8 • You promise to wait here for me? •

461 78 186
                                    

Moje zmysły są rozpalone do czerwoności. Czuję, że serce bije mi jak szalone, kiedy gnamy przed siebie. Trzymam w rękach wodze, mocno je ściskając, gdy nabieramy tempa. Na mojej twarzy rozpościera się uśmiech i czuję się jak młody Bóg, kiedy obserwuję piękno natury, któro mnie otacza. Widzę czerwone, zachodzące słońce, muskające swoimi promykami zarówno wzgórza jak i doliny, które mijamy. Wygląda to przepięknie - tak, jakby w nim tonęły... Uśmiecham się do siebie kiedy porównuję do nich siebie, w chwilach gdy tonę w oczach Harrego. Tak... Jego ślepia są zdecydowanie najgłębszym zakamarkiem tego tajemniczego świata.

Wiatr rozwiewa moje włosy, które wirują w powietrzu, tworząc jeden wielki nieład. Nie staram się jednak ich ogarnąć czy też przygładzić, gdyż jest to po prostu bez sensu. I tak po chwili wyglądałyby one tak samo, dlatego moją twarz ogarnia wielkie zdziwienie, kiedy zerkam kątem oka na Harrego, którego włosy są w idealnym stanie. Wyglądają po prostu tak, jakby przed chwilą je sobie ułożył, gdy prezentują się idealne. Po chwili jednak zdaję sobie sprawę, iż może wcale to nie takie dziwne, bo Harry zawsze jest perfekcyjny i na pewno musi to być jakaś siła nadprzyrodzona, której nie jestem w stanie zrozumieć.

Siedzę na Belli i rozkoszuję się chwilą.
Nawet w marzeniach jazda konna wydawała mi się mniej malownicza i niezwykła, niż ta której mam okazję doświadczyć. Rytmiczny stukot kopyt o powierzchnię ziemi cały czas rozbrzmiewa w moich uszach, przeplatając się na zmianę z rżeniem zwierząt. Już od pierwszego razu kiedy usłyszałem te dźwięki, pokochałem je i stwierdziłem, że są na drugim miejscu w rankingu piękna, oczywiście od razu po głosie Harrego.

Otula nas chłodne powietrze, a my podąrzamy przed siebie. I tak jak Harry mówił - jedziemy tam, gdzie zaniesie nas horyzont.

Na początek przemierzamy polanę, której zapach niezmiernie cieszy moje nozdrza i dopiero teraz uświadamiam sobie jak bardzo za nim tęskniłem. Odkąd zacząłem chodzić do Harrego, do zamku, nie miałem okazji ani razu się tam pojawić. Co prawda codziennie ją obserwowałem przez okno, gdyż nikt nie raczy zaprzeczyć, że jest to jeden z najpiękniejszych widoków jakie miałem okazję kiedykolwiek zobaczyć. Jendak ten zapach... On okazuje się być jej nieodłącznym towarzyszem. I odkrywam, iż bez niego polana traci dużą część swojej niesamowitości. Dlatego postanawiam, że będę spędzał tam więcej czasu, w zamian za bazgranie w swoim pamiętniku, próbując nieustannie namalować Harrego, uchwycając jak najdokładniej rysy jego idealnej twarzy, które pojawiają mi się przed oczami gdy tylko je zamknę.

Ewentualnie będę nadal to robił. Tyle, że na polanie.

Przed moimi oczami przelatuje stado czarnych ptaków. Słyszę trzepot ich skrzydeł i po raz pierwszy w życiu nie pragnę znaleźć się na ich miejscu, gdyż chwila, którą przeżywam jest wyjątkowa i nie potrzebuję już niczego więcej. Siędząc na Belli, jadąc z Harrym w nieznane... Czyż to nie spełnienie marzeń?

Nie. To nawet nie marzenie, a coś co przekracza moją wszelką wyobraźnię, bowiem nigdy nieśmiałbym nawet zamarzyć sobie czegoś tak cudownego. I nadal w to nie dowierzam, że to co sprawia, iż czuję się jak w raju jest prawdziwe i że jakimś cudem mogę doświadczyć tego już na ziemi. A może to tylko sen?

Uśmiecham się do siebie szeroko, gdy uświadamiam sobie jakim jestem szczęściarzem i zastanawiam się czy Harry też się tak czuje. Z jednej strony uważam to za niemożliwe. Jak już mówiłem kilka razy, to, że książe zauroczyłby się w takim prostaku jak ja, oceira się o cud. Dlatego chwilami wątpię w to, iż mogłoby być to prawdą. Jednak teraz zerkam na niego i widzę jego uśmiech na twarzy, któremu towarzyszą dwa, małe dołeczki w policzkach. I myślę, że w jakimś małym stopniu się do niego przyczyniłem... Dlatego sam też się uśmiecham, a moje myśli stają się coraz bardziej niepoukładane. Jednak zaczynam coraz bardziej wierzyć w to, iż Harry naprawdę mnie lubi. A ja jeszcze bardziej lubię jego, dlatego czuję teraz ciepło rozlewające się w moim podbrzuszu. I marzę o tym, aby już zawsze tak było. Aby to uczucie nigdy nie wygasło i by poprostu nas nie rozdzielono. I marzę, aby już codziennie móc szukać wspólnie nowego horyzontu na naszych kochanych rumakach.

Renaissance in love • Larry Stylinson [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz