*6*

10 3 1
                                        

Dzisiaj idziemy pierwszy raz do szkoły. Szczerze to się obawiam. Za 30 minut przyjeżdża autobus. Podobno to jedna z najlepszych szkół w całym Londynie. Ciekawe czy i atmosfera taka będzie. Ubieram się w czarne jeansy i białą bluzkę z kaktusem po lewej stronie. Do tego zakładam przy wyjściu air force i bomberke.

Gdy wchodzę do salonu widzę czekającą na mnie Nazli

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdy wchodzę do salonu widzę czekającą na mnie Nazli. Razem jemy śniadanie a potem wychodzimy przed dom i czekamy na autobus. Jest 7:45 lekcje zaczynają się o 8:00 ale muszę jeszcze iść do sekretariatu po plan lekcji. Najgorsze w nowych szkołach jest przedstawianie się. Nigdy nie wiadomo co powiedzieć, a każdy oczekuję czegoś super. Nie mam żadnych zainteresowań oprócz rysowania. Ale czy to właśnie chcę mówić? Nazli zapewne powie, że jeździ na desce i rysuje graffiti. Nagle podjeżdża autobus. Jest w nim około 10 osób, oddzywamy się do kierowcy - Dzień dobry. - Dobry, dobry. - Odpowiada. Wydaje się sympatyczny, chociaż nigdy nic nie wiadomo. Siadamy z siostrą na przed ostatnich fotelach. Dziwne, że nikt tu nie siedzi. Zazwyczaj w szkolnym autokarze na tych miejscach siedzą tzw ,,fejmy".
Po 5 minutach jazdy zatrzymujemy się na jakimś przystanku. Gdzie wsiada paczka chłopaków. Wow. Jeden z nich szczególnie zwraca moją uwagę, ale czemu mam wrażenie, że to on rządzi w tej szkole? Ma brązowe włosy, malutki tunel w uchu, zielone oczy, około 185 cm wzrostu. Jest nieźle umięśniony. Ma piękny uśmiech i proste zęby. Szybko odwracam wzrok, bo idą w naszą strone. Jak przechodzą obok niektórych dziewczyn to po prostu one, aż się ślinią. Żałosne. Zabewne jest kapitanem szkolnej drużyny, bogaty, ,,bad" i ma wszystko co chcę. Nienawidzę takich osób. Od razu mam przed oczami Lucasa.

- Chyba wam się coś pomyliło. To nasze miejsce. -mówi do nas z pretensjami. No nie, nie dość, że wielki pan wszystkiego to jeszcze nie ma szacunku. - Przepraszam bardzo, ale to chyba wam się coś pomyliło. - mówię. Nazli nie spodziewała się, że to powiem i dopowiada. - No właśnie, autobus nie jest wasz ani to miejsce. Więc? - Chyba się mocno zdziwili. Raczej sądzili, że nie odezwiemy się nic, a potulnie ustąpimy. Jak większość lasek w autobusie by zrobiło. - Kurwa coś do was nie dotarło? - odpowiada zdenerwowany. - No chyba do ciebie. My tu siedzimy, a tobie mało do tego. Chcesz tak bardzo to mnie stąd zrzuć - mówi wrednie siostra. - Japierdole co za kretynka. -mówi. - Co za kretyn. - tym razem ja się odezwałam. - Nikt nie będzie obrażał mojej siostry.
Nawet nie wiem kiedy, ale okazało się, że dojechaliśmy. Oni tylko popatrzyli a jeden z nich powiedział - Pożałujecie. - i odszedł.
- Szczerze mam to gdzieś - mówi siostra. - A ja trochę się obawiam. Wiesz straszne będzie bycie prześladowanym czy coś. Pierwszy dzień i już ktoś mnie nie lubi - mówię bez uczuć. - Zwariowałaś? To ich wina. Mogli ustąpić, lecz wybrali awanturę. Niech spierdalają - próbuje mnie pocieszyć.

- Więc chodźmy. Raz się żyje. - mówiąc to, przekraczamy próg szkoły. Czuję te oczy patrzące na nas. Strasznie mi z tym głupio. Dobrze, że przynajmniej jest ze mną Nazli. - To co trzeba znaleźć ten pokój. - mówię szeptem. - Mhm, to ja pójdę w lewo a ty w prawo. Spotkajmy się tu za jakieś 3 minuty. - Okej. - więc poszłam. Przy okazji sprawdziłam snapa. Gdy nagle poczułam, że ktoś na mnie wpadł, spojrzałam w górę. - Co ty robisz? - krzyknęłam - Raczej co ty robisz? - chłopak również krzyknął. O mój Boże. Przecież to ten chłopak z klubu w Miami. Wreszcie ktoś znajomy.
- O jejku to ty, kochana nie spodziewałem się tego. - mówiąc to przytula mnie. Nawet nie znamy swoich imion. Całkiem zabawne. Postanawiam zapytać o imię. Przedstawił mi się - Christopher. W miarę ładne imię. Proszę go o pomoc w odnalezieniu sekretariatu. Mówi mi dokładnie, po czym się rozchodzimy i wracam do Nazli. - Co tak długo? - pyta. - Nie uwierzysz kogo spotkałam!
Opowiedziałam jej wszystko.

Okazuje się, że mam najpierw matematyke. Zostałam przydzielona do innej klasy. Dlatego bo nie było miejs. Oczywiście jestem spóźniona, na szczęście tylko o 3 minuty. Gdy wchodzę do klasy wiedzę nauczyciela. Bardziej spodziewałam się nauczycielki. W mojej starej szkole nie było nauczycieli. - Witaj, może nam coś o sobie opowiesz? Jakieś hobby? Talenty? - pyta mnie. No wiedziałam. Ughh. - Nazywam się Selin. Przeprowadziłam się tutaj z Miami. No i w wolnym czasie lubię rysować - ledwo wyduszam to z siebie. Ciężko było się przełamać. - Dobrze, usiądź w przed ostatniej ławce. Co prawda siedzi tam jeden chłopak. Ale od dziś będziecie siedzieć razem. - Jasne. - odpowiadam i siadam. Matematyka dłuży się w nieskończoność. - Selin. Zapraszam rozwiążesz przykład. - woła mnie do tablicy. O nie, tylko nie to. Idę z niechęcią. Pewnie i tak pójdzie mi w miarę łatwo. Lecz pamiętajcie ,,nigdy nic nie wiadomo". Okazało się, jednak że był w miarę łatwy. Gdy myślałam usłyszałam, że kilka osób wchodzi do sali. - Uu, niezła dupa. - słyszę znajomy głos. Mimo wszystko się nie odwracam - to chłopak z autobusu. Jestem pewna. Kończąc zadanie, spoglądam na nauczyciela. Jest zdumiony moją wiedzą. Więc mówi - Świetnie, dostajesz 5. Jeju to świetnie. Wracam do ławki. Chłopak tam siedzi. Zakłopotana siadam na swoim miejscu i słyszę. - Niezły zbieg okoliczności. Śliczna. - Do mnie gadasz? Jeśli tak to skończ. - powiedziałam, raczej zbyt głośno. Nauczyciel nas uciszył. Kolejno zapytał. - Wy się znacie? Świetnie w takim razie razem posiedzicie po lekcjach za przesadzanie w lekcji. Nauczycie się szacunku. - Ale.. - próbowałam się tłumaczyć. - To będzie zabawne. - mówi. - Jasne koza świetna zabawa. Zwłaszcza z Tobą. - odpowiadam sarkastycznie . - Będzie super. Zobaczysz jeszcze mnie polubisz. Nowa koleżanko. - dalej do mnie gadał. Ludzie błagam uciszcie go. Może się mści za zajęte miejsce rano? A może porostu chcę mnie poznać? Zastanawiam się. Raczej to pierwsze. Przyzwyczaiłam się do takiego zachowania.

*po lekcjach*
Jak wiadomo jestem w kozie i to od dobrych dwóch godzin. Jeszcze dwie. Błagam nie. A tego dupka nie ma zapewne uciekł. Eh. - Witam i jestem piękna panią. Zwraca się do mnie niespodziewanie, siadając obok mnie. - Co to ma być za tekst i co ty tu robisz aż dwie godziny po czasie. - pytam.
- Miałem pewną sprawę. Swoją drogą jesteśmy tu sami. - mówi. - I co z tego? - pytam. - Dawaj, zróbmy coś. - zaproponował. Tak może i był gorący, ale jego charakter nie. Czułam, że nie mogę być blisko niego. Pozatym nadal myślę o Miami. O Lucasie. W końcu jestem ,,dziwką". Nie zasługuje na nic. Nawet na znajomych. - Ej, no opowiedz. Czekam na jakiś chamski komentarz. - wtrąca się między moje myśli. - Daj mi spokój jestem tu przez Ciebie. Nie wymyślaj już więcej nic idioto! Myślisz, że nie mam nic do roboty? - krzyczę. Oczywiście on mi odpowiada. Nie zapomniał również o swoim kochanym miejscu w autobusie. I tak to trwa przez kolejne 30 minut. Wydzieramy się na siebie. Praktycznie bez żadnych poważnych powodów.

Nagle do sali wchodzi jakaś dziewczyna. No nie powiem, że była brzydka. Była wręcz idealna. Chłopak przyciąga mnie do siebie i całuje namiętnie. Jestem bardzo zaskoczona. O co mu chodzi. Między pocałunkami mówi. - Błagam inaczej nigdy mi nie da spokoju. Odstąpie ci miejsce w busie, ale proszę kontynuj. - Uhg, dobra ale jeszcze ja na matmie siedzę spod ściany.

Okej? - pytam. - Okej. - odpowiada.
Tak właśnie wylądowałam obejmując go za szyję, z jego rękoma na moim tyłku. Dziewczyna wybiega. Ale coś tu nie gra bo my dalej się całujemy. Odpycham go i mówię - Ej, już poszła. - Nawet jej nie znam poprostu bardzo chciałem to zrobić. - puszcza mi oczko. - Słucham czy ja się przesłyszałam? - pytam ostro wkurzona. - Spokojnie jesteś świetna. Zdecydowanie najlepsza. Oby takich sytuacji więcej. - mówi.
- Idiota! - krzyczę i wychodzę. Żałosne.

W drodze do domu słucham muzyki. Autobus mi uciekł więc idę na nogach. Rozmyślam o całej sytuacji i dochodzę do wniosku, że zawsze trzeba podejmować się ryzyka i dawać z siebie wszystko. Mimo wszystko. Nawet mimo naszego dystansu do drugiej osoby. Było warto. Będzie co wspominać w przyszłości.
Mimo wszystko!

Z tą oto myślą docieram do domu.

Dziękuję 💙

I'm lost. Baby ♥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz