*3*

16 3 4
                                    

*dwa dni później*

Budzi mnie dźwięk budzika. O nie błagam tylko nie to, dzisiaj muszę porozmawiać z Lucasem. Szczerze? To boję się tej rozmowy. Bo nigdy niewiadomo jak on zareaguje. Co zrobi przed swoimi kumplami. Prawie cały wczorajszy dzień dzwoniłam do niego. No ale cóż, nie odbierał. To już mój ostatni tydzień w tej szkole. Tak bardzo nie chcę opuszczać mojego miasta. Postanowiłam się zacząć szykować do szkoły. Mam jeszcze mnóstwo czasu. Zawsze wstaję około dwie godziny wcześniej. Nie to co moja siostra - potrafi się wyszykować w zaledwie trzydzieści minut.

Wpierw biorę szybki i odświeżający prysznic na rozbudzenie. Później robię tzw. ,,poranną toaletę" czyli mycie zębów, twarzy, robię siusiu. Kolejno postanawiam się ubrać. Jak zwykle zajmuję mi to mnóstwo czasu, bo nigdy nie wiem co założyć. W końcu po długim zastanawianiu się zakładam czarne rurki i sweter w odcieniu beżu. Uwielbiam sweterki.

Do tego wszystkiego zakładam moje czarne roshe. Włosy postanawiam polokować lokówką. Na twarzy robię delikatny makijaż. Zakładam jeszcze do tego bransoletkę z serduszkiem. Dostałam ją od mojego taty. Gdy mam ją przy sobie, wracają wspomnienia sprzed kilku lat, ale wolę teraz o tym nie myśleć.

W sumie to jestem głodna i idę do kuchni, przeglądając instagrama. Widzę że mój chłopak dobrze się wczoraj bawił. Jest na profilach wielu dziewczyn jak razem tańczą, piją itp. Gdy już zasiadam przy stole dochodzi Nazli.
- Smacznego. - mówi - Dziękuję.
Rozmawiamy, śmiejemy się dzień jak zawsze. Jednak mimo wszystko nie lubię poniedziałków. Nagle niespodziewanie zjawia się mama z narzeczonym. - Mhmm zaczyna się.. -burknęłam po cichu do siostry.
- No, a jak inaczej.
- Dziewczyny słuchajcie naprawdę chcę przeprosić was obie. Wiem, że ciężko jest pogodzić się ze zmianą miejsca zamieszkania, lecz postarajcie się mnie zrozumieć. Proszę was tylko o to. Selin -zwraca się do mnie- Wybacz, że cię uderzyłem. Nie chciałem. To był impuls, przecież wiesz że świadomie bym nigdy na żadną z was nie podniósł ręki.  - zakończył już ten teatr. Siostra oczywiście stwierdziła, że dziś do szkoły jedzie ze swoim przyjacielem i musi wcześniej wyjść. Świetnie zostałam sama. Co ja mam mu powiedzieć. Wiadome jest to iż nie wierzę mu i nie, nie będę mu wcale współczuć bo z dala od rodziny i bla bla bla. Po długim monologu z samą sobą odpowiadam -
Okej, rozumiem nie ma najmniejszego problemu w tym co się stało kilka dni wcześniej. Uśmiecham się fałszywie.
Jesteś super. - mówi. Okej, a teraz pozwólcie, że pójdę do szkoły bo już i tak zapewne mam spóźnienie. Pa. - Pa. Do zobaczenia w domu będziemy późnym wieczorem.

Jest i jest ogromny bo przez Ciebie tracę moje życie idioto. - znów natłok myśli.

7:58 świetnie. Ughh znów spóźnienie. Jeszcze na matme. Idąc do szkoły słucham muzyki. Oczywiście mojego kochanego Ed'a. Perfect. Droga mija szybko.

Siedząc w klasie czekam na dzwonek. Chcę szybko biec do niego. Opowiedzieć wszysto. O sytuacji w domu, przeprowadzce. Nie mam pojecia jak zareaguje chłopak. Ale prędzej czy później i tak się dowie. A wyjazd coraz bliżej.

*Dzwonek*
- Lucas! - zbyt głośno krzyknęłam i cały korytarz patrzył na mnie. Ups. W sumie to raczej na nas. Sporo osób nas shippowało. Uważałam to za bezsensowne. Bo nikt nawet nie wiedział jak było naprawę. W rzeczywistości.
- Oo.. co ty chcesz misiu? - dał mi buziaka w polik.
- Niezły pokaz. - Szepnełam mu do ucha.  Zaśmiał się. Boże czemu ja z nim jestem. Niby go kocham, ale wiem że jestem tylko kolejną jego z dziewczyn, zdobyczą. Chociaż nie spaliśmy ze sobą. - Pogadamy? - Zapytałam. Mhm. Kiwnął głową.

Byliśmy sami na tyłach szkoły.
- To co chcesz. Mów szybko bo mi się śpieszy.
- W zasadzie chodzi, o to że to już raczej koniec ,,nas". - wytłumaczyłam niepewnie.
- Co kurwa?! - jaki koniec? - Żartujesz sobie? Co ja powiem chłopakom. Że laska mnie rzuciła?! Chyba żart. - Strasznie krzyczał. Był mocno wkurwiony. No ale cóż. Próbowałam mu wszystko wytłumaczyć, mówiłam nawet o facecie mamy, o tym że mnie uderzył. W jednym momencie nawet wypłyneły mi łzy. Ja nie chcę tego tak kończyć. Czemu tak musi wyglądać moje życie? Chciałam go przytulić - ten ostatni raz. A on co? Odepchął mnie.
- Słuchaj suko. Chuj mnie to obchodzi, jaka jest prawda. Ja na tą chwilę jestem porzucony i to jeszcze przez Ciebie. Każdy będzie kpił. Pamiętaj to że gdyby nie ja, byłabyś nikim. Zwykłą szarą myszką. Nic nie znaczącą osobą. Pójdziesz tam i to ja z tobą zerwę. Przy każdej.Rozumiesz?!

No nie jakiś żart. Naprawdę chyba jestem w kabarecie. Albo dramacie. Jak on mógł być taki dla mnie. - To nie moja wina okej?! I nie nie pójdę nigdzie. Rozumiesz? Naśladowałam go.  Rozumiesz,rozumiesz, rozumiesz.

- Ty kurwo. Idziemy tam, a jak nie to zobaczysz. - Co niby? Pff..
- No jak to co? Swoje zdjęcia, te tylko dla mnie o które Cię prosiłem. Co? Nie, tak nie może być.
Coś we mnie pęka. Znowu. Ostatnio mam tak często.
- Nie zrobisz tego. Zrobi.
- Zakład? -  pyta z tym chytrym uśmieszkiem. Wie, że ulegne. No ale co mam zrobić. Pomocy Boże.

*Kilka minut później*

Wchodzimy do budynku. Czas na mój koniec. On wymyślił plan. Ja mam go zrealizować. Mamy mało czasu, zaraz zaczyna się kolejna lekcja. - To co? Gotowa? - patrzy na mnie tymi swoimi fałszywymi oczami. Nienawidzę go. Już nigdy więcej. Szkoda że nie zrozumiałam wcześniej. Może nie wysłałabym tego i nie musiała być w takiej sytuacji. Może to on by był na moim miejscu?
Lola czemu ciebie dziś nie ma, potrzebuje Cię. Nazli jak na złość też gdzieś wyparowała. Zostałam sama. Znowu. Niby pełne korytarze, a i tak czujesz się samotny. Witaj szkoło. Żegnaj życie.

- Halo, halo! Chcemy wam wszystkim coś oznajmić. W zasadzie to powie ona. Mała szmata, która się nie szanuje. Kiedyś nazywana moją dziewczyną. Już nie. - zakończył.

Zabolało. Moja kolej. Heh.
- Oczywiście to koniec, tyle co tu dużo mówić. Jeszcze aa, właśnie ja zostałam porzucona, Lucas potrzebuję kogoś lepszego. Żegnajcie.  - nie dawałam nawet oznaki tego co  czułam w środku.
- Ta dziewczyna to zwykła dziwka. Oznajmił bez momentu zawachania.
Dobrze, że wyjeżdża. Jeszcze bym musiał ją oglądać. - zakończył.

Każdy słuchał go z podziwem. Wow ludzie wcale nie myślą. Odeszłam. Słyszałam tylko wyzwiska, miałam dość, chcę już być w tej pieprzonej Anglii i nigdy nie patrzeć na tych ludzi. Wpadłam na to, że wrócę wcześniej do domu. Nikogo tam nie bedzie. Tylko ja i moja druga osobowość. Wspaniele.

Siedząc na łóżku zaczęłam szlochać. To nawet nie byl płacz. To była rozpacz, ogromna rozpacz. Nie mogę się pozbierać. Nie potrzebowałam tego, sama się wręcz prosiłam. Mogło być inaczej...

          Żyję cicho, krwawiąc.

Pamiętajcie, nigdy nie popełniajcie tych samych błędów co ja. Każda z nas może trafić na takiego Lucas'a.

Dziękuję 💙

I'm lost. Baby ♥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz