10.

142 20 3
                                    

- Joe, są jeszcze nasi tekściarze w studiu? - Zapytałem menadżera.

- Powinni być. A co? Masz pomysł na piosenkę?

- W zasadzie to my już mamy gotową, tylko trzeba ją oddać do poprawek.

- Macie ją przy sobie? - Zapytał wyraźnie zaciekawiony wizją nowej piosenki.

- Tak. - Wyciagnąłem złożoną kartkę papieru z tylniej kieszeni moich spodni. - Nazwaliśmy ją Same To You.

- Co my tu mamy. - Zmarszczył brwi czytając wers po wersie, a ja stałem zastanawiając się co o tym myśli. - Pisaliście to we czwórkę? - Zapytał.

- Nie, tylko ja i James. - Odpowiedziałem cicho.

- Sam to przecież napisałeś. - James zmarszczył brwi, gdy Joe ponownie spojrzał na kartkę.

- Więc jak? - Zaśmiał się menadżer.

- Ehm...

- Sam Brad. - Odpowiedział James.

- Ok. Muszę powiedzieć, że to jeden z waszych lepszych tekstów, i po kilku poprawkach będzie z tego świetna piosenka. - Uśmiechnął się. - Trochę smutna, ale przy tym bardzo dobra.

- Dzięki.

- Skąd pomysł na to? - Niespodziewanie zapytał menadżer.

- Eem... - Odkasznąłem próbując coś wymyślić. - Zainspirowała mnie do tego historia pewnej fanki. Opowiedziałem ją Jamesowi, wpadłem w lekką wenę i wyszło z tego Same To You. - Wzruszyłem ramionami starając się brzmieć wiarygodnie.

- Podoba mi się. - Uśmiechnął się. - Chłopcy widzieli? Mogę już oddać Jacobowi i reszcie?

- Nie widzieliśmy. - Wyrwał się Tristan wyciągając rękę po skrawek papieru.

Nie chcę, żeby on to czytał. Nie przy mnie.

Wstrzymałem oddech wpatrując się jak oczy blondyna śledza tekst i cholera, nie wiem jakim cudem nie zszedłem jeszcze na zawał.

Nie skomentował tego w żaden sposób. Po prostu spojrzał na mnie, oddał kartkę Connorowi i udawał, że nie istnieje. Nie byłem w stanie z niego nic wyczytać. Już nie był dla mnie otwartą księgę.

- Ludzie to mają problemy. - Prychnął najmłodszy. - To smutne. - W jego oczach dało się zobaczyć nutkę rozbawienia, lecz po chwili McVey zgromił go wzrokiem. - Mam na myśli, że to na prawdę dobry tekst. Chodzi mi raczej o to... Dlaczego ludzie po prostu nie rozmawiają, tylko robią ze wszystkiego problem?

- Czasami rozmowa nic nie daje. - Odpowiedziałem. - Niektórzy nie chcą słuchać.

- Wtedy trzeba sobie odpuścić. - Odpowiedział basista. - Użalaniem się nad sobą niczego nie zdziałamy.

- Zamknijcie się już. - Rozmowę przerwał nam sam Tristan Evans. - Na prawde nie macie większych problemów niż kłócenie się o piosenkę?

- Uwierz mi kochany, że mamy. - Spojrzałem na niego z kpiną. - Do zobaczenia Joe. Ja już pójdę. - Podałem mu dłoń. - Narazie. - Spojrzałem na chłopaków i wyszedłem na dwór.

Szedłem przed siebie, zastanawiając się co ze sobą zrobić. Moja wolność nie trwała jednak długo, bo już po chwili dogonił mnie James.

- Bradley, cholerka. - Szepnął zasapany. - Stój. - Chwycił mnie za ramię i zatrzymał spoglądając prosto w moje pełne łez oczy.

Patrzyłem ma niego i pęknąłem. Wypuściłem z siebie wszystkie emocje i obserwowałem jak spanikowany James nie wie co zrobić.

- Hej, nie płacz. Nie warto. - Starł łzy z moich policzków i przytulił mnie mocno nie przejmując się, że jesteśmy w miejscu publicznym i w każdej chwili mogą pojawić się tutaj paparazzi. - Zadzwonię po taksówkę i pojedziemy do mnie. Tylko nie płacz, proszę.

- Ja go tak bardzo kocham. - Wyszeptałem. -  Ja nie chcę go kochać, ja nie chcę go już więcej widzieć.

- Spokojnie, zrobisz sobie przerwę, odpoczniesz od prób. Będzie dobrze. - Uśmiechnął się. - A ja chyba będę musiał z nimi pogadać. Tristan wie, że wiem. Daje góra trzy dni i Conny też się domyśli o co chodzi.

- Joe nas zapierdoli jak się dowie. - Powiedziałem. - To się skończy gorzej niż nam się wydaje.

- Będzie dobrze, obiecuję ci to. - Poklepał mnie po plecach.

- Jesteś najlepszy, James. Nie poradziłbym sobie bez ciebie.

- Staram się jak mogę, a poza tym wiem, że zachowałbyś się tak samo. - Popchnął mnie w stronę taksówki. - A teraz jedziemy obejrzeć jakiś film. - Uśmiechnął się.

Same To You • TradleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz