Rozdział 7: Koci ogon

140 6 3
                                    

Nicholas

Co go przerażało najbardziej? Nie sam wyraz twarzy... Tylko to, że nie był w stanie z niej niczego wyczytać. Serce dalej mu waliło, nie wiedział co robić... Do chwili aż Amon znowu się nie odezwał. Nie powiedział by zostawić kotka ani nie wyglądało na to jakby chciał go zabrać więc... Szybko wstał i nadal przytulając do siebie delikatnie kociaka ruszył w drogę powrotną do domu. Szedł szybko, nie zwlekał. Nie chciał zdenerwować Amona jeszcze bardziej... Znaczy, nie wiedział czy był zdenerwowany, ale wolał tak myśleć. Wtedy mógł być gotowy na wszystko... Prawie. Nawet nie patrzył za siebie czy Amon też idzie. Kazał mu wracać do domu i chciał to zrobić jak najszybciej. Zatrzymał się dopiero, kiedy był już w środku. Nie wiedział gdzie dalej iść. Normalnie schowałby się przed Amonem w sypialni, ale... Może to tylko bardziej by go sprowokowało. Dlatego stanął grzecznie w kąciku pod ścianą, dalej przestraszony. Nie miał już tak zaszklonych oczu, przez szybkie tempo w większości powysychały, ale kilka łezek nadal się czaiło w tych ślicznych ślepkach.

Amon

Zaskakująco posłuszny.

Ruszyłem za nim powoli, mi się nie spieszyło. Wszedłem do domu, nawet nie spojrzałem w stronę bruneta, jedynie sprawdziłem stan magazynku w pistolecie. Powinno wystarczyć... Ech. Kolejna rzecz, którą muszę uzupełnić.

- Do kuchni. Obiad stygnie.

Sam poszedłem zająć miejsce. Położyłem pistolet na stole i spokojnie zająłem się jedzeniem. Nic wyszukanego, zwykłe leczo. Musiałem sobie przypomnieć tak wiele przepisów... Plus nie mogłem też za bardzo szaleć. Jasne, było tutaj mnóstwo jedzenia, ale ono się kiedyś skończy, lub popsuje. Będę musiał coś na to poradzić. Chociaż może być to nieco trudne patrząc na to, że rozważają mnie i Nicholasa jako martwych... Hm.

I co zrobić z tą kulą futra? Nico zdaje się chcieć to zatrzymać... Mógłby się przez to uśmiechnąć. Jak dotąd, bardzo rzadko się uśmiechał. Bardzo, bardzo rzadko. Można by powiedzieć, że przez przypadek. A ja... chciałem widzieć jego uśmiech. Uch... decyzje, decyzje...

- Kot zdechnie bez mleka matki- odezwałem się beznamiętnie.

Niech zna fakty. Jeśli nie jest w stanie nic na to poradzić, po co w ogóle zatrzymywać sierściucha?

Nicholas

Amon do domu wszedł kilka minut później. Nie wiedziało co o tym sądzić, czy było to dobrym czy może raczej złym znakiem. Zwłaszcza, że postawa i wyraz twarzy mężczyzny nie zmieniły się ani trochę. Dlatego nadal wolał go nie prowokować i udał się za nim do kuchni. Przy stole położył sobie śpiące maleństwo na kolanach. Nie wiedział czy byłby w stanie coś zjeść... I nie chodzi już o to, że chciał się głodzić. Strach i niepewność nadal ściskały mu gardło i nie wiedział czy da radę przez nie coś przełknąć. Ale znowu – nie chciał drażnić Amona... W końcu zdobył się na to by zerknąć na mężczyznę kiedy się odezwał.

- N... N-nie koniecznie... Jest już na tyle duży, że może jeść coś innego... W niewielkich ilościach bo sam jest jeszcze mały... A-ale jego matka chyba nie zdążyła go nauczyć p-polowania... - Dalej mówił cichutko i niepewnie, trochę się jąkając.

W końcu udało mu się powoli wziąć łyżkę i zaczął powoli jeść. Naprawdę powoli... Ściśnięte gardło robi swoje... W pewnym momencie jednak przerwał i znów zerknął na Amona. Bał się, że przez niepotrzebne gadanie jeszcze bardziej go rozjuszy, ale... Nie mógł nic na to poradzić. Musiał się odezwać, nawet mimo ściśniętego gardła.

Niewyleczona obsesja(MxM)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz