Rozdział Vl

183 22 5
                                    

W sali bankietowej było słychać same śmiechy. Po całym pomieszczeniu roznosiły się przeróżne zapachy. Było czuć pieczonego dzika nadziewanego jabłkiem, opiekaną sarninę z warzywami i wiele innych gatunków mięsa. Stoły były przepięknie ozdobione przeróżnymi roślinami, rzeźbami lodowymi. Sala bankietowa prezentowała się rewelacyjnie!

Stałam na środku szukając Malevolance. Zgodnie z obietnicą przebrałam się w nową suknię. Szczerze mówiąc według mnie miała zbyt wiele ozdób. Suknia była czerwona i zwężana w biodrach i przepasana kremowym pasem ze srebrną koronką. Nie posiadała dekoltu, a rękawy sięgały ledwo do łokci. Na szczęście biżuteria bardzo przypadła mi do gustu. Na rękach nosiłam dwie perłowe bransloteki, szyję natomiast zdobił mi długi, srebrny naszyjnik z przywieszką w szktałcie róży. Włosy związałam w kok i tak oto pokazałam się światu!

Nie musiałam długo czekać na Mali, praktycznie sama mnie znalazła.

- Avi, wyglądzasz prześlicznie! - krzyknęła. Sama miała piękną, jednak zwyczajną sukienkę w kolorze miodu.

- Dziękuję droga koleżanko. - uśmiechnęłam się.

Całe dwie godziny paplałyśmy praktycznie o niczym. Mali cały czas komentowała wygląd rycerzy przybyłych z Ermodii, mimo to cały czas szukała wzrokiem księcia.

- Nie wiem, czemu tak ci zależy na tym by go zobaczyć. - zagadnęłam.

- To nie tak, chcę tylko wiedzieć czy plotki o jego zdumiewającej urodzie naprawdę są prawdziwe.

- Cóż.... W sumie ja już mogę ci na to pytanie odpowiedzieć.

- Naprawdę?! Widziałaś go?! I mi nic nie powiedziałaś?!

- A cóż tu dużo opowiadać. Książe Denever jest wyjątkowo rozpuszczony i ma zbyt wysokie mniemanie o sobie, ale owszem - urody mu nie brakuje.

Kiedy tak dyskutawałyśmy z Mali przy jednym ze stolików, nie zauważyłyśmy gdy podszedł do nas Kastar.

- Witaj moja najukochańsza siostrzyczko. - powiedział ironicznie mój młodszy brat.

- Witaj kochany braciszku. Coś się stało?

- Ten cały książę Denever strasznie mnie irytuje. Robi wszystko by tylko wyrwać się "na bok" z jakąś służką. - Kastar faktycznie był bardzo poirytowany. Może był młody ale dosyć sporo wiedział na temat życia miłosnego innych ludzi.

- Martwisz się o Millie? - uśmiechnęłam się. Millie była jedyną służącą, któa Kastar naprawdę szanował. Była o rok starsza ode mnie i dosyć ładna.

- Możliwe. W każdym razie ja nie po to tu przyszedłem. Lada chwila na dziedzińcu rozpocznie się pokaz fajerwerków i jakże długa i nudna przemowa króla. Przyjdź wcześniej by potem nie przeciskać się przez ten cały, śmierdzący alkoholem tłum.

- Faktycznie jesteś bardzo poirytowany.

Mój brat kiwnął tylko głową i ruszył w swoją stronę.

Mali i ja natychmiast zabrałyśmy swoje rzeczy i okrężną drogą ruszyłyśmy na dziedziniec. Jak zwykle stał tam mój ojciec. Cały czas przechodził z nogi na nogę, widać, że mocno się stresował.

- Tatku, mogę ci jakoś pomóc?

- Nie córciu, wszystko w porządku. Nie martw się o mnie. Czy masz bukłak z wodą przy sobie?

- Tak tato, chcesz pić?

- Nie, nie. Nie o to mi chodzi. Trzymaj to blisko siebie i nie zapominaj jak się zaklina wodę, nigdy! Rozumiesz?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 05, 2014 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ŻywiołyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz