Rozdział lll

238 19 1
                                    

Po lekcjach udałam się na dziedziniec szkoły. To tam zawsze spotykałam się z Mali gdy już skończyłyśmy zajęcia. Dziedziniec jest chlubą szkoły. Otaczają go wysokie drzewa o przeróżnych liściach - fioletowe, niebieskie, różowe lub żółte. Na środku stoi ogromna fontanna, jej czubek zdobi pomalowany na złoto smok. Dookoła fontany ustawione są srebrne ławki ozdobione złotymi kwiatami.

Usiadłam na jednej z ławek. Wiedziałam, że Malevolance przyjdzie później. Jest teraz bardzo zajęta, z pewnością zaangażowała się we wszystkie pokazy związane z przyjazdem króla. Nie wiem co było w tym ciekawego. Przez najbliższy miesiąc będzie musiała poświęcić swój wolny czas na zorganizowanie pokazów, a i tak król poświęci temu mało uwagi. Z pewnością władcę czterech królestw interesują ciekawsze pokazy przygotowane przez seksowne zaklinaczki wody, niż przez niedojrzałych nastolatków.

Czekałam chyba z dwadzieścia minut zanim zauważyłam rudą czuprynę biegnącą w moim kierunku.

- Przepraszam, że tak długo czekałaś. Myslałam, że skończą szybciej. - zaczęła zdyszana przyjaciółka - Zresztą wiesz jak to jest, twój ojciec ma pewnie nie mniej roboty niż nasza szkoła.

- Tak masz racje, chodźmy już do domu. Jutro i tak nas czeka pracowity dzień. Nasza klasa musi wystawić pokaz Magii Wody przed królem, a to oznacza wyczerpujące treningi.

- W sumie to nie chcę jeszcze wracać. Co powiesz na spacer do centrum?

- Dobrze wiesz, że zajmie nam to godzinę. Wybacz ale nie mam na to ochoty. - odpowiedziałam trochę zbyt agresywnie. Wiedziałam co Mali zaraz zaproponuje.

- Ale jeżeli przejdziemy przez Dzielnicę Smutku spacer zajmie nam dwadzieścia minut. To chyba zdecydowanie krócej?

- Chyba zwariowałaś! Nie ma mowy, dobrze wiesz jakie mam zdanie na ten temat!

- Ale oni i tak są ogrodzeni od nas kratami. Przecież dobrze wiesz jak to wygląda. Przechodzisz przez mur i idziesz wzdłuż ścieżki. Po lewej i prawej stronie znajdują sie ogromne graty odzielające Katalonów od nas. - moja przyjaciółka pozostała nieugięta. Co ona widzi w tym fascynującego?!

- Dobrze, ale tylko ten jedyny raz. - chyba byłam za bardzo uległa. Powinnam postawić na swoim. Zawsze tańczyłam tak jak mi ona zagra. Mam nadzieję, że to nie obróci się zbytnio przeciwko mnie. Przecież jesteśmy przyjaciółkami. To chyba normalne, że jedna słucha drugiej i stara się ją wspierać. Prawda?

Spacer ze szkoły do dzielnicy zajął nam niecałe dziesięć minut. Stanęłyśmy przed bramą. Ci ludzie byli bardzo dobrze odgrodzeni od naszego świata. Wydawałoby się, że nie mają dostępu nawet do światła dziennego. Może to faktycznie jest zbyt bestialskie ze strony magów, może faktycznie Mali ma racje.

Z bramy wyszedł strażnik. Miał na sobie błękitną zbroję, w rękach trzymał lodowy trójząb na którym widać było plamy zaschniętej krwi. Nawet nie chcę wiedzieć jakie ciała przebił ten trójząb i w jaki sposób. Rycerz miał krótkie czarne włosy. Pod jego okiem widać było ogromną bliznę, która wręcz wzbudzała ogromne obrzydzenie.

- Co młode panienki tutaj szukają? - uśmiechnął się do nas życzliwie.

- Chciałybyśmy dostać się do centrum, a wiemy, że droga przez tą dzielnicę jest najszybsza. - odpowiedziała mu władczym tonem Mali.

- Prawda, prawda. Jednak nie mogę puścić was za darmo. Z czegoś też muszę żyć. - rycerz potwornie zaczął się śmiac. Naprawdę nie wiem co go bawiło.

- Dobrze, masz tytaj dziesięć lyngów. Tylko tyle mamy na ten moment. - uśmiechnęłam się życzliwie i wręczyłam mu pieniądze. Oczywisćie miałam więcej, jednak ten oblech nie załugiwał nawet na nędznego miedziaka więcej.

ŻywiołyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz