Prolog

225 22 4
                                    

- Bradley... - Rozpoczął powoli, a ja już wiedziałem, że to nie będzie przyjemna rozmowa. - Musimy porozmawiać.

- Mów. - Starałem się nie wyglądać podejrzanie, więc wzrok wciąż utkwiony miałem w nutach do naszej ostatniej piosenki.

- Spójrz na mnie, to ważne. - W jego oczach widoczny był strach.

- Coś się stało? - Chwyciłem go za rękę. - Kochanie, wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim. - Uśmiechnąłem się niepewnie.

- Ja już sobie nie daję rady. - Odchrząknął, oczyszczając gardło. - To chyba nie ma sensu.

- Co? - Wytrzeszczyłem oczy. - Co powiedziałeś?

- Przepraszam. - Szepnął. - Ale ja naprawdę chcę to zakończyć.

- C-co chcesz zakończyć? Ty... ty ze mną zrywasz? - Mój głos delikatnie zadrżał, a gdy Tristan przytaknął, poczułem jakby w moim gardle utknęła piłka tenisowa.

Dam radę, nie będę płakał, nie będę płakał.

- Ale jak to? Jesteś pewien? - Udało mi się wykrztusić.

- Tak, skarbie...

- Nie nazywaj mnie tak. - Przerwałem mu szybko.

- Przepraszam jeszcze raz. - Wywrócił oczami. - Ja po prostu dużo myślałem ostatnio. Będąc w związku byliśmy tak głęboko zakłamani, staliśmy się całkiem innymi ludźmi. Byliśmy nieszczerzy wobec przyjaciół i bliskich. Nie chcę tak dłużej żyć. Wydaje mi się, że cała nasza relacja była jednym wielkim wymysłem i chwilową słabością. - Trzask mojego łamanego serca rozniósł się po całym pokoju.

- Przecież mówiłeś, że mnie kochasz. - Mruknąłem cicho, powstrzymując od błagania go, żeby mnie nie zostawiał.

- Bo kocham, ale kocham jak przyjaciela.

- Przyjaciele śpią w oddzielnych łóżkach. I przyjaciele nie powinni mnie całować, jak ty. *

- Bradley, zrozum. Ja nie jestem gejem. To była pomyłka. - Poprawił nerwowo włosy. - To się nie powinno wydarzyć. Musimy zapomnieć. Musimy znaleźć sobie kogoś innego i zająć się swoimi życiami.

- Myślę, że powinieneś już pójść. - Powiedziałem prawie bezgłośnie.

- Jeśli tego właśnie chcesz. - Wstał z kanapy. - Ale pamiętaj, że wciąż jesteśmy przyjaciółmi. - Uśmiechnął się i opuścił mój pokój.

- Nie jesteśmy. Nie jesteśmy przyjaciółmi. Nigdy nie byliśmy.* - Szepnąłem do siebie i strałem z policzka jedną samotną łzę.

I być może pojawiła się na jej miejscu kolejna. Być może było ich kilkadziesiąt, kilkaset czy kilka tysiecy.

Teraz najważniejsze jest dla mnie to, żeby to przetrwać. Wszystko będzie dobrze. Nie mogę pokazać mu, że mnie to ruszyło.

* Fragment utworu "Friends" - Eda Sheerena

~~~~~
Woah, witam was wszystkich cieplutko w kolejnym ff o Tradleyu!

W opowiadaniu będa występować duże przeskoki w czasie, ale myślę, a raczej mam nadzieję, że wszystko będzie zrozumiałe.

Mam ogromną nadzieję, że prolog choć w małym stopniu zachęcił was do poznania dalszej historii chłopaków

Za wszystkie gwiazdeczki i komentarze dziękuję wam z całego mojego serduszka.
I to prawda, że nie odpisuję wam, ani w żaden sposób z wami nie piszę, ale uwierzcie mi na słowo, że czytam każdy komentarz i za każdym razem uśmiecham się do ekranu. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy 💖

Na sam koniec chcę was zaprosić na moje inne książki

Miłego wieczoru!

Same To You • TradleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz