innego, czego by potrzebowała, przynosiliśmy jej do pokoju.
Zachrypniętym głosem spytała, czy nie przeszkadza, czy mnie nie obudziła.
Oczywiście zaprzeczyłem i zaprosiłem ją do środka.
Z bliska zauważyłem, że blade policzki Mabel zdobił delikatny rumieniec, a na ustach widniał niepewny uśmiech. W rękach ściskała otrzymaną przeze mnie mangę. Choć, będąc szczerym, dziewczyna wyglądała okropnie, można było zauważyć znaczną poprawę. Usiadła obok i zadała tylko jedno pytanie:
„Czy jest ciąg dalszy?"
Mabel w końcu coś zainteresowało. Byłem tak szczęśliwy, że od razu po lekcjach w podskokach udałem się do antykwariatu. Georgia ucieszyła się zarówno na mój widok, jak i na wieść, że podarowany przez nią komiks przypadł do gustu mojej bliźniaczce. Niestety, w antykwariacie nie było więcej mang o przygodach Akemi, nikt nie odsprzedał żadnej z następnych części serii. Na szczęście podczas przerwy obiadowej sprzedawczyni znalazła chwilkę czasu, by wskazać mi drogę do znajdującego się w pobliżu sklepu ściśle zajmującego się sprzedażą japońskich komiksów oraz gadżetów z nimi związanych. Nawet weszła ze mną do środka, gdyż nigdy nie byłem w podobnym miejscu i trochę się wstydziłem. To było naprawdę miłe z jej strony. Kupiłem drugą i pierwszą część – nie chciałem zabierać jej Mabel, jednak czułbym się nie w porządku, gdybym nie zwrócił Georgi jej własności. Wszystkie pozostałe pieniądze wydałem na breloczek z główną bohaterką mangi, mając nadzieję, że moja siostra nie znudzi się serią zbyt szybko.
Drugą część przeczytała, a właściwie pochłonęła jeszcze prędzej, niż pierwszą, a z każdą stroną zmieniała się w oczach, oczywiście na lepsze. Już nie drżała z przerażenia na samą myśl o elfie, czy leśnym skrzacie.
Kiedy mama zobaczyła komiks po raz pierwszy, podeszła do nietypowej literatury dość nieufnie. Widziała jednak, że nowe hobby pomaga Mabel, więc je zaakceptowała. Nawet sama zaczęła dawać mi pieniądze na nowe części mangi dla siostry.
Tygodnie mijały, a jej kolekcja zaczęła się powiększać. Zainteresowanie mojej bliźniaczki poszerzyło się do kilku innych serii, zaczęła również oglądać anime i słuchać azjatyckiej muzyki. Georgia niecierpliwiła się, bardzo chciała poznać moją tajemniczą siostrę. Żartowała, że pewnie kupuję to wszystko dla siebie i boję się przyznać. Zresztą sam namawiałem Mabel do wyjścia poza cztery ściany, argumentując, że nie będę biegać do sklepu po komiksy dla niej wiecznie.
I w końcu nadszedł ten dzień – opuściła dom po trzech miesiącach siedzenia w zamknięciu. Poznała Georgię, co więcej świetnie się z nią dogadywała. Nie potrzebowała wiele czasu, by zaprzyjaźnić się ze sporo starszą dziewczyną. Małymi krokami zagłębiała się w różnorakie fandomy, tym samym wracając do dawnej siebie. Dzięki temu oraz spokojnym rozmowom o przeszłości, które starałem się z nią prowadzić jak najczęściej, moja siostra zdecydowała się powrócić do szkoły. Co prawda nie miała szansy na nadrobienie opuszczonych miesięcy i zaliczenie roku, jednak chciała znów poczuć trochę normalności.
Nawet zdecydowała się na przeczytanie romansu o wilkołakach, było to pozytywnym objawem, co nie zmieniał nawet fakt, iż książka opowiadała o miłości męsko–męskiej. Obecnie kolekcja znajdująca się w jej pokoju mogła dorównać niejednemu sklepowi. Regał na książki zajmujący niemalże całą ścianę był pełen schludnie poukładanych mang (oczywiście ja się tym zająłem), a pomiędzy konkretnymi seriami stały kolekcjonerskie figurki i gadżety. Niektóre cykle spodobały się Mabel do tego stopnia, że otrzymały własne mini-scenki z pełnokolorowymi tłami oraz trójwymiarowymi kartonowymi drzewkami, ławeczkami i masą innych uroczych miniaturek.
CZYTASZ
Jak Znienawidziłem Trójkąty REAKTYWEJSZYN
FanfictionTypowy, schematyczny Billdip, w którym Dipper bezmyślnie podpisuje pakt z Billem, a demon później go gwa... ZARAZ, ZARAZ! STOP, CIĘCIE! Owszem, kiedyś JZT było takie. Ba! Właściwie zaczęło modę na tego typu opowiadania na polskim Wattpadzie. Sta...