- Kurcze, wiedziałem, że nie będzie tu niczego do jedzenia. - Usłyszałem jęk przyjaciela. - Brad? - Zawołał.
- Hmm? - Odparłem, będąc już całkowicie spokojnym.
- Wybierz jakiś film, a ja skoczę szybko do sklepu na przeciwko, ok?
- Jasne. - Uśmiechnąłem się i poszedłem do kuchni w celu zrobienia sobie herbaty.
James w międzyczasie opuścił mieszkanie. Lubiłem spędzać czas w jego domu. Było tu naparwdę megaprzytulnie i kolorowo co od razu wprawiało w lepszy nastrój.
Chwilę zastanawiałem się, jaki film obejrzeć i doszedłem do wniosku, że Poradnik Pozytywnego Myślenia będzie dla mnie idealny. W końcu przyda mi się trochę optymizmu. Wyszukałem szybko film i gdy wszystko było gotowe usłyszałem dzwięk otwieranych drzwi.
Moje zdziwienie było jednak dość duże, biorąc pod uwagę, że w progu zobaczyłem oczy w najpiękniejszym odcieniu niebieskiego, nizdarnie opadającą na czoło blond grzywkę i wiszące na szczupłej sylwetce ubrania.
- Co ty tu, kurwa, robisz? - Warknąłem. Nie pozwolę sobie na ponowne zniszczenie mi humoru. Nie tym razem.
- Wiedziałem, że cię tutaj znajdę. - Szepnął podchodząc do mnie, jednak ja z każdym jego krokiem cofałem się.
- Jak tu wszedłeś? - Zmrużyłem oczy.
- McVey ma zapasowy klucz pod wycieraczką. - Wzruszył ramionami.
- To podchodzi pod włamanie.
- Przestań się wygłupiać. James to mój przyjaciel, mogę tu wchodzić kiedy tylko mam na to ochotę.
- Wyjdź.
- Najpierw porozmawiajmy.
- Nie, wyjdź. - Zacisnąłem usta w złości.
- Daj mi coś powiedzieć! - Podniósł na mnie głos.
- Co mi chcesz powiedzieć? Że jestem żałosnym, nieszczęsliwie zakochanym pedałem? Że jesteś szczęśliwy z Anasrazją? Anastasią, ups. - Prychnąłem. - Wiem o tym doskonale. Nie musisz się fatygować. Możesz iść.
- Nie czuję. - Szepnął.
- Huh?
- Nie czuję tego samego.
- Jaka szkoda. Wyjdź. - Resztką rozumu udało mi się być twardym.
- Brad...
- Nie chcę cię tutaj widzieć.
- Przepraszam. - Spojrzał na mnie z bólem w oczach.
- W dupie mam twoje przeprosiny. Wynoś się stąd bo zadzwonię na policję, że się tu włamałeś i mnie nękasz.
- Zniszczyłem cię. - Starł łzę z policzka. - Co ja zrobiłem?
- Czego ty jeszcze nie rozumiesz?! Ma cię tutaj nie być w tej chwili.
- Wybacz mi, błagam cię.
- Im dłużej będziesz w tym mieszkaniu, tym więcej szans tracisz.
- Nie chcę cię zostawiać.
- Choć raz zrób coś, o co cię proszę. - Szepnąłem. - Odezwę się. Tylko daj mi czas.
- Dobrze. - Mruknął. - Jeśli tego chcesz, to pójdę. Tylko pamiętaj. Nie czuję tego samego. - Czy ja w jego oczach zobaczyłem łzy?
- Kurwa mać. - Zapłakałem, gdy opuścił dom Jamesa. Zakryłem twarz dłońmi i oddałem się drgawkom spowodowanym płaczem. - Nie chcę cię kochać, nie chcę. - Szeptałem do siebie, lecz to jeszcze bardziej mnie przygnębiało.
Dać mu szansę czy nie dać?
Zdecydowanie sobie na nią nie zasłużył. Zawalił po całości i rozwalił mnie na malutkie kawałeczki. Zabrał moje serce i uciekł z nim do Anastasii. W zamian zostawił najgorszą możliwą rzecz. Odrzucenie i ogromne pokłady bólu.
Z drugiej zaś strony, Tristan jest moja jedyną nadzieją. Jest jedyną szansą na lepsze jutro. Tylko przy nim czuję się w jakikolwiek sposób bezpieczny. Tylko przy nim czuję, że żyję.
I co najważniejsze, tylko z nim wyobrażam sobie swoją przyszłość.