Rozdział 11: Nagroda dla kotka

121 4 6
                                    

Ja obiecuję... wszystko wyedytuję... Tylko nie teraz >.<


Nicolas

Wiedział. Po prostu wiedział, że Amonowi się to nie spodoba ale... Musiał spróbować. Troszkę się zestresował kiedy zauważył zmiany zachodzące na twarzy mężczyzny ale starał się zachować spokój, co nawet mu się udawało.- Cóż... Chciałem zrobić Łatkowi szczepię, żeby nie złapał jakichś wirusów czy chorób i z tych substancji mógłbym ją zrobić. Mógłbyś oczywiście obserwować cały czas i po tym wszystko zabrać... Ale jeśli nie chcesz to nie szkodzi , same te rzeczy dla Łatka wystarczą... - Mówił cicho i nieśmiało.Naprawdę nie chciał by jego maleństwo chorowało... Ale jeszcze bardziej nie chciał denerwować czy niepokoić Amona. Nie chciał y ten pomyślał, że coś knuje kiedy tak nie było.

Amon

Szczepienie.Brzmi... przekonująco.Wpatrywałem się dalej w listę, a szczególnie w ten punkt o strzykawce. Nie podobało mi się to. Ale...- ... nie. Zakład to zakład. Dostaniesz to.Złożyłem precyzyjnie papier i schowałem go do kieszeni spodni.- Byłeś bardzo grzeczny, więc należy ci się nagroda. Ale nie zostawię cię z tym samemu.Odchyliłem się na krześle i lekko westchnąłem. Dostanę nerwicy jutro, jak ja go tutaj zostawię?Zerknąłem na doktora i po chwili, poklepałem swoje kolana. Jeszcze nie wygrał. Jeszcze się bawimy.- Jesteś moim małym, słodkim kotkiem, prawda?

Nicholas

Było... Dobrze. Chyba. Pokiwał lekko głową na wzmiankę, że nie zostanie z tymi ostatnimi rzeczami sam. Zrozumiałe. Nie miał nic przeciwko. Przez krótką chwilę zaczął się nawet zastanawiać co się stało z jego torbą i plecakiem. Amon je wyrzucił czy może gdzieś tu schował? Może i znał już cały rozkład domu ale było kilka miejsc gdzie mężczyzna nie pozwalał mu wchodzić. Hm. Szybko jednak przestał o tym rozmyślać. Naprawdę nie chciał go rozgniewać... Znów się zarumienił. No naprawdę... Ten mężczyzna był niemożliwy! Tym razem już tak bardzo się nie wahał ale nadal siadał ostrożnie. Cóż. Siedzenie na kolanach u Amona... Nie było takie złe...

Amon

Na szczęście, nadal się słuchał. I już po chwili, czerwony jak powinna doktor siedział na moich kolanach. Przyciągnąłem go blisko, naprawdę cieszyłem się jak dzieciak.To, że tak łatwo już do mnie podchodził, było po prostu piękne.Znów schowałem twarz w zgięciu jego ramienia. Nic nie poradzę, jego zapach był tu taki wyraźny, pomagał mi się uspokoić.- Nico... teraz posłuchasz mnie bardzo uważnie.Delikatnie głaskałem jego uda, przytrzymywałem go, żeby nie spadł. W końcu, tym razem siedzieliśmy na krześle, nie kanapie.- Jutro pójdę kupić te rzeczy. Zostaw cię tutaj z Łatkiem i zakluczę drzwi. Będziesz na mnie grzecznie czekał, aż nie wrócę, rozumiemy się?Przysunąłem usta do jego ucha.- Odpowiedź mi 

Nicholas.

Nicholas bardziej czerwony już być nie mógł kiedy poczuł dłonie na swoich udach. Dostawał lekkich dreszczy ale jednocześnie było to całkiem... Przyjemne. Oh, teraz miał słuchać? Okej... On zawsze słuchał wszystkiego co Amon miał do powiedzenia. Więc jutro... Zostaje sam. Może i zamknięty... Ale sam. Kolejna okazja do ucieczki. Kolejna... Której nie miał zamiaru wykorzystywać. Zadrżał lekko kiedy usłyszał mężczyznę tuż przy swoim uchu. Rany... Czemu on zawsze musi tak na niego działać...? Przez to zawstydził się jeszcze bardziej.- Ja... Obiecałem, prawda...? Będę... Będę grzeczny...Uh. Już samo wypowiadanie tego sprawiało, że był zawstydzony do granic możliwości.Amon- I dobrze. Jesteś mój. Mój kochany, grzeczny Nico...~*~Następnego dnia przygotowałem wszystko co trzeba, żeby wyjść na zewnątrz. I zostawić Nicholasa. Samego. Ja już chcę wrócić, a jeszcze nawet nie wyszedłem!- Wracam za dwie godziny... potem zrobię obiad!I wyszedłem. Na szczęście miasteczko zdawało się być wykluczone, raczej nikt nie będzie o nas wiedział...Poza tym, nie sądzę, żeby wojsko pochwaliło się masakrą Irbisów. Co najwyżej o tym napomknęli... i to też nie jest pewne.Cóż... czas zacząć szukać rzeczy dla mojego słodkiego Nico.

Niewyleczona obsesja(MxM)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz