Rozdział ll

261 21 1
                                    

Malevolance stała przy furtce. W rękach trzymała szkicownik i gorączkowo coś w nim rysowała. Mali tak jak ja jest Magiem Wody, pochodzi z dość zamożnego rodu, dzięki czemu możemy razem chodzić do klasy. Ma rude włosy, które wręcz odzwierciedlają jej charakter.

- Hej artystko! - zagadnęłam do przyjaciółki. Jej szare oczy zwróciły się w moją stronę.

- Hej, znowu się spóźniłaś. Czasami mam dosyć tego sterczenia pod pałacem twoich rodziców.

- Ale przynajmniej tworzysz niesamowite dzieła. Co znowu narysowałaś?

Zaglądnęłam do jej szkicownika. Moim oczom ukazała się panorama Dzielnicy Smutku, inaczej zwana dzielnicą biedoty. Pięknie odwzorowała ruiny mieszkań i murów. Rysunek był piękny jednak martwiło mnie to. Nie powinniśmy zbytnio zagłębiać się w ich życie.

Tak zwane pospólstwo stanowili głownie Katalonii. Są to ludzie, którzy tysiąc lat temu zamieszkiwali nasze tereny. Po inwazji Abaradona Crasta z Plemienia Wody część z nich wyruszyła na północ w poszukiwaniu nowych ziem, a część postanowiła zostać. Ci drudzy zostali pozbawieni jakichkolwiek praw, traktowano ich gorzej niż jeżeliby muchy. Dopiero po sześciuset latach król Karis z Plemienia Ognia starał się polepszyć ich sytuację. W każdym mieście znajdowała się przynajmniej jedna taka dzielnica. Wydano na nich mnóstwo pieniędzy ale oni uważali się od nas lepsi. Nie chcieli pomocy, nie chcieli łaski - chcieli władzy, którą kiedyś posiadali.

- No nawet ładny obrazek. - zaczęłam i natychmiast ruszyłyśmy w kierunku szkoły - Sądzę jednak, że zbytnio się nimi interesujesz. Wiesz co na to powiedziałby twój ojciec.

- Tak wiem, ale nie uważasz, że to niesamowite! Oni po wielu setek lat wciąż mają wole walki i wciąż chcą odzyskać to co ich. To niesamowite!

- Nie powinnaś tak o nich myśleć. Oni chcą dla nas źle, chcą nas skrzywdzić a ty ich za to podziwiasz! - martwiłam się o nią, nie powinna tak mówić - Nie ufam im, ty zresztą też powinnaś!

- Dobrze, dobrze. Skończmy ten temat. - spuściła głowę i zaczęła powłóczyć nogami.

- Słyszałaś, że król przyjeżdża? Wraz ze swoja rodziną, świtą i tak dalej.

Mali natychmiast podniosła głowę a jej oczy wyrażały ogromny entuzjazm.

- Jak to? Jesteś pewna? To znaczy ten król? Ten który włada wszystkimi czterema krainami?

- A znasz innego?

Wiedziałam, że to ją uszczęśliwi. Przyjazd króla zwiastował różne bankiety, imprezy i pokazy, czyli to co moja przyjaciółka kocha najbardziej.

- To naprawdę niesamowite, co ja na siebie włożę?! Przecież jest tyle rzeczy, a tak mało czasu!

- Spokojnie, z Ermodii do Carmeloth długa droga - uspokoiłam ją - Póki co musimy się martwić co nasz drogi nauczyciel dzisiaj zaplanuje.

~~~~~~

Siedziałyśmy w klasie dyskutując na temat rzekomej urody księcia Denevera. Podobno był tak przystojny, że na jego widok kwiaty zaczęły kwitnąć. Naszą dyskusje przerwał nauczyciel. Podniósł rękę do góry i natychmiast wszystkie szmery ucichły. Wiedziałam, że znowu zacznie lekcje od historii naszego królestwa. Zawsze tak robił gdy tylko zbliżała się jakaś niezwykła okazja. A chyba przyjazd króla do naszego kraju nie zdarza się codziennie?

- Drogie dzieci, a właściwie młodzi magowie. - podrapał się po swojej lśniącej łysinie - Jak wiecie za miesiąc przyjeżdża nasz chwalebny król Raymaris. Doszły do niego słychy o naszej sytuacji, więc pośpiesznie wyruszył ze stolicy by spotkać się z szanownym gubernatorem Roswellem - wszystkie oczy zwróciły się ku mnie. Nie wiem czego moi klasowi koledzy oczekiwali, że pobłogosławię ich wzrokiem jako słynna córka gubernatora? Nauczyciel zignorował klasę i dalej z uśmiechem na twarzy opowiadał. - Z takiej też okazji przydałoby się powtórzyć historię naszego plemienia. Zawsze powtarzam, że wiedzy nigdy za mało.

W klasie słychać było jęki i pomrukiwania. Wszystko tylko nie to! Historia naszego plemienia znam już na pamięć i naprawdę nie mam ochoty słuchać jej jeszcze raz...

- Wszyscy wiemy, że tysiąc lat temu te ziemie zasiedlali plugawi Katalonii. Gwałty i związki kazirodcze były dla nich na porządku dziennym. Jednak wtedy nadszedł czas magów. Potężny Abaradon Crast na ogromnych smoku zwanym później Aquą podbił ich kontynent i wytępił większość tych obleśnych ludzi. Część z nich postanowiła zostać i popełniła największy błąd w swoim życiu. Ich historię znamy, więc nie muzę jej znowu przytaczać. Abaradon dzielnie panował nad królestwem, jednak ni stąd ni zowąd pojawili się inni magowie. Z północy nadeszli Magowie Powietrza, z zachodu Magowie Ognia, a z południa Magowie Ziemi. Przylecieli na ogromnych smokach i z ogromną świtą, która mogła liczyć pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Wspólnie obalili naszego władcę a kontynent podzielili na cztery krainy - Królestwo Wody, Ziemi, Ognia i Powietrza. W każdym z nich zarządzał jeden król. I tak żyli w pokoju przez sto lat. Następnie pycha króla Xaroxosa z Plemienia Powietrza zmusiła go do zawładnięcia pozostałymi krainami. Wojna trwała 20 lat niosąc za sobą tysiące trupów i rannych. Dopiero ówczesny król Andal z Królestwa Wody za pomocą swej rodzimej magii podbił resztę królestw, a władców utopił. Postanowił nie scalać królestw, ale od tamtej pory rządził nami tylko jeden król. Jeżeli owy król umarł bezdzietne, władzę przejmowała osoba z innego królestwa wybrana przez lud. Porządek był jednak ściśle określony. Jeżeli władca był z plemienia wody, na tronie mogła zasiąść osoba z kolejnego królestwa - w tym przypadku władza przypadała osobie z Plemienia Ognia. I tak też nasz kontynent funkcjonuje do teraz bez żadnych wojen i konfliktów. Chwała za to Andalowi Wielkiemu!

- Chwała Mu! - odpowiedziała chórem klasa.

- Także to by było na tyle drodzy adepci. Od jutra zaczynamy treningi do waszego występu przed królem. Niech Bogowie będą z wami kochane dzieci!

Wszyscy wyszliśmy z pomieszczenia idąc w kierunku sali do anatomii potworów. Byłam w lepszym nastroju niż przed lekcją.

Może faktycznie przyjazd króla nie będzie zwiastował czegoś złego, może będziemy się świetnie bawić?

ŻywiołyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz