Dlaczego mi to, do jasnej cholery, robisz?! - krzyknęłam czując, że z moich oczu łzy już płynęły ciurkiem.
- Bo mam takie jebane prawo - warknął ojciec.
- Skarbie może posłuchaj ojca, on naprawdę chce dla ciebie jak najlepiej... - powiedziała cicho moja wystraszona matka.
- Was to chyba już do końca popierdoliło, wychodzę. - powiedziałam na wychodne, trzaskając drzwiami.
Słone i ciepłe łzy dalej gęsto płynęły po moich policzkach a katar nie dawał spokoju. Skręciłam w pierwszą lepszą uliczkę szukając całodobowego sklepu. Po chwili dostrzegłam neonowe witryny które rozświetlały tą noc na miliony kolorów. Gdy wchodziłam do sklepu rozległ się śmieszny dźwięk a po chwili z pokoju dla personelu wyszedł sprzedawca. Zmierzyłam go wzrokiem. Wysoki brunet na oko 20 lat. Miękkie i i dość długie falowanie włosy miękko odpadały mu na zmęczona twarz, na której dostrzegłam piękne szaroniebieskie oczy. Prawdę mówiąc był, hm, dość przystojny.
Otrząsnęłam się po kilku sekundach patrzenia się na chłopaka.
- Czy mogę prosić opakowanie chusteczek? - powiedziałam lekko zawstydzona spuszczając głowę.
- Jasne już podaje - odpowiedział mi niemrawo. - To będzie razem, emm, 1,59.
Wyciągnęłam pieniądze z portfela i położyłam ja na ladzie. Szybko zabrałam produkt i wyszłam ze sklepu rzucając ciche 'do widzenia' którego chłopak pewnie nie usłyszał.
Przeszłam kawałek w między czasie wycierając łzy i dmuchając nos. Ku mojemu zdziwieniu, znalałam się w parku. Był dość zaniedbany jak na te okolice, widać ze mało osób tutaj przychodzi.
''cóż za szczęście'' - pomyślałam.
Usiadłam na pierwszej lepszej ławce i zaczęłam spokojnie wszystko sobie układać.
Dlaczego ojciec mi to robi?
Dlaczego zawsze musi mieć inne zdanie niż ja?
Dlaczego moja własna rodzona matka zamiast mnie bronić wstawia się za nim?
Nie minęło nawet 5 minut gdy usłyszałam wołanie.
- Haloooo - krzyczał ktoś z głębi ścieżki.
Rozpoznałam ten głos. Był to sprzedawca ze sklepu całodobowego.
Zauważyłam jego sylwetkę wyłaniającą się powoli z cienia.
- Hal... O, tu jesteś! Krzyknął loczek. - Szukałem cie. Masz - wręczył mi coś kwadratowego.
- A - ale co to jest? - spytają nie bardzo wiedząc o co chodzi.
- Zostawiłaś portfel na ladzie. Żeby nie mieć cie na sumieniu postanowiłem poszukać cie i ci go oddać, bo nie wyglądałaś tak jakbyś miała się zbierać do domu - brunet zaśmiał się nerwowo.
- Oh, dziekuje.
- Taa, nie masz za coo - rzekł przeciągając samogłoski. - Um... mogę się przysiąść?
- Nie mam nic przeciwko, ale nie powinieneś wracać do pracy?
- Właśnie ją skończyłem - powiedział przystojniak ciężko opadając na ławkę.
CZYTASZ
tears. | gargamelvlog |
Fanfiction[...] - Kochanie, przecież to tylko łzy. [...] 1.10.17 vansiowska Prawa autorskie;)