WĘCH

253 32 11
                                    

- A ten Yuuri?
Kiedy słodka nuta drewna sandałowego dotarła do jego nosa, Yuuri nie mógł zrobić nic innego, jak tylko... kichnąć.
I to tak potężnie, że zwrócił na siebie uwagę pozostałych klientów drogerii. No a przy okazji, obsmarkał sobie część twarzy. Szybko sięgnął po chusteczkę, jednocześnie przeklinając w duchu ukochanego, który najwyraźniej miał jakiś kompleks dotyczący ceny używanych produktów. Bo, gdy tylko dowiedział się, ile kosztują ulubione perfumy Yuuriego, uznał, że narzeczonemu przyda się zmiana wizerunku. Czy raczej zapachu. Choć do tej pory na niego nie narzekał.
I w ten oto sposób Yuuri wraz z Viktorem znaleźli się w najdroższej petersburskiej drogerii, na dziale perfum. Sam Japończyk może i nie miałby nic przeciwko temu, w końcu wiedział jak bardzo narzeczony lubił zakupy. Problem jednak polegał na tym, że proponowane przez Viktora perfumy zawierały w sobie nuty zapachowe, o których słyszał po raz pierwszy w życiu. W dodatku, za ich cenę, czteroosobowa rodzina mogłaby spędzić w Hasetsu cały tydzień. Wliczając w to bilet lotniczy. W obie strony. Naprawdę zdawał sobie sprawę z tego, że Viktor... Cóż... Miał pieniądze, ale jednocześnie bardzo źle się czuł z myślą, że ukochany wydawał je na niego. Przecież był dorosłym facetem! Nie powinien być na niczyim utrzymaniu! Niestety, Viktor tego nie rozumiał. Według niego, rozpieszczanie Yuuriego, należało do jego narzeczeńskich obowiązków. Wydawane na to pieniądze nie miały znaczenia.
- Ok., zrozumiałem. – Viktor odstawił buteleczkę i zaraz zaczął szukać kolejnej. – O! – krzyknął w końcu zadowolony. – Te ci powinny pasować! – Podał Yuuriemu flakonik.
Katsuki, dla spokoju sumienia, nawet nie zerknął w stronę ceny. Jednak sam napis na buteleczce, mówił mu, że do tanich owo pachnidło nie należało. Pod czujnym okiem narzeczonego powąchał perfumy. Zapach nie skojarzył mu się z niczym konkretnym. Był przyjemny, ale to wszystko. Z ciekawości sięgnął po pudełko i zaczął czytać skład.
- Lawenda – to kojarzę. Cynamon? Czy tego nie dodaje się do ciasta? – Pamiętał, jeszcze z Detroit, że jedna z dziewczyn mieszkających w akademiku, poczęstowała jego i Phichita, kiedyś szarlotką z cynamonem. Tamten zapach był o wiele intensywniejszy. I o wiele przyjemniejszy. – Bergamotka? – Zakłopotany spojrzał na Viktora. – Co to?
Rosjanin zaśmiał się cicho.
- Taki owoc cytrusowy. Podobno jej zapach działa antydepresyjnie. – Puścił narzeczonemu oczko. – No i poprawia, jakość nastroju. Cokolwiek by to nie znaczyło... Myślę, że to idealny zapach dla ciebie. Zwłaszcza przed występami.
Katsuki pokiwał głową.
- Tak, tak. Naśmiewaj się dalej – burknął odkładając perfumy. – Miło wiedzieć, że moja niska samoocena cię bawi. – Naprawdę poczuł się urażony. Jak widać, jego największa słabość stała się dla Viktora wyśmienitym tematem do żartów.
Nikiforov poczuł jakby ktoś dał mu mentalnie w twarz.
- Ale to nie tak! Yuuri! – Gdyby nie byli w jednej z lepszych rosyjskich drogerii, zaraz rzuciłby się na ukochanego, żeby niedźwiedzim uściskiem wynagrodzić mu kiepski dobór słów. Jednak, jeśliby to zrobił, zaraz uwieczniłby wszystko a dowód puścił w obieg internetu. A Yuuri by mu tego nie wybaczył. Japończyk naprawdę nie lubił być w centrum zainteresowania. Szczególnie portali plotkarskich. – Ja chciałem dobrze! Przecież aromaterapia jest szeroko stosowana! Nawet w sporcie!
Yuuri zastanowił się przez chwilę. To, co mówił Viktor miało sens. Jak rzadko, kiedy jego wywody nie dotyczyły łyżwiarstwa. Zwykle, każdy inny temat traktował trochę po macoszemu, naśmiewając się, żartując, lub, po prostu ignorując. Nadal jednak uważał, że Viktor nie powinien sobie z niego żartować.
- A ty wiesz to, boooo? – Przeciągając ostatnią literę spojrzał ukochanemu w twarz. Oczy koloru wiosennego deszczu wpatrywały się w niego z napięciem. Wcale nie wyglądało na to, by Viktor, choć przez chwilę żartował.
- Bo czytałem o tym! – Nikiforov wypiął dumnie pierś. Zaraz jednak skurczył się w sobie. Przecież Yuuri wciąż był na niego zły. – Chciałem ci jakoś pomóc przełamać się przed występami... Wiem, że wtedy stres cię zżera i ogólnie nie jesteś w najlepszej formie psychicznej, więc pomyślałem jakby to zmienić. Najchętniej jeździłbym obok ciebie, ale to niemożliwe... - Rosjanin mówił szybko, trochę nieskładnie. Jakby gonił go czas. Jakby Yuuri wyznaczył mu pewien limit. Po przekroczeniu, którego nastąpi jego własna, viktorowa, apokalipsa i ukochany narzeczony stanie się byłym narzeczonym. Gdzieś, w głębi serca wiedział, że jego obawy są bezpodstawne. Mimo to... Lęk, że kiedyś straci Yuuriego towarzyszył mu cały czas, nasilając się zawsze, gdy coś spieprzył. – Wtedy wpadł mi w ręce artykuł o aromaterapii. – Tak naprawdę podsunął mu Georgi, ale tę część postanowił zachować dla siebie. – Trochę poczytałem i pomyślałem, że to może zdać egzamin. W końcu... Jak coś ładnie pachnie, od razu lepiej smakuje, prawda?
Na początku Yuuri słuchał pełen wątpliwości, potem robił to z rozczuleniem, by na samym końcu zaliczyć bliskie i bolesne spotkanie z żelazną logiką Viktora Nikiforova. No tak. Jeśli ten konkretny Rosjanin w coś wierzył, to musiało mieć podstawy... Dość niezwykłe, dla postronnego obserwatora. Ale nawet, jeśli wytłumaczenie Viktora mijało się trochę (a nawet bardzo) z poprzedzającym je romantycznym wstępem, Yuuri i tak poczuł dziwne ciepło w okolicach serca. Takie samo jak zawsze, gdy okazywało się, że narzeczony zrobił coś z myślą o nim. No może wykluczając ten raz, gdy z myślą o Yuurim (i jego tendencji do tycia) zjadł wszystkie pirożki od Yurio.
Tymczasem Viktor, nieświadom tego, że już się, w oczach ukochanego, wytłumaczył i dalsze kajanie nie ma sensu, mówił dalej.
- Musiałem tylko dowiedzieć się, jaki zapach podnosi samoocenę... I wiesz, że takiego nie ma?! – Niemal krzyknął.
- Serio? – Yuuri zaśmiał się widząc jawne oburzenie na przystojnej twarzy narzeczonego.
- Serio! Jedyne, co znalazłem to ta nieszczęsna bergamotka. Jedyny plus był taki, że dodają ją do perfum... Jak już wiedziałem, czego szukam mogłem...
- Mnie tu zaciągnąć. – Usłużnie dokończył za niego Yuuri. – I zmuszać mnie do wdychania tych wszystkich dziwnych zapachów.
Viktor wyglądał jak zbity pies.
- No... Tak... - przyznał w końcu.
- I nie miało to nic wspólnego z tym, że moje perfumy są za tanie?
- No... - zaczął Nikiforov, ale widząc wzrok ukochanego szybko ugryzł się w język. – Nie! Chciałem dobrze!
- Wierzę ci. – Japończyk przysunął się do ukochanego i lekko ścisnął jego dłoń. Dyskretnie tak, aby nikt nie widział. – To skoro już tu jesteśmy, a ty zadałeś sobie tyle trudu... To poszukajmy tej bergamotki. Ale może w jakiejś bardziej przystępnej cenie. I może... znajdą się jakieś kadzidełka do sypialni... Żebyśmy mogli wypróbować zbawczą moc aromaterapii...
Nie musiał kończyć. Viktor już przeszukiwał interent w poszukiwaniu odpowiedniego zapachu.


________________________________

Ok! Ostatni raz to poprawiam! Jeśli teraz nadal spacje poszyły się paść, to... wnerwię się.

Już brakuje mi pomysłów, żeby coś z tym zrobić.


Dlatego jeśli, nadal coś jest nie tak a komuś by się jednak chciało przeczytać to opowiadanie, to poniżej podaje linka do mojego bloga. Tam, wydaje mi się, powinno być spoko.


http://casmastero.blogspot.com/2017/08/wech.html

Zmysłowy ChallengeWhere stories live. Discover now